Dekada Widzewa, odc. 1: „Dominacja absolutna”

4 kwietnia 2020, 08:50 | Autor:

Pełną parą ruszył plebiscyt WTM i Radia Widzew na „Drużynę Dekady”. Ostatnie dziesięciolecie w wykonaniu łodzian to istna karuzela, pełna radości i smutków. Jako dopełnienie do wyborów najlepszej jedenastki zaprezentujemy podsumowanie zmagań Widzewa od rundy wiosennej sezonu 2009/2010 do rundy jesiennej obecnego. Przypomnimy Wam zarówno najlepsze występy czerwono-biało-czerwonych, ale nie zapomnimy też o tych, których mimo wszystko wolelibyśmy nie pamiętać. Na początek – wiosna 2010 roku!

Jubileuszowy 2010 rok RTS rozpoczął jako lider I ligi. Pierwszym krokiem w drugim stuleciu w historii klubu miało być wygranie rozgrywek na zapleczu Ekstraklasy i zapewnienie sobie awansu do piłkarskiej elity. Widzew spędzał na przedsionku najwyższej klasy rozgrywkowej drugi sezon z rzędu, mimo że rok wcześniej jego zawodnicy wywalczyli na boiskach promocję do wyższej ligi. Powód? Nałożona przez Polski Związek Piłki Nożnej kara za grzechy poprzednich właścicieli, którzy w okresie od sierpnia 2004 do maja 2005 mieli brać udział w procesie ustawiania meczów. Przez to klub z al. Piłsudskiego mógł zostać pierwszym w historii zespołem, który obroni tytuł mistrzowski w I lidze.

W rundzie jesiennej sezonu 2009/2010 Widzew nie miał sobie równych. Wygrał dwanaście meczów, pięć zremisował, a przegrał tylko dwa. W dziewiętnastu spotkaniach łodzianie grający pod wodzą Pawła Janasa uzbierali 41 punktów, dzięki czemu mieli sześć „oczek” przewagi nad drugą w tabeli Pogonią Szczecin i siedem nad rywalem zza między, ŁKS. Oglądanie drużyny prowadzonej przez byłego selekcjonera było czystą przyjemnością. Cytując klasyka: RTS grał skutecznie „zarówno w ofensywie, jak i w defensywie”. Warto nadmienić, że zespół stracił tylko osiem bramek, strzelając przy tym dwadzieścia osiem! Awans był bardzo blisko, a przygotowania do rundy rewanżowej mogły przebiegać w spokojnej atmosferze.

Prawie czteromiesięczna przerwa w rozgrywkach musiała się dłużyć kibicom w nieskończoność. Wszystkim, ale szczególnie tym Widzewa i ŁKS. Los bowiem sprawił, że pierwszym meczem rundy wiosennej miały być 60. Derby Łodzi. Dla fanów czerwono-biało-czerwonych nie mogło być piękniejszego scenariusza na rozpoczęcie świętowania stulecia istnienia klubu niż pokonania odwiecznego rywala! W końcu, 7 marca, kilkusetosobowa grupa kibiców przeszła tradycyjnym pochodem pod obiekt przy al. Unii, mimo zakazu wstępu na sam stadion. Niestety, nie udało im się zasiąść na trybunach.

Początek meczu był zaskakujący. Gospodarze szturmem ruszyli na bramkę Macieja Mielcarza, co zaowocowało golem autorstwa Rafała Kujawy. To zadziałało na widzewiaków jak płachta na byka, bo jeszcze przed przerwą RTS wyszedł na prowadzenie. Najpierw w 41. minucie meczu strzałem zza pola karnego Bogusława Wyparłę pokonał Darvydas Sernas, a trzy minuty później do siatki trafił Mindaugas Panka. Litewski duet razy dwa i Widzew do przerwy wygrywał w derbach! W drugiej części spotkania inicjatywa była zdecydowanie po stronie przyjezdnych. Z czasem piłkarze ŁKS tracili siły, widać było u nich brak porządnego przygotowania motorycznego i kondycyjnego. Czerwono-biało-czerwoni za to rozkręcali się z akcji na akcję! Na kolejnego gola trzeba było jednak czekać aż do 81. minuty meczu, kiedy świetne podanie Piotra Grzelczaka wykorzystał Łukasz Broź. Zespołowi trenera Janasa było jednak mało, bo już w doliczonym czasie gry swoje pierwsze w karierze derbowe trafienie zaliczył niezawodny Marcin Robak. Pogrom! Widzew wygrywa na boisku rywala zza miedzy aż 4:1! Pod stadionem na al. Piłsudskiego piłkarzy wita tłum kibiców. Jednym zdaniem: wymarzony początek rundy i kolejny krok w stronę awansu.

