D. Mąka: „To była miłość od pierwszego wejrzenia”
19 marca 2020, 08:55 | Autor: KamilJednym z największych pechowców ostatnich miesięcy jest Daniel Mąka. Pomocnik Widzewa najpierw doznał kontuzji, która wyłączyła go z gry na blisko pięć miesięcy, a gdy już wrócił do treningów na pełnym obciążeniu, rozgrywki zawieszono z powodu epidemii koronawirusa.
Doświadczony zawodnik rozpoczął pracę z drużyną w poprzednim tygodniu. Jak się czuje? „Wszystko jest już w porządku, jeśli chodzi o mój powrót do zajęć po kontuzji. Po meczu z Górnikiem Łęczna od poniedziałku byłem w pełnym mikrocyklu przygotowań do spotkania ze Skrą. Ćwiczenia zaliczałem bez bólu i w pełnym wymiarze czasowym. W sumie to była dla mnie zagadka. Nie wiedziałem jak będę się prezentował i czy to pozwoli mi wskoczyć do kadry meczowej” – zdradził w rozmowie z widzew.com.
Teraz Mąka, podobnie jak reszta drużyny, przeszedł na tryb ćwiczeń indywidualnych. „Mamy normalnie do wykonania codziennie dany zestaw ćwiczeń, w warunkach domowych i około domowych. Trzeba do tego sumiennie podejść i ćwiczyć według napisanego planu, bo tak naprawdę nie wiemy, kiedy może nastąpić ponowny start rozgrywek. Kto wykona rozpiskę rzetelnie, ten będzie miał przewagę nad innymi, gdy znowu zaczniemy grać. Dla mnie jest to dodatkowy czasowy bonus, żeby lepiej popracować nad nogą” – przyznał w rozmowie.
Według pomocnika, są dwa najważniejsze elementy rehabilitacji po kontuzji. Pierwszy to niewyznaczanie sobie dokładnego terminu powrotu do zdrowia. A drugi? „Pozytywne nastawienie. Przecież od momentu kontuzji do wyjścia na trening z drużyną minęło cztery i pół miesiąca. Każdy etap takiej rehabilitacji jest ciężką robotą. Zarówno dla piłkarza, jak dla lekarzy i fizjoterapeutów. Sam mogę przyznać, że to jest tak, jak w codziennym życiu każdego człowieka. Masz dobry tydzień albo jeszcze dłuższy okres, ale trafiają się też te gorsze dni, kiedy wszystkiego się odechciewa. Bywały takie momenty, gdy przez kilka dni ćwiczyło mi się fajnie i myślałem, że już witam się z gąską i będzie coraz lepiej. Ale przychodził jeden dzień zwątpienia i wracałem do poprzedniego etapu zajęć” – przyznał były kapitan Widzewa.
Mąka to jeden z trzech obecnych graczy łodzian, który trzy lata i jeden dzień temu wystąpił w meczu otwarcia stadionu z Motorem Lubawa. Jak go wspomina? „Pamiętam, że wtedy nikt z drużyny tak naprawdę nie wiedział, z czym to się je, jeśli chodzi o grę na takim obiekcie i przy tak licznej publice. Dużo się o tym wtedy mówiło wśród kibiców i mediów, dlatego starano się nas od tego odciąć i pamiętam, że pojechaliśmy na takie mini zgrupowanie, żeby się odizolować. Waga tego wydarzenia była bardzo duża, o czym świadczyła nasza gra w meczu z Motorem Lubawa. Wygraliśmy 2:0, ale uważam, że to spotkanie wyglądałoby zupełnie inaczej, gdybyśmy zagrali je teraz, już mając doświadczenie gry na tym stadionie” – wyjawił 31-latek.
Choć pomocnik wspomina tamten sezon z rozrzewnieniem, za swój najlepszy okres gry w Widzewie uważa ostatnie pół roku. „Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia, ze wzajemnością. Co mogłem, oddawałem klubowi i kibicom na boisku – tak jest do teraz. A ta seria na początku była bardzo dobra. Tamten sezon miałem fajny, bo strzeliłem 17 goli. Potem, patrząc na moje statystyki, można powiedzieć, że miałem tendencję spadkową. Jednak z perspektywy czasu mogę to porównać i powiedzieć, że to ostatnie pół roku za trenera Marcina Kaczmarka było dla mnie najlepsze w Widzewie, jeśli chodzi o jakość mojej gry i wykonywanie zadań na boisku” – dodał Mąka.
Pełną treść wywiadu z Danielem Mąką znaleźć można TUTAJ.