Dekada Widzewa, odc. 9: „…ja i tak kocham Cię”
30 maja 2020, 09:00 | Autor: RedakcjaPowoli zbliżamy się do półmetka naszego cyklu „Dekada Widzewa”. W dziewiątym odcinku serii przypomnimy rundę wiosenną sezonu 2013/2014, czyli okres, gdy piłkarze łódzkiego klubu po raz ostatni występowali w Ekstraklasie. Od tego czasu minęło już ponad sześć lat!
>>> DEKADA WIDZEWA, ODC. 8: „KONIEC ERY MROCZKOWSKIEGO”
W poprzednim odcinku trudno było szukać pozytywnych wspomnień. Zespół grał bardzo słabo, przez co pracę stracił Radosław Mroczkowski. W jego miejsce przy al. Piłsudskiego wylądował Rafał Pawlak, najpierw jako trener tymczasowy, a później – po wspaniałym triumfie nad Lechią Gdańsk – już na stałe. Do plusów jesieni 2013 roku trzeba zaliczyć też świetną dyspozycję Eduardsa Visnakovsa, który w lidze i w pucharze strzelił osiem goli. Reszta była zdecydowanie do szybkiego zapomnienia.
W przerwie zimowej w Łodzi było dość spokojnie pod względem zmian kadrowych, sprowadzono jednak kilka ogranych na wyższym poziomie zawodników, m.in. Mateusza Cetnarskiego, Marcina Kikuta czy Marka Wasiluka. Nie wierzono za to w inne kluczowe ogniwo – trenera. Tym sposobem po niespełna trzech miesiącach pracy Pawlak został odsunięty od prowadzenia pierwszej drużyny. 6 stycznia Widzew objął już trzeci szkoleniowiec w sezonie, którym został Artur Skowronek. Oczywistym celem dla nowego „bossa” był zachowanie miejsca w Ekstraklasie.
Pierwsze spotkanie pod wodzą Skowronka Widzew rozegrał 14 lutego. Dzień wcześniej na przedmeczowym treningu zameldowało się wielu kibiców, którzy głośnym dopingiem spróbowali zmotywować zawodników do walki o utrzymanie. Niestety, już na inaugurację rundy łodzianie poczuli smak porażki. W Bielsku-Białej Podbeskidzie nie okazało się zbyt gościnne i wygrało 1:0, po bramce z rzutu karnego Dariusza Kołodzieja. Przegraną z trybun oglądało tylko siedemdziesięciu widzewiaków, którzy nie mogli pojechać na południe w komplecie, z uwagi na remont sektora gości.
Pierwsze punkty na wiosnę czerwono-biało-czerwoni zdobyli już tydzień później. Na stadionie przy al. Piłsudskiego w meczu z Piastem Gliwice padł remis 1:1. Patrząc na okoliczności, wynik można nazwać szczęśliwym. Goście wyszli na prowadzenie po strzale Bartosza Szeligi w 81. minucie gry. Czasu na wyrównanie było mało, ale w zdobyciu bramki pomogli widzewiakom rywale, a dokładniej Jakub Szumski. Znakomite uderzenie zza pola karnego oddał Marcin Kaczmarek, piłka odbiła się od poprzeczki i trafiła bramkarza Piasta w tył głowy, po czym… ku uciesze kibiców RTS wylądowała w siatce.
Powodów do radości fani Widzewa nie mieli po kolejnym spotkaniu. W 24. kolejce Ekstraklasy RTS wybrał się do Chorzowa, gdzie przegrał w „meczu przyjaźni” 1:2. Do bramki strzeżonej przez Patryka Wolańskiego najpierw z rzutu karnego trafił Filip Starzyński. Na początku drugiej połowy prowadzenie Ruchu podwyższył Grzegorz Kuświk. Zryw czerwono-biało-czerwonych zaczął się w 80. minucie, kiedy gola kontaktowego strzelił Cetnarski. Na więcej podopiecznych trenera Skowronka stać jednak nie było. Grupa tysiąca widzewiaków wracała do Łodzi w minorowych nastrojach.