Tydzień po spotkaniu derbowym widzewiaków czekał kolejny wyjazd, tym razem trochę dalszy, bo do stolicy wielkopolski – Poznania. Mecz z tamtejszą Wartą miał być kolejnym sprawdzianem z gatunku tych „cięższych”. Jak się później okazało, łodzianie przeszli przez niego wzorowo, wygrywając 2:0. Na stadionie znajdującym się przy Drodze Dębińskiej znów skutecznością zabłysnął duet SernasRobak, RTS świętował zwycięstwo, a przewaga nad rywalami w tabeli wzrosła już do dziesięciu punktów. Po tygodniu granie wróciło na stadion przy al. Piłsudskiego. Do Łodzi przyjechał Dolcan Ząbki i.. wyjechał na tarczy. Widzew szedł jak taran, ograł gości 3:0, a do bramki znów trafił Robak. Oprócz niego strzelali jeszcze Panka oraz Macedończyk Dejan Miloseski, dla którego był to pierwszy, i jak się później okazało ostatni gol w czerwono-biało-czerwonych barwach.

Tydzień po spotkaniu z Dolcanem do „Miasta Włókniarzy” przybył lubelski Motor, który był jednym z głównych faworytów do spadku z ligi. Zespół z Lubelszczyzny przed meczem w Łodzi zajmował przedostatnie miejsce w tabeli, mając na koncie jedynie 16 oczek, gospodarze byli więc murowanym faworytem. Legendarny trener i wieloletni działacz Motoru, Kazimierz Górski, mawiał, że dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. Słowa te goście wzięli sobie głęboko do serca i 27 marca urwali faworyzowanemu rywalowi dwa punkty. Widzew zremisował 1:1, a do tego musiał odrabiać straty, bo w 51. minucie Mielcarz został pokonany z zrzutu karnego przez Michała Maciejewskiego. Radość lublinian nie trwała jednak długo, ponieważ siedem minut później tak pięknego, jak i szczęśliwego gola strzelił Dudu Paraiba, lobując dośrodkowaniem z rzutu wolnego golkipera przyjezdnych. W końcówce spotkania znów przypomniał o sobie Miloseski, ale jego uderzenie wylądowało na poprzeczce. Podział punktów z outsiderem i zimny prysznic dla podopiecznych Pawła Janasa. Strata dwóch oczek nie sprawiła jednak, że przewaga w tabeli stopniała. Wręcz przeciwnie, bo potknęła się każda drużyna z czołówki, na czele z wiceliderem ŁKS, który przegrał z GKS Katowice. Tego dnia ciekawie było też na trybunach – do Łodzi przyjechała duża grupa motorowców, a na płocie pod „Zegarem” spłonęły dwie flagi Chełmianki Chełm.

Frustracja spowodowana remisem zadziałała na RTS pozytywnie, bo w pierwszym kwietniowym spotkaniu Widzew wygrał w Ostrowcu Świętokrzyskim z tamtejszym KSZO 2:0. Obie bramki padły w pierwszej połowie spotkania, a do siatki trafiali Krzysztof Ostrowski i Piotr Kuklis. Zwycięstwo w tym meczu rozpoczęło serię trzech wygranych z rzędu. Łodzianie ogrywali też Wisłę w Płocku 1:0 i GKP Gorzów Wielkopolski u siebie 2:0. Dzięki tym wynikom, po 27 kolejkach czerwono-biało-czerwoni pewnie liderowali ligowej tabeli, mając trzynaście punktów przewagi nad drugą Sandecją i piętnaście nad trzecim Górnikiem Zabrze. W Łodzi już chyba nikt nie miał złudzeń, że sezon 2010/2011 spędzony zostanie w Ekstraklasie. Szampan powoli się chłodził.

