Dekada Widzewa, odc. 7: „Tylko dwa zwycięstwa”
16 maja 2020, 09:00 | Autor: RedakcjaW zeszłą sobotę opublikowaliśmy szósty odcinek serii „Dekada Widzewa”. Przypomnieliśmy znakomity start sezonu 2012/2013, gdy młody zespół zbudowany przez Radosława Mroczkowskiego zaliczył cztery wygrane na inaugurację ligi. Później forma spadła, ale mimo paru dołków widzewiacy zapewnili sobie bezpieczną przewagę na strefą spadkową i mogli spokojnie szykować się na wiosenne wojaże.
>>> DEKADA WIDZEWA, ODC. 6: „DZIECIAKI MROCZKOWSKIEGO”
Zima w klubie była okresem spokojnym pod względem transferów. Żadne ważne ogniwo zespołu nie opuściło al. Piłsudskiego. Do drużyny dołączyło za to dwóch ciekawie zapowiadających się zawodników – Michał Jonczyk z Górnika Zabrze oraz Bartłomiej Pawłowski z Jagiellonii Białystok, wcześniej grający na wypożyczeniu w Warcie Poznań. Okres przygotowawczy okazał się nadzwyczajnie ciekawy, bowiem widzewiacy wybrali się do Hiszpanii. Na Półwyspie Iberyjskim łodzianie mieli zagrać w towarzyskim turnieju pod nazwą Copa del Sol. W grupie piłkarze z Polski wystąpili w trzech meczach i… wszystkie wygrali! Najpierw z norweskim Tromso 2:1, później z duńską Kopenhagą po rzutach karnych, a na koniec z Molde z Norwegii 3:1. Świetnie wyniki sprawiły, że RTS awansował do finału, w którym czekał na niego Szachtar Donieck. W składzie mistrzów Ukrainy znalazło się wielu piłkarzy, dziś grających w wielkich europejskich klubach, jak Douglas Costa, Fernandinho czy Henrich Mychitarian. Niestety, zespół z Doniecka zwyciężył 2:1, choć łodzianie nie wykorzystali kilku dogodnych okazji. Ostatnio spotkanie to zostało przypomniane w cyklu RETROnsmisja i można było odnieść wrażenie, że widzewiacy mogli wtedy wygrać z drużyną, która rokrocznie świetnie radzi sobie w Lidze Mistrzów…
Udany okres przygotowawczy i świetny występ w Copa del Sol napawały kibiców optymizmem. Zespół grał bardzo dobrze, a do tego błyszczał świeży nabytek klubu – Pawłowski. Niestety, już pierwszy mecz ligowy pokazał, że spotkania towarzyskie nie są wyznacznikiem siły. Na inaugurację rozgrywek w 2013 roku Widzew wybrał się do Wrocławia. Pierwszą wizytę na nowym stadionie od mocnego uderzenia zaczął Pawłowski – golem w 11. minucie. Niestety, nie trwało ono długo, bo już pięć minut później wyrównał Marek Wasiluk. Na nieszczęście łodzian, ostatni cios również należał do Śląska, który za sprawą Waldemara Soboty ostatecznie wygrał 2:1. Na tarczy RTS wrócił również z Chorzowa. Ruch zaaplikował podopiecznym trenera Mroczkowskiego trzy bramki, a do siatki trafiali Maciej Jankowski, Marek Zieńczuk i Mindaugas Panka. Runda zaczęła się zupełnie inaczej niż rok wcześniej. Narzekać nie mogli tylko wyjazdowicze, którzy we Wrocławiu stawili się w 1300 osób, a w Chorzowie w półtora tysiąca.
Pierwsze punkty na wiosnę łodzianie zdobyli dopiero w trzecim meczu, bezbramkowo remisując na wyjeździe z GKS Bełchatów. Wynik ten powtórzył się tydzień później, gdy do Łodzi przyjechało Zagłębie Lubin. Spotkanie to było jednak wyjątkowe, bo po ponad dziesięciu miesiącach na stadion powrócili kibice Widzewa, którzy zakończyli swój protest. Pomimo niesprzyjających zimowych warunków, przy al. Piłsudskiego stawiło się ich sześć i pół tysiąca widzów. Doping był tego dnia świetny, nie zabrakło też oprawy – słynnej sektorówki „Widzew Łódź”, po której „Zegar” zalany został masą flag na kiju.