Do kolejnej potyczki doszło 10 marca. Na własnym obiekcie Widzew podejmował tego dnia poznańskiego Lecha. Po pierwszych 45 minutach goście prowadzili 1:0, a na listę strzelców wpisał się Manuel Arboleda. Na starcie drugiej części gry powtórzyła się historia z Chorzowa – z gola cieszył się Łukasz Teodorczyk. Kolejne minuty to dominacja poznanian i brak widoków na sytuacje bramkowe dla gospodarzy. Niespodziewanie, w 70. minucie, po błędzie Arboledy, prawą stroną popędził Alex Bruno, zagrał wzdłuż pola karnego do zamykającego akcję Kaczmarka, który skierował piłkę do pustej bramki. Było już tylko 1:2! Osiem minut później znów kluczową postacią był Kaczmarek. Skrzydłowy tym razem znalazł się w roli podającego, a jego świetne dośrodkowanie wykorzystał Eduards Visnakovs. Widzewiacy wrócili z dalekiej podróży i wywalczyli punkt z trudnym rywalem – 2:2!
Po Lechu przyszedł czas na Lechię. W Gdańsku RTS po raz kolejny przegrywał 0:2, po dublecie Stojana Vranjesa. Niestety, w tym meczu czerwono-biało-czerwonym nie udało się wrócić do gry. To była już siedemnasta (!) porażka łodzian w sezonie 2013/2014, a z trybun oglądało ją 850 fanów z Łodzi. Z każdym rozegranym spotkaniem drużyna prowadzona przez trenera Skowronka coraz bardziej potrzebowała punktów. Szans na pierwsze zwycięstwo w 2014 roku trzeba było szukać w starciach ze słabszymi rywalami. Takim bez wątpienia było Zagłębie Lubin, mające jedynie osiem „oczek” więcej w tabeli. Gdy „Miedziowi” przyjechali do Łodzi, kibice przeżyli 90 minut nadziei, ale i katorgi. Remis 0:0 w bardzo słabym stylu, po którym widmo spadku coraz bardziej rozkładało się nad al. Piłsudskiego. Następny punkt na koncie drużyny z „Miasta Włókniarzy” wylądował po 28. kolejce. W Krakowie w z Cracovią padł remis 1:1. Dla gospodarzy w 39. minucie strzelił Giannis Papadopoulos, a dla gości w 62. minucie Piotr Mroziński, po niesamowitym zamieszaniu w polu karnym. Kibiców gości – z uwagi na zakaz – zabrakło.
Tydzień po spotkaniu z Cracovią, nadszedł czas na starcie u siebie z drugim krakowskim zespołem, Wisłą. Zespół z Małopolski był przed 29. kolejką pewny miejsca w grupie mistrzowskiej. Widzew musiał za to wygrać, aby zmniejszyć stratę do bezpiecznego strefy i zapewnić sobie chociaż punkt więcej przed podziałem „oczek”. Widzewiacy zaczęli od mocnego uderzenia – już w 6. minucie Mariusz Rybicki pokonał bramkarza gości. W drugiej połowie „Biała Gwiazda” wyrównała po strzale Łukasza Garguły. Na szczęście, na łódzkich kibiców czekał jeszcze jeden moment euforii. W 66. minucie Mroziński dośrodkował w pole karne, a jego zagranie skutecznie wykończył Cetnarski. 2:1! Trener Skowronek mógł świętować pierwsze zwycięstwo w roli trenera łódzkiego zespołu! Mówiło się, że w zdobyciu trzech punktów pomógł Franciszek Smuda, który odwiedził tego dnia al. Piłsudskiego.