W kolejnej serii spotkań na al. Piłsudskiego przyjechało Podbeskidzie Bielsko-Biała, a z nim… orkiestra genewska, która miała uświetnić wątpliwej jakości obchody 100-lecia klubu. Jako pierwsi prowadzenie za sprawą Sylwestra Patejuka objęli goście – stało się to już w 12. minucie meczu. Widzewiacy szybko odpowiedzieli, gola z rzutu karnego strzelił zaś Robak. Popularny „Robaczek” nie poprzestał jednak na jednej bramce – w 38. minucie znów trafił do siatki bielszczan, dając gospodarzom prowadzenie. Spotkanie zakończyło się jednak remisem, który swojemu zespołowi zapewnił Dariusz Kołodziej. Awans zbliżał się jednak wielkimi krokami – aby go sobie zapewnić, trzeba było wygrać dwa kolejne mecze. Niestety, łodzianom nie udało się już zwyciężyć w pierwszym, a po bezbramkowym remisie z Flotą Świnoujście radość trzeba było odłożyć na później.

Widzewiacy odbili sobie jednak wyjazdowym zwycięstwem nad GKS Katowice 3:0, a następnie udali się na hitowy pojedynek z wiceliderem ligi, Sandecją. Nowosądeczanie, choć walczyli o promocję, to wiadomo było, że nawet w przypadku sportowego awansu w Ekstraklasie prawdopodobnie nie zagrają, przede wszystkim ze względów infrastrukturalnych – ich stadion nie spełniał i tak już mocno naciągniętych przepisów licencyjnych. Mimo tych zawirowań, wszyscy zdawali sobie sprawę, że drużyna z województwa małopolskiego nie położy się przed liderującym w tabeli Widzewem. Oczekiwano dobrego i wyrównanego meczu, tym bardziej, że w całym sezonie gospodarze nie zanotowali na własnym obiekcie ani jednej porażki. Kombinacyjnej gry w Nowym Sączu kibice nie zobaczyli. Głównym winowajcą takiej sytuacji nie byli jednak piłkarze, a pogoda. System drenujący nie zadziałał tak jak powinien, ulewne deszcze sprawiły zaś, że zawodnikom przyszło grać na prawdziwym grzęzawisku. W tych okolicznościach widzewiacy poradzili sobie znakomicie. Dwie bramki Sernasa, dwie Grzelczaka, po jednej Ostrowskiego i Przemysława Oziębały. przyjezdni zaaplikowali gospodarzom sześć goli, samemu tracąc tylko jedną. 6:1! Czerwono-biało-czerwoni wrócili do Ekstraklasy z klasą… a ich fani wrócili do Łodzi ze sporymi problemami, spowodowanymi zalanymi drogami.

Po pięknym zwycięstwie z Sandecją, w klubie zaczęto szykować uroczystości z okazji awansu. Na termin mistrzowskiej imprezy wybrano ostatni mecz ligowy – z Górnikiem Zabrze. W międzyczasie Widzew wygrał z MKS Kluczbork 3:2, z Pogonią Szczecin 2:1, a w przedostatniej kolejce przegrał dość niespodziewanie 0:1 ze Zniczem w Pruszkowie. Co ciekawe, bramkę w tym spotkaniu zdobył były widzewiak, Marcin Rackiewicz. Nikt się tym jednak specjalnie nie przejął, bo w końcu nadszedł czas wyczekiwanej fety!

5 czerwca zapisał się w pamięci wielu fanów. Najpierw na bocznym boisku odbył się turniej kibiców, a później, punktualnie o godzinie 17:00, wychodzący z tunelu stadionu przy al. Piłsudskiego piłkarze ujrzeli piękna oprawę przygotowaną przez ultrasów! Pamiętne „Deja Vu”, rozciągnięte po prawie całej długości trybuny C, robiło wrażenie. Wrażenie robiła też gra samych zawodników Widzewa. Strzelanie rozpoczął Kuklis znakomitym uderzeniem idealnie w okienko bramki Sebastiana Nowaka. Dziesięć minut później swojego trzynastego gola w sezonie strzelił Sernas. Czerwono-biało-czerwoni grali jak z nut i po pierwszej połowie prowadzili 2:0. W drugiej części gry do siatki gości trafił jeszcze król strzelców I ligi, Robak. Fani czerwono-biało-czerwonych mogli zaśpiewać: „Kto tak gra, jak my gramy?!”, a następnie udać się świętować na Plac Wolności.

