D. Radowicz: „Niezbędna jest mentalność zwycięzcy”
7 stycznia 2020, 19:55 | Autor: KamilW piątek na parkiecie łowickiej hali pojawił się Damian Radowicz. Były piłkarz Widzewa wciąż amatorsko gra w futbol, ale skupia się na pracy trenera przygotowania motorycznego akademii łódzkiego klubu. Nie mogliśmy oczywiście odpuścić okazji, by z nim porozmawiać.
– To twoja kolejna wizyta na turnieju. Co sprawia, że chce się wracać do Łowicza?
– Jestem na „Gwiazdach na Gwiazdkę” po raz trzeci. Najważniejszy jest oczywiście wspólny cel i możliwość pomocy potrzebującym. Przy okazji można spotkać starych kumpli i pograć w piłkę.
– Nadal ciągnie do futbolu? Jesienią grałeś w Starcie Brzeziny.
– Ciągnie, chociaż już bardziej dla zabawy. Piłka wciąż jest mi bardzo bliska, a nie grałem w nią cztery lata. Fajnie, że zdrowie nadal pozwala mi, by chociaż w mniejszym wymiarze pobawić się w futbol. Uświadomiłem sobie, że to ostatnie lata, gdy mogę się jeszcze trochę poruszać, więc korzystam.
– Wystąpiłeś też w meczu z rezerwami Widzewa. Serce wtedy mocniej zabiło?
– To było bardzo fajne przeżycie, zwłaszcza że chłopaków z rezerw trenuję i spotykam się z nimi na co dzień. Na boisku dało się odczuć uznanie i szacunek z ich strony, co było świetne. Sportowo pokazali nam oczywiście, gdzie nasze miejsce. To taki plus w minusie, bo zawsze chcę oczywiście zwyciężać, ale jeżeli się nie udaje, to lepiej przegrywać z tymi, których znam i którym kibicuję.
– Jesteś trenerem przygotowania motorycznego w Akademii Widzewa. Opowiesz w skrócie, na czym polega twoja praca?
– Odpowiadam za wszystkie roczniki akademii. Wraz z Wiktorem Wróblem i Patrykiem Kaźmierowskim realizujemy plan motoryczny, podzielony na trzy specjalizacje. W poniedziałki Wiktor zajmuje się motoryką podstawową: poprawia mobilność, stabilność i elastyczność. We wtorki dla najstarszych roczników prowadzone jest wzmocnienie siłowe, a w czwartki odbywa się technika poruszania, poprawa szybkości i przyspieszenia pierwszych kroków pod piłkę nożną, w czym specjalizuję się ja. Bardzo się cieszę, że dyrektor Szymański zgodził się na naszą koncepcję. Wspólnie staramy się ją wdrażać i mam nadzieję, że efekty przyjdą za kilka lat.
– Ostatnie wyniki, jak choćby dwa awanse na poziom centralny, muszą cieszyć, choć pewnie powiesz, że nie są one najważniejsze.
– Dokładnie. Dla nas, jako akademii, najważniejsze jest to, żeby zawodnik grał w piłkę w pierwszej drużynie Widzewa, a najlepiej w reprezentacji Polski. Te wyniki jednak budują. Nie zapominajmy, że niezbędna jest też mentalność zwycięzcy. Cały czas staramy się wygrywać, ale tylko według określonej filozofii, którą trenerzy wdrażają krok po kroku.
– Według filozofii dominacji.
– O to właśnie chodzi i to chyba widać w naszych meczach. Chcemy grać w piłkę, utrzymywać się przy niej, tworzyć sytuacje. Myślę, że dla rozwoju tych zawodników jest to świetna rzecz. Najlepszą rekomendacją niech będzie to, że żałuję, iż nie urodziłem się trochę później.
– Jesteśmy w trakcie przerwy zimowej. W akademii to również okres, w którym buduje się przygotowanie motoryczne?