Na zakończenie rundy zasadniczej RTS wybrał się do Szczecina, gdzie po golu… Marcina Robaka – w obecności 400 kibiców na „zakazie” – przegrał 0:1. Po trzydziestu kolejkach Ekstraklasy Widzew zajmował ostatnie miejsce w tabeli, z dorobkiem zaledwie dwudziestu dwóch punktów. Po podziale ich liczba skurczyła się do zaledwie jedenastu. Na pierwszej pozycji zapewniającej utrzymanie było Podbeskidzie, które miało siedemnaście „oczek”. Do odrobienia było sporo, a spotkań tylko siedem.
Pierwszy mecz w grupie spadkowej łodzianie zagrali w Kielcach z Koroną. Po pierwszej połowie 710 przyjezdnych kibiców pękało ze szczęścia, bo Widzew prowadził 2:0, po golach Cetnarskiego i Eduardsa Visnakovsa. W drugiej połowie RTS wypuścił jednak ważne zwycięstwo z rąk, tracąc dwa gole i remisując 2:2. Jedynym plusem tego spotkania była znakomita gra w pierwszej części meczu, która jednak przyniosła tylko jeden punkt.
Dobry styl udało się przełożyć na następną kolejkę, gdy przy al. Piłsudskiego podopieczni trenera Skowronka ograli Cracovię 2:0. Do siatki trafiali Povilas Leimonas i Eduards Visniakovs, a spotkanie miało wyjątkową oprawę, bo pod „Zegarem” zaprezentowana została bardzo klimatyczna sektorówka z hasłem „Widzew Mistrz!” i kadrami z przeszłości oraz… nadziejami na przyszłość.
Zwycięstwa w dwóch następnych spotkaniach były niezbędne do utrzymania, ale niestety ani razu nie udało się zdobyć kompletu punktów. Najpierw czerwono-biało-czerwoni przegrali we Wrocławiu ze Śląskiem 0:1, a następnie zremisowali z Jagiellonią Białystok 1:1, po bramce Alexa Bruno. W 35. kolejce Widzew grał o życie. Porażka z Podbeskidziem sprawiłaby, że RTS byłby pewny spadku. I niestety, tak się stało, a o tym spotkaniu napiszemy tylko tyle, że gospodarze wygrali 3:0. Stało się jasne, że widzewiacy przyszły sezon spędzą w I lidze.
27 maja przyszedł czas na przedostatnie spotkanie w Ekstraklasie. Rywalem Widzewa na stadionie przy al. Piłsudskiego był Piast. Piłkarze trenera Skowronka mieli się pokazać z jak najlepszej strony, ale mieli na to jedynie… dwanaście minut! Tyle trwało bowiem pierwsze podejście do rozegrania meczu. Przerwał go ulewny deszcz, który uniemożliwił dalszą grę. Nie przeszkodziło to kibicom, długo po końcowym gwizdku sędziego trwającym na trybunach i pokazującym swoją miłość do łódzkiego klubu. Na murawę piłkarze wybiegli kolejnego dnia. Już osiemnaście minut po wznowieniu Widzew prowadził. Bramkę w stylu „stadiony świata” z rzutu wolnego z około 30 metrów zdobył Wasiluk. To był strzał idealny! Druga połowa odbywała się pod dyktando gospodarzy, co skończyło się podwyższeniem prowadzenia, a ostatni raz w sezonie na listę strzelców wpisał się Eduards Visnakovs. Piast odpowiedział jeszcze trafieniem Wojciecha Kędziory. Na pożegnanie z Ekstraklasą na własnym stadionie kibice mogli cieszyć się ze zwycięstwa 2:1.