Niestety, kryzys piłkarski trwał, a kolejni rywale punktowali w meczach z czerwono-biało-czerwonymi. W dwudziestej serii gier łodzianie przegrali 1:3 z Górnikiem Zabrze, a jedynym plusem tego spotkania był zdobyty przez Pawłowskiego gol – pierwszy dla RTS od … 410 minut. Przełamanie przyszło w następnej kolejce. Na stadionie przy al. Piłsudskiego kibice obejrzeli wspaniałe widowisko. Kanonadę w meczu ze Polonią Warszawa rozpoczął Veljko Batrović, który w 10. minucie pokonał Sebastiana Przyrowskiego. Jeszcze w pierwszej połowie widzewiacy strzelili drugiego gola, problem w tym, że… do własnej bramki. Samobój Marcin Kaczmarka i zrobiło się 1:1. W drugiej części padła chyba najpiękniejsza bramka dla łodzian w całym sezonie. Pawłowski popędził z piłką w stronę pola karnego rywala, wymienił podania z Mariuszem Stępińskim, po czym pięknym uderzeniem z „fałsza” posłał futbolówkę w samo okienko. Majstersztyk! Kilka minut później, po rajdzie prawą flanką w pole karne wpadł Stępiński, jeszcze przed szesnastką lekko popychał go Daniel Gołębiewski, ale rozpędzony napastnik nie dał się zatrzymać. Przewrócił się dopiero w strefie zagrożonej rzutem karnym, gdy obrońca gości był już dawno za nim. Ku zaskoczeniu zawodników Polonii, sędzia podyktował jedenastkę. Zadowolony Stępiński z uśmiechem na twarzy puszczał oczka do kolegów z drużyny, bo nieudolnie, ale jednak nabrał arbitra na faul. Z jedenastu metrów nie pomylił się Łukasz Broź i zrobiło się 3:1! Polonię stać było na jeszcze jeden zryw. W 80. minucie do bramki Macieja Mielcarza trafił Tomasz Hołota. Więcej się nie wydarzyło. Widzew w końcu wygrał mecz o stawkę w 2013 roku, z czego ucieszyli się kibice, którzy tego dnia zaserwowali kapitalny pokaz pirotechniki!
W dwóch kolejnych potyczkach widzewiacy zaliczyli dwa remisy 1:1 – na wyjeździe w Szczecinie, wspierani przez 900 osób, gdy na gola dla Pogoni autorstwa Andradiny odpowiedział Stępiński i u siebie z Piastem Gliwice. Przy al. Piłsudskiego gospodarze prowadzili po bramce Pawłowskiego, ale w 45. minucie wyrównał… Marcin Robak. Mecz miał wyjątkową otoczkę i rozpoczął się przy… pustych trybunach! Kibice Widzewa opuścili bowiem stadion, domagając się ruchów miasta w sprawie budowy nowego obiektu.
