Czy można się cieszyć z remisu z Cracovią? (analiza)
12 lutego 2025, 20:42 | Autor: RedakcjaZa zespołem Daniela Myśliwca drugie spotkanie w rundzie wiosennej. Tym razem przyniosło punkt, ale wielu kibiców do końca nie wie, czy należy cieszyć się z remisu z Cracovią, czy żałować braku zwycięstwa. Przedstawiamy naszą analizę niedzielnych zawodów.
Pierwsze tegoroczne domowe starcie Widzewa Łódź niewątpliwie było wyczekiwane przez wszystkich sympatyków klubu. Wraz z nadejściem niedzielnego popołudnia w końcu mogliśmy uczestniczyć w wydarzeniu, które każdy kibic uwielbia. Mogliśmy zasiąść na trybunach „Serca Łodzi”, ubrani w czerwono-biało-czerwone barwy – całymi rodzinami, przyjaciółmi czy znajomymi z jednego sektora. Pod względem frekwencji stadion Widzewa zawsze zaskakiwał pozytywnie. Dodatkowe wsparcie piłkarze zapewne odczuli dzięki dopingowi wielu młodych zawodników z klubów partnerskich oraz ośrodków „Młodego Widzewa„, którzy zostali zaproszeni na mecz. Dziś już wiemy, że choć ich obecność nie miała większego wpływu na wynik sportowy, to na pewno zaszczepiła w nich sympatię do łódzkiego klubu.
Czy remis 1:1 z rewelacją sezonu, jaką jest Cracovia, przy obecnym składzie można uznać za sukces? Czy Widzew mógł dać z siebie więcej? Czy presja trybun pomaga zespołowi? Czy sędziowie prowadzili zawody na odpowiednim poziomie? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć poniżej.
Rozdział 1 – Dalsze problemy kadrowe w każdej formacji
Po tygodniu od ostatniej ligowej potyczki sytuacja kadrowa Widzewa wcale nie uległa znaczącej poprawie. Najistotniejszą zmianą był przede wszystkim powrót do treningów jedynego dostępnego nominalnego prawego obrońcy – Marcela Krajewskiego. Ze względu na krótki czas przygotowań było jasne, że młodzieżowiec nie będzie w pełni dyspozycji dla trenera Myśliwca. Szkoleniowiec, wspólnie z fizjoterapeutami, ocenił możliwości Krajewskiego na około 30 minut gry. W związku z tym powrócono do pierwotnego rozwiązania, w którym rolę prawego obrońcy pełnił Paweł Kwiatkowski. Był to jego drugi ligowy występ w karierze, i to na nienaturalnej dla siebie pozycji, co stanowiło spore wyzwanie.
Kogo zabrakło? Do nieobecności niektórych zawodników kibice będą musieli się przyzwyczaić, ponieważ na razie nie zapowiada się na szybki powrót Juana Ibizy, Kamila Cybulskiego czy Bartłomieja Pawłowskiego. Wydaje się, że najbliżej wznowienia treningów z zespołem jest Lirim Kastrati, który – w obliczu przedwczesnego opuszczenia boiska przez Krajewskiego – może być jedyną nadzieją na załatanie dziury na prawej obronie. Z powodu uzbierania czterech żółtych kartek w meczu z „Pasami” nie mógł wystąpić Jakub Sypek. Warto również wspomnieć o zakończeniu przygody z Widzewem przez Imada Rondicia, co sprawiło, że Daniel Myśliwiec ponownie stanął przed dylematem dotyczącym obsady pozycji napastnika. W porównaniu do poprzedniego ligowego spotkania pierwszym wyborem został Said Hamulić, zastępując Huberta Sobola.
Duże zaniepokojenie wśród kibiców wzbudził brak Frana Alvareza w wyjściowej jedenastce. Wszystkich zaniepokojonych fanów pragniemy uspokoić – Hiszpan nie doznał żadnej kontuzji. Jego mniejszy wymiar czasowy był spowodowany chorobą, którą zgłosił dzień przed meczem.
Widzewiacy tym razem wyszli w lepiej znanej formacji 4-2-3-1. Pozycja bramkarza w tym sezonie jest bezdyskusyjna – jeśli nie dojdzie do kontuzji lub innej nieprzewidzianej sytuacji, Rafał Gikiewicz pozostaje pewniakiem do gry. Środek bloku defensywnego tworzyli Luis Silva i Mateusz Żyro, których wspierali Samuel Kozlovsky z lewej oraz wcześniej wspomniany Kwiatkowski z prawej strony. Trener łodzian postawił na sympatycznego Portugalczyka zamiast Polydefkisa Volanakisa, który – naszym zdaniem – w meczu z Lechem zaprezentował się lepiej od swojego konkurenta. Wpływ na tę decyzję mógł mieć niedostatek znajomości taktyki oraz mniejsze doświadczenie w już i tak stosunkowo niedoświadczonym składzie.