Sezon łodzianie skończyli w Lubinie, mierząc się z innym spadkowiczem, Zagłębiem. Było to zdecydowanie najciekawsze spotkanie Widzewa w rundzie wiosennej. Zaczęło się od prowadzenia po golu Rybickiego w 37. minucie. 180 sekund później do siatki trafił Cetnarski. Przed przerwą bramkę kontaktową dla gospodarzy zdobył jednak Miłosz Przybecki. Gdy wydawało się, że w pierwszej połowie nic ciekawego się już nie zdarzy, to łodzianie dostali rzut karny, którego jednak nie wykorzystał Cetnarski. Dwie minuty po wznowieniu gry znów był remis, a Wolańskiego pokonał Adam Banaś. Niecałe dziesięć minut później po raz kolejny prowadzili goście, gdy na listę strzelców wpisał się Kaczmarek. Na tym nie koniec, bo dublet ustrzelił Przybecki, wyrównując na 3:3. Spotkanie zakończyło się… przedwcześnie, bo zezłoszczeni ultrasi Zagłębia obrzucili pole karne i bramkarza RTS racami. Później okazało się, że Polski Związek Piłki Nożnej zweryfikował wynik jako walkower dla Widzewa. Dumnie z Ekstraklasą pożegnali się obecni w Lubinie w 1100 „głów” fani z Łodzi, prezentując dwuczęściową oprawę „Czy wygrywasz, czy nie… ja i tak kocham Cię”. Trudno było nie zgodzić się z tymi słowami.
Widzew opuścił Ekstraklasę w stylu co najmniej słabym, chociaż z dobrą grą na finiszu. Po spadku zaczęły się spekulacje, nie było wiadomo, czy problemy finansowe klubu pozwolą rozpocząć kolejny sezon w I lidze, czy może dużo niżej. Los trenera Skowronka wydawał się przesądzony. Kibicom trudno było sobie wyobrazić, jak może wyglądać zespół, skoro większość zawodników opuści Łódź…
Wyniki Widzewa w rundzie wiosennej sezonu 2013/2014:
14.02.2014, Podbeskidzie Bielsko-Biała – Widzew Łódź 1:0 (Kołodziej)
22.02.2014, Widzew Łódź – Piast Gliwice 1:1 (Szumski s. – Szeliga)
28.02.2014, Ruch Chorzów – Widzew Łódź 2:1 (Starzyński, Kuświk – Cetnarski)
10.03.2014, Widzew Łódź – Lech Poznań 2:2 (Kaczmarek, E. Visnakovs – Arboleda, Teodorczyk)
15.03.2014, Lechia Gdańsk – Widzew Łódź 2:0 (Vranjes x2)
21.03.2014, Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 0:0
29.03.2014, Cracovia – Widzew Łódź 1:1 (Papadopoulos – Mroziński)
05.04.2014, Widzew Łódź – Wisła Kraków 2:1 (Rybicki, Cetnarski – Garguła)
12.04.2014, Pogoń Szczecin – Widzew Łódź 1:0 (Robak)
27.04.2014, Korona Kielce – Widzew Łódź 2:2 (Malarczyk, Korzym – Cetnarski, E. Visnakovs)
04.05.2014, Widzew Łódź – Cracovia 2:0 (E. Visnakovs, Leimonas)
12.05.2014, Śląsk Wrocław – Widzew Łódź 1:0 (M. Paixao)
16.05.2014, Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok 1:1 (Alex Bruno – Gajos)
22.05.2014, Podbeskidzie Bielsko-Biała – Widzew Łódź 3:0 (Kołodziej, Chmiel, Chrapek)
27-28.05.2014, Widzew Łódź – Piast Gliwice 2:1 (Wasiluk, E. Visnakovs – Kędziora)
01.05.2014, Zagłębie Lubin – Widzew Łódź 0:3 (wo) (Przybecki x2, Banaś – Rybicki, Cetnarski, Kaczmarek)
Błażej
do dziś pamiętam jak wyżymałem ubrania, żeby wsiąść do samochodu, po meczu w ulewie z Piastem:)
Czyli tylko jedna porażka na wiosnę
Szkoda że spadli.
Bardzo dobrze, że spadli, bo inaczej do dzisiaj byśmy się może bujali z cackiem – nie ma tego złego…:)