26 kwietnia drużyna prowadzona przez trenera Mroczkowskiego przegrała w Krakowie 0:1. Mecz z Wisłą był w ich wykonaniu bardzo słaby, a jedyną bramkę tego dnia zdobył Patryk Małecki. Podwójnie niezadowoleni byli kibice, którzy w liczbie 1800 osób wybrali się do stolicy Małopolski, ale z powodu kuriozalnej decyzji wojewody nie zostali wpuszczeni na stadion i musieli zadowolić się wizytą na pobliskim parkingu…
W 25. kolejce Ekstraklasy do Łodzi przybył zespół, którego wizyta zwiastowała dużo goli. W spotkaniach z Jagiellonią Białystok nigdy nie można było bowiem narzekać na ich brak. Tak było i tym razem. Zaczęło się już w 3. minucie, gdy do siatki trafił Princewill Okachi. Na drugą bramkę było czekać do drugiej połowy. Dośrodkowanie Kaczmarka z rzutu wolnego wybili obrońcy, po kilku podaniach wrzutkę ponowił Broź, akcję przy długim słupku zamknął Thomas Phibel, który w przytomny sposób zgrał piłkę do Stępińskiego – napastnik zwiódł obrońców dobrym przyjęciem i skierował piłkę do siatki! 2:0 po pięknej akcji! Widzew przy dwubramkowym prowadzeniu nie miał zamiaru się zatrzymać i rozegrał jeszcze jedną wspaniała drużynową wymianę. Najpierw przy linii bocznej piłkę głową do Brozia zagrał Kaczmarek, ten z pierwszej piłki podał do Krystiana Nowaka, który piętą oddał futbolówkę do rozpędzonego obrońcy. Broź wpadł w pole karne i płaskim uderzeniem strzelił trzeciego gola. Na trybunach zabrzmiało długo wyczekiwane pytanie: „Kto tak gra, kto tak gra jak my gramy?!”. Wynik się utrzymał i łodzianie mogli cieszyć się z drugiego zwycięstwa w rundzie wiosennej.
Niestety, później okazało się, że wygrana z Jagiellonią była ostatnią w sezonie. W następnej kolejce RTS wybrał się do Poznania. W stolicy Wielkopolski po pierwszej połowie było 0:0, ale w drugiej odsłonie gospodarze zagrali koncertowo. Lech strzelił czerwono-biało-czerwonym cztery gole, goście nie odpowiedzieli żadnym. Całe szczęście, nie musieli tego oglądać kibice z Łodzi, którzy ukarani zostali zakazem wyjazdowym. Następna seria gier to kolejna porażka, tym razem u siebie z gdańską Lechią. Do przerwy po bramce Brozia z rzutu karnego było 1:0, ale kolejna część gry odbywała się pod dyktando gości. Najpierw 67. minucie wyrównał Adam Duda, a na kwadrans przed końcem na 2:1 dla gdańszczan trafił Mateusz Machaj. Podczas meczu decyzją wojewody zamknięty był „Zegar” i z tego powodu doping prowadzony był z „Niciarki”.
Powiedzieć, że wiosna 2013 w wykonaniu Widzewa była słaba, to jak nie powiedzieć nic. Z bezpiecznej przewagi nad strefą spadkową zostało niewiele, a na trzy kolejki przed końcem zmalała ona do ośmiu punktów. Przy katastrofie łodzianie mogli nawet spaść do I ligi! Trzeba było więc uspokoić sytuację i przynajmniej zremisować. 24 maja na stadion przy al. Piłsudskiego przyjechała walcząca o tytuł mistrzowski Legia Warszawa. Stawka wysoka, do tego podwójna – Widzew potrzebował punktu, który zapewniłby utrzymanie, a do tego mógłby utrudnić odwiecznemu rywalowi walkę o zwycięstwo w Ekstraklasie. Podopieczni trenera Mroczkowskiego od początku meczu dawali z siebie wszystko. W nagrodę, dzięki golowi Brozia wyszli na prowadzenie w 19. minucie! W drugiej odsłonie do roboty wzięli się goście, a wyrównującą bramkę zdobył Marek Saganowski. W klasyku padł więc remis 1:1. Widzew złapał oddech, a Legia nie straciła przewagi nad drugim Lechem, bo „Kolejorz” przegrał z Podbeskidziem Bielsko-Biała. A co na trybunach? Dwie oprawy! Pierwsza – na trybunie C – przygotowana przez grupę Radykalnych Patriotów ’07, która przypominała rotmistrza Witolda Pileckiego. Druga już pod „Zegarem” – słynna „uLTraSKa”.
