D. Radowicz: „Musimy uświadamiać, że to maraton, a nie sprint”
17 stycznia 2022, 21:00 | Autor: KamilWiele znakomitości pojawiło się w piątek w Łowiczu, by wziąć udział w kolejnej edycji turnieju charytatywnego „Gwiazdy na Gwiazdkę”. Wśród nich nie zabrakło widzewiaków, choćby Damiana Radowicza. Chwilę z nim porozmawialiśmy – nie tylko o imprezie, ale też o współpracy z Akademią Widzewa i o Filipie Zawadzkim.
– Kolejny raz widzimy się podczas „Gwiazd na Gwiazdkę”. W tym roku turniej jest dla ciebie bardzo udany, bo twoja drużyna zwyciężyła, a ty zdobyłeś trzy bramki.
– Trzy bramki, a do tego chyba pięć asyst (śmiech). Oczywiście to jest sprawa drugorzędna, bo w „Gwiazdach na Gwiazdkę” chodzi o to, żeby pomagać. Przyjeżdżam tu regularnie, ponieważ ta inicjatywa jest „top of the top”. Szykuje się nowy rekord, więc można się tylko cieszyć.
– Co przyciąga cię do Łowicza?
– Przede wszystkim sama inicjatywa, a oprócz tego panująca tutaj atmosfera i fantastyczni ludzie. Fajnie się spotkać nie tylko z osobistościami ze świata piłki, ale też z innych dziedzin. Mogliśmy trochę porozmawiać, wymienić doświadczenia. Jest duże widzewskie grono, zarówno piłkarze, którzy niedawno zakończyli karierę, jak Marcin Robak, ale też ci, którzy nadal grają.
– Na parkiecie było widać, że ty wszystkiego jeszcze nie zapomniałeś.
– Dziękuję, miło to słyszeć. Jak to mówi, takich rzeczy się nie zapomina, chociaż prawdą jest fakt, że tej piłki u mnie coraz mniej. Z tego powodu bardzo cieszę się z takich inicjatyw, zawsze jestem na tak, zwłaszcza jeżeli przy okazji można pomóc. Nie ma co ukrywać, że w tym roku miałem bardzo mocną drużynę, a z dobrymi zawodnikami gra się dużo lepiej.
– Współpraca z Akademią Widzewa pochłania mnóstwo czasu?
– Na pewno. Współpracujemy już ponad cztery lata, wszystko idzie do przodu. Bardzo budujący jest fakt, że coraz więcej zawodników, z którymi zaczynaliśmy pracę, gdy ci byli małymi chłopcami, wchodzi na seniorski poziom. Jeden wszedł nawet do pierwszej drużyny Widzewa i z tego się bardzo cieszę. Liczę jednak na więcej. Wierzę w to, że wkrótce oglądając telewizję będę widział wielu tych piłkarzy. Kluczowa jest w tym wszystkim cierpliwość.
– Piłkarzem, o którym mówiłeś, jest oczywiście Filip Zawadzki. Prowadzisz go od dawna, więc gdy zadebiutował w pierwszym zespole, duma musiała cię rozpierać.
– Rozpierała, ponieważ wiem, jak długofalowy jest to proces, jak wiele rzeczy musi się ze sobą zgrać. Mam tę przyjemność, że z Filipem znamy się ponad pięć lat. Jego historia może być prawdziwą inspiracją. To był jeden z mniejszych zawodników, jego wiek biologiczny był o trzy lata niższy od jego kolegów. Nie wyróżniał się, nie grał w kadrze Łodzi. Na tym etapie wielu młodych chciałoby wszystko na już, dlatego naszą rolą jest uświadamianie, że to jest proces.
– To pomaga?
– Swego czasu Filip był jednym z najwolniejszych zawodników w drużynie, zaś teraz zrobił w tym aspekcie olbrzymi progres. Kluczowa jest świadomość. Musimy uświadamiać nie tylko zawodników, ale też ich rodziców, że to jest maraton, a nie sprint. Filip to najlepiej pokazuje. Przed nim oczywiście wciąż bardzo daleka droga – na razie zrobił jeden krok i to jest super. Niech młodzi gracze szukają swoich szans i będą cierpliwi. Bo po prostu się da.
– Liczysz na to, że inni podążą tą drogą?
– Jestem przekonany, że tak będzie. Zarówno ja, jak i wszyscy trenerzy, z którymi mam okazję współpracować, zrobimy wszystko, żeby tak było. Widzimy coraz większe rezerwy w sferze mentalnej, w sferze otoczenia, nastawienia i dbania o aspekty pozaboiskowe. To może robić wielką różnicę. Czuję, że jeszcze bardzo dużo jest do zrobienia. Wierzę, że jeżeli zawodnicy i ich rodzice będą patrzyli na to w szerokiej perspektywie, szansa na sukces będzie większa.
Rozmawiał Kamil
Szkoda panie Damianie że nie macie fili we wschodniej cześci miasta
Chociaż uważam, że to tylko kwestia czasu
Dziękuje za wiarę ;)