D. Kostkowski: „To może być jeden z moich najważniejszych sprawdzianów”
4 listopada 2017, 11:37 | Autor: RyanMiał być liderem obrony Widzewa, a niemal całą rundę jesienną spędził na ławce rezerwowych. Teraz to Damian Kostkowski skorzysta na pechu kolegi z zespołu i być może wskoczy do składu na dłużej. Co mówił WTM przed meczem z ŁKS Łomża?
– Zespół z Łomży znajduje się tuż nad strefą spadkową. Czeka was łatwe spotkanie, czy może jednak niekoniecznie?
– Myślę, że do każdego przeciwnika przygotowujemy się tak samo. Mecz z Łomżą nie będzie na pewno meczem łatwym. Jak widać, z każdym przeciwnikiem nie gra nam się zbyt lekko, bo rywale naprawdę pokazują swoją walecznością i charakter. Przeciwnik udowadnia, że czasami nie tylko umiejętności grają. Do meczu z tym zespołem jesteśmy przygotowani na 100%, nawet na 120%. Pamiętajmy, że w naszym zespole odpadły nam dwa ogniwa: Michał Miller i Radek Sylwestrzak. Myślę, że z tyłu nie będzie większych zmian, ale na pewno w ofensywie będzie to dla nas spora strata.
– Po meczu w Wikielcu mówiliście, że chcecie zmazać plamę, jednak nie do końca się to udaje. Choć nie przegrywacie, gra nie wygląda zbyt dobrze. Co według ciebie jest tego powodem?
– Ciężkie pytanie. Myślę, że najlepiej jest o to zapytać trenera.Ciężko mi coś powiedzieć na ten temat, patrząc tylko z boku. Z jednej strony chciałoby się wejść i pomóc, z drugiej nie jest to możliwe. Ciężko znaleźć przyczynę. Robimy od samego początku przygotowań z trenerem cały czas to samo. Może jakaś chwila słabości, lekkie zmęczenie, coraz większa presja?
– Do tego doszła porażka w Wiśniowej Górze. Przywiązujecie do tego dużą wagę?
– Na pewno jest to strata dla tych, którzy mało grają. Jak na przykład ja. Był to jedyny sposób, żeby tę jednostkę meczową rozegrać. Tak jak trener sam podkreślił, był to sprawdzian dla tych, którzy grają mniej, bo on po tych spotkaniach pucharowych oceni, czy zmiennicy dają radę. Odpadając z pucharu sobie to zablokowaliśmy.
– W ostatnim meczu z Polonią, pierwszy raz pod wodzą Franciszka Smudy jako pierwsi straciliście bramkę i musieliście gonić wynik. Na szczęście udało się wywieźć z Warszawy punkt. Jak oceniasz to spotkanie?
– Polonia tak naprawdę nie stworzyła sobie w pierwszej połowie zbyt dużo okazji. No może oprócz tego strzału w poprzeczkę. Myślę, jak większość – mecz na remis. W drugiej połowie już chyba przejęliśmy inicjatywę. Nie mieliśmy nic do stracenia przegrywając 0:1. Cały czas brakuje nam skuteczności. Kreowaliśmy sytuacje, może nie 100%, ale były. Ciężko powiedzieć z czego to się bierze. Jeśli chodzi o sam mecz z Polonią, myślę, że remis to wynik zasłużony. Dobrze, że podnieśliśmy się po tej stracie bramki. Nie załamaliśmy się i dążyliśmy do tego, żeby doprowadzić do remisu. Potem może zabrakło minut.
– Czyli szanujemy punkt?
– Trzeba się z niego cieszyć. W tej lidze, tak jak w tamtym sezonie, decydują ostatnie minuty. Na koniec zadecyduje to o tym, kto awansuje. Myślę, że ten sezon może być podobny. Trzeba grać do końca i nie załamywać się. Jest to ciężka i specyficzna liga, tym bardziej, że awansuje tylko jedna drużyna. Utrzeć nosa może nam sporo drużyn. Większość tego chce, bo tylko to mogą zwojować.
– Sytuacja z kibicami też była ostatnio napięta. Jak teraz wyglądają te stosunki? Możecie liczyć na głośny doping?
– Najbardziej napięta była chyba po meczu z Pelikanem. To już zostało wyjaśnione. Teraz w szatni się o tym nie mówi. Jest cisza. Myślę, że kibice wierzą w nas do końca. Nie ma co ukrywać, jakby była cały czas taka napięta atmosfera, to nie zmierzałoby to ku dobremu. Teraz w głowie siedzi nam kolejny mecz.
– Mówiłeś, że nie przyszedłeś do Widzewa, by siedzieć na ławce, jednak miałeś niewiele okazji, żeby móc się pokazać. Dzisiaj w końcu dostaniesz szansę.
– No dokładnie. Nie po to przyszedłem, a jednak okazało się zupełnie inaczej. Na pewno nie jest to okres dla mnie łatwy. Myślę, że nie będę się zbytnio spinał, chce się pokazać z jak najlepszej strony. Ale wiem, że łatwo jest się przemotywować. Na dzień dzisiejszy podchodzę do tego z chłodną głową. Wyjdę na boisko i będę robił to, co umiem najlepiej. Będę starał się grać pewnie z tyłu. Chyba, że coś na stałym fragmencie mi spadnie na głowę. Byłoby super.
– Odczuwasz jakąś presję, że to może być ostatnia możliwość do przekonania do siebie trenera Smudy?
– Jestem świadomy tego, że może być to mój jeden z ważniejszych sprawdzianów. Bardzo łatwo jest się przemobilizować. Nie zawsze na boisku wychodzi tak, jak się chce. Przekonałem się o tym na swojej skórze. To trener zdecyduje, czy widzi we mnie potencjał. Taki jest zawód piłkarza. Trzeba liczyć się z tym lepszymi i gorszymi chwilami. To pół roku nie było dla mnie zbyt dobre. Tak, jak się początek dobrze zapowiadał, tak im dalej w las, tym gorzej. Pozostało mi pokazać się z jak najlepszej strony.
Rozmawiała Martyna