W przedostatnim spotkaniu sezonu, RTS również zremisował, tym razem bezbramkowo z Koroną Kielce, wspierany przez 600 „gardeł” fanów z al. Piłsudskiego. Choć Widzew miał pewne utrzymanie, to ostatnia kolejka zapowiadał się bardzo interesująco. Do Łodzi przyjechało przedostatnie Podbeskidzie, mające punkt przewagi nad GKS, który w Gliwicach mierzył się z Piastem. Zwycięstwo zapewniało bielszczanom utrzymanie, każdy inny wynik zmuszał ich do oglądania się za siebie. W „Mieście Włókniarzy” goście wyszli na prowadzenie już w 12. minucie, po golu Damiana Chmiela. W drugiej połowie do bramki łodzian trafił Robert Demjan i „Górale” wygrywali już 2:0. W tym samym czasie zawodnicy z Bełchatowa również prowadzili w takim samym stosunku. Po godzinie gry futbolówkę do siatki bielszczan skierował Mariusz Rybicki, więc Podbeskidzie mogło się zacząć bać o swój los. Udało im się jednak utrzymać wygraną, dzięki której pozostali oni w Ekstraklasie, a GKS – ku uciesze kibiców Widzewa – spadł do I ligi. Z najwyższą klasą rozgrywkową pożegnała się również Polonia, ale nie z powodu wyników, a braku licencji. Mistrzostwo świętowała Legia.
Widzew skończył sezon na trzynastym miejscu w tabeli, jedynie dwa punkty nad strefą spadkową. Śmiało można stwierdzić, że gdyby nie fenomenalny początek rundy jesiennej, drużyna trenera Mroczkowskiego opuściłaby szeregi Ekstraklasy. Były jednak momenty, w których czerwono-biało-czerwoni grali bardzo przyjemny futbol, co w porównaniu z młodą kadrą dawało nadzieje na dobrą przyszłość.
Wyniki Widzewa w rundzie wiosennej sezonu 2012/2013:
23.02.2013, Śląsk Wrocław – Widzew Łódź 2:1 (Wasiluk, Sobota – Pawłowski)
02.03.2013, Ruch Chorzów – Widzew Łódź 3:0 (Jankowski, Zieńczuk, Panka)
09.03.2013, GKS Bełchatów – Widzew Łódź 0:0
16.03.2013, Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 0:0
28.03.2013, Górnik Zabrze – Widzew Łódź 3:1 (Jeleń, Kwiek, Danch – Pawłowski)
08.04.2013, Widzew Łódź – Polonia Warszawa 3:2 (Batrović, Pawłowski, Broź – Kaczmarek s., Hołota)
14.04.2013, Pogoń Szczecin – Widzew Łódź 1:1 (Andradina – Stępiński)
19.04.2013, Widzew Łódź – Piast Gliwice 1:1 (Pawłowski – Robak)
26.04.2013, Wisła Kraków – Widzew Łódź 1:0 (Małecki)
04.05.2013, Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok 3:0 (Okachi, Stępiński, Broź)
10.05.2013, Lech Poznań – Widzew Łódź 4:0 (Możdzeń, Hamalainen, Ślusarski, Lovrencsics)
20.05.2013, Widzew Łódź – Lechia Gdańsk 1:2 (Broź – Duda, Machaj)
24.05.2013, Widzew Łódź – Legia Warszawa 1:1 (Broź – Saganowski)
30.05.2013, Korona Kielce – Widzew Łódź 0:0
02.06.2013, Widzew Łódź – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2 (Rybicki – Chmiel, Demjan)
Błażej
Czy ktos wie albo Kamil moze cos napisac czy gdy sezon ma byc wznowiony to pilkarze zarzad wraca do zakontraktowanych pieniedzy czy wobec kryzysu zwanego korona wirus dalej rezygnuja z czesci pieniedzy by pomoc Widzewowi? Chetnie bym sie dowiedzial.
Przecież pisali, że narazie zostają z zamrożonymi nawet w trakcie gry :)
Dzieki gdzies mi to umknelo
Pamiętam tą runde hańby, we Wrocławiu zaliczyłem swój ostatni wyjazd, a później był jeszcze ten festiwal żałości, który pokazał dobitnie że klub jest w formie rozkładu. Przypomniała mi się jeszcze żałosna scena z meczu przeciwko Podbeskidziu, gdzie część kibiców celebrowała bramki strzelone przez gości,a w samym klubie dominowało nastawienie by się podłożyć i spuścić z ligi GKS.