Widzew w cuglach wygrał rozgrywki na zapleczu Ekstraklasy drugi raz z rzędu, zostając pierwszym zespołem w historii zespołem, który obronił tytuł mistrzowski I ligi. Dwadzieścia trzy zwycięstwa, osiem remisów i tylko trzy porażki. 77 punktów na koncie, a do tego najlepsza ofensywa (62 strzelone gole) oraz najlepsza defensywa (17 straconych bramek). Sukces znakomicie wpasował się też w setną rocznicę powstania klubu. Piłkarze rozjechali się na zasłużone urlopy, a po powrocie z nich został już tylko okres przygotowawczy i wyczekiwana Ekstraklasa!

Wyniki Widzewa w rundzie wiosennej sezonu 2009/2010:

07.03.2010, ŁKS Łódź – Widzew Łódź 1:4 (Kujawa – Sernas, Panka, Broź, Robak)
13.03.2010, Warta Poznań – Widzew Łódź 0:2 (Robak, Sernas)
20.03.2010, Widzew Łódź – Dolcan Ząbki 3:0 (Panka, Robak, Miloseski)
27.03.2010, Widzew Łódź – Motor Lublin 1:1 (Dudu Paraiba – Maciejewski)
01.04.2010, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski – Widzew Łódź 0:2 (Ostrowski, Kuklis)
09.04.2010, Wisła Płock – Widzew Łódź 0:1 (Grzelczak)
23.04.2010, Widzew Łódź – GKP Gorzów Wielkopolski 2:0 (Robak, Sernas)
01.05.2010, Widzew Łódź – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 (Robak x2 – Patejuk, Kołodziej)
08.05.2010, Widzew Łódź – Flota Świnoujście 0:0
12.05.2010, GKS Katowice – Widzew Łódź 0:3 (Lisowski x2, Robak)
16.05.2010, Sandecja Nowy Sącz – Widzew Łódź 1:6 (Gawęcki – Sernas x2, Grzelczak x2, Ostrowski, Oziębała)
22.05.2010, Widzew Łódź – MKS Kluczbork 3:2 (Robak, Oziębała, Sernas – Sobota, Glanowski)
26.05.2010, Widzew Łódź – Pogoń Szczecin 2:1 (Grzelczak, Robak – Moskalewicz)
01.06.2010, Znicz Pruszków – Widzew Łódź 1:0 (Rackiewicz)
05.06.2010, Widzew Łódź – Górnik Zabrze 3:0 (Kuklis, Sernas, Robak)

Błażej

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciapaty
4 lat temu

Przyjemnie oglądało się tamten zespół, w pamięci zapadły mi szczególnie dwa mecze Derby Łodzi i rozbicie Sandecji, pamiętam ciśnienie jakie na trybunach wywołał mecz z Motorem i to jak ich zawodnicy kładli się po każdym kontakcie z piłką kradnąc cenne minuty. Pamiętam mecz z Górnikiem, wypchany do granic możliwości stadion i skwar jaki panował oraz to że w tamtym meczu grał tylko jeden zespół. Myślę że był to najlepszy Widzew ostatniego dwudziestolecia. Przy odpowiednim zarządzaniu dało się z tego projektu wyciągnąć znacznie więcej, co udowodniła chociażby kadencja Michniewicza i walka o puchary do ostatniej kolejki. Niestety Panu C. wbrew wszystkiemu… Czytaj więcej »

Andrzej S.
Odpowiedź do  Ciapaty
4 lat temu

Pamiętam jak dziś.
To były piękne dni.
Mam nadzieję, że jak już do tej pierwszej ligi trafimy,to też wyjdziemy z niej w niezłym stylu.

2
0
Would love your thoughts, please comment.x