– W przypadku seniorskiego grania jak najbardziej, ale w akademii ten okres jest długofalowy. Realizujemy plan roczny, mamy podział na to, co wykonujemy w danym miesiącu. Zima jest natomiast czasem testów. Zaczynamy od sprawdzenia poziomu sprawności zawodników pod każdym kątem: zarówno mocy, szybkości czy motoryki podstawowej. Sprawdzamy wiek biologiczny, robimy analizy składu ciała, oceniamy wzorce ruchowe, wychwytujemy wady postawy. Dzięki temu wiemy, na jakim poziomie mamy graczy i co pół roku możemy monitorować ich postęp. Dla nas to bardzo przydatne, bo jesteśmy w stanie sprawdzić, czy nasza praca daje efekty.
– Zimą piłkarzy akademii czeka też wiele ciekawych sparingów.
– To jest dla nich świetne doświadczenie. Zdarza się, zwłaszcza w najmłodszych rocznikach, że Widzew wygrywa po 22:0. Tak skonstruowana jest liga, w tym wieku ciężko też o wiele wyrównanych drużyn. W przerwie można się za to zmierzyć z lepszymi zespołami i zobaczyć, w którym miejscu jesteśmy. Dla tych, którzy tak wysoko zwyciężają, to ważne również pod kątem mentalnym. Jeżeli ktoś im utrze nosa, to uświadomią sobie, że nie są jeszcze najlepsi na świecie, a jedynie w lidze. Żeby natomiast grać profesjonalnie, muszą wygrać rywalizację z całą Polską.
– Wiesz już, że praca trenera motorycznego to coś, co chcesz robić w życiu?
– Chce pomagać młodym zawodnikom, taką mam misję. Przygotowanie motoryczne pod piłkę nożną to coś, w czym czuję się bardzo dobrze. Mój przypadek pokazuje, jak ważny to element w piłce nożnej. Intensywność zwiększa się z roku na rok, każdy ma też coraz większą świadomość. Rozmawiałem kiedyś z Wojtkiem Szczęsnym i powiedział mi, że ma około jedenastu trenerów, w tym chyba sześciu od przygotowania motorycznego. To pokazuje, w jakim kierunku idzie futbol. Czuję, że mogę tych chłopaków dużo nauczyć, zwłaszcza że sam grałem w piłkę i to moja przewaga. Aktualnie moim priorytetem jest akademia, a docelowo jestem otwarty na pracę w seniorach. Z pokorą skupiam się na działaniu, jednocześnie mając marzenie o pracy z Widzewem w Lidze Mistrzów czy reprezentacji Polski.
– Ambitne plany.
– Najpierw marzyłem, żeby grać w piłkę w Widzewie – grałem. Później, żeby być w nim trenerem – jestem. Dlaczego więc marzenie o pracy w Lidze Mistrzów czy reprezentacji miałoby się nie spełnić?
– Czego jeszcze mogę życzyć na nowy rok zarówno tobie, jak i twoim podopiecznym?
– Przede wszystkim zdrowia, bo ono jest podstawą wszystkiego, chociaż ostatnio słyszałem, że na Titanicu zdrowie mieli, a nie mieli szczęścia, więc może też szczęścia. Dodałbym jeszcze życzenie mentalności zwycięzcy, bo jeżeli będziemy ją mieli, to nawet przegrywając od czasu do czasu nauczymy się wygrywać. Porażki to naturalna część drogi na szczyt. Ważne, jak do nich podchodzimy, czy nas motywuje, czy zniechęca. Życzyłbym sobie tego „widzewskiego charakteru” dla zawodników Akademii Widzewa, no i pozytywnej energii dla wszystkich!
Rozmawiał Kamil
Z tego co pamiętam to mecz rezerw z brzezinami był w tamtym roku . I raczej nie pracował z rezerwami a z najmlodszymi. Zresztą teraz też chyba nie, chociaż tego pewny akurat nie jestem. Tak czy inaczej życzę powodzenia i samych sukcesow
Pięknie powiedziane, szkoda że akademia i podmioty z nią współpracujące zamiast budować w dzieciakach umiejętności i wszechstronność gry zajęły się grą o jak najlepszy wynik. A wszystkie rozmowy o rozwoju kończą się na konferencjach PZPN. Jak wracają do klubu następuje powrót do gry o wynik. A później się dziwimy, że seniorzy sobie nie radzą za granicą. Jak oni nie potrafią się odnaleźć ustawieni metr dalej jak grali przez całe juniorskie życie