Kolejnym problemem przy ustalaniu składu był wybór skrzydłowych. Na lewej stronie pozostał Jakub Łukowski, natomiast duże trudności sprawiła obsada prawej flanki. Gong nie zaprezentował w poznańskiej inauguracji nic, co uzasadniałoby jego obecność w wyjściowym składzie na mecz z Cracovią. Do tej roli szykowany był Alvarez, jednak choroba Hiszpana pokrzyżowała te plany, dlatego usiadł tylko na ławce rezerwowych. Wybór ostatecznie padł na Nikodema Stachowicza – kolejnego 18-latka w zespole, który przed tygodniem zaliczył debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bardzo nietypowa była także obsada środkowych pomocników. Po raz pierwszy w tym sezonie od pierwszej minuty wspólnie wystąpili Marek Hanousek i Juljan Shehu. Ostatnie takie wydarzenie miało miejsce 11 listopada 2023 roku w zremisowanym 1:1 meczu przeciwko Zagłębiu Lubin. Rolę „dziesiątki”, czyli ofensywnego pomocnika, pełnił Sebastian Kerk.
Wyjściowa jedenastka na spotkanie z „Pasami” ewidentnie nie wzbudzała strachu u przeciwnika, ani entuzjazmu wśród kibiców. Przede wszystkim obawy budziła prawa strona boiska. Łączne doświadczenie Pawła Kwiatkowskiego i Nikodema Stachowicza, i to nie tylko na poziomie Ekstraklasy, ale w ogóle na szczeblu centralnym, wynosiło zaledwie dwa spotkania. Trzeba przyznać, że mimo młodego wieku obaj zostali wrzuceni na głęboką wodę. Gdyby cała kadra była dostępna na to spotkanie, każdy z nich miałby problem, aby znaleźć się nawet na ławce rezerwowych. Jednak przy tak okrojonym składzie Myśliwiec całkiem dobrze poukładał drużynę. Warto również zwrócić uwagę na doświadczenie rezerwowych desygnowanych na ten mecz – łącznie wszyscy potencjalni zmiennicy rozegrali 127 spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej, z czego lwią część, bo aż 47 meczów, stanowił dorobek Alvareza.
Rozdział 2 – Gra w obronie
Wraz z pierwszym gwizdkiem rozpoczynającym spotkanie pojawiły się obawy, czy wyciągnięto wnioski z poprzedniego ligowego pojedynku. Najpoważniejszym błędem w tamtym meczu było przede wszystkim pozostawianie rywalom zbyt dużej przestrzeni do gry. Pierwszy test nadszedł już w 1. minucie, kiedy to Benjamin Kallman oraz Ajdin Hasić zostali skutecznie przyblokowani przez Marka Hanouska i Juljana Shehu, co uniemożliwiło im dalszy rozwój akcji.
Dobra kontrola piłki w wykonaniu Samuela Kozlovskiego, który, osłaniając futbolówkę, zdołał wywalczyć dla łodzian wyrzut z autu.
W 8. minucie spore zamieszanie w polu karnym próbował wykorzystać Virgil Ghița, lecz natychmiast doskoczył do niego kapitan Widzewa, Marek Hanousek, skutecznie blokując strzał.
Trzy minuty później spora niefrasobliwość Czecha w rozegraniu piłki sprawiła, że uderzenie Micka van Burena mogło zakończyć się tragicznie dla Widzewa. Futbolówka odbiła się od uda Mateusza Żyry i o centymetry minęła słupek bramki Rafała Gikiewicza.
W tym rozdziale skupimy się wyłącznie na aspektach gry obronnej czerwono-biało-czerwonych. Z perspektywy kibica kuriozalna jest strata bramki chwilę po tym, jak samemu się ją zdobyło. W 16. minucie zabrakło większej determinacji w próbie zatrzymania rozpędzonego Kallmana. Zarówno Kwiatkowski, jak i Żyro pozostawili szybkiemu Finowi zbyt dużo miejsca na swobodne wejście w pole karne. Przysłowiowym gwoździem do trumny była interwencja Hanouska, który ewidentnie faulował rywala, przyczyniając się bezpośrednio do podyktowania rzutu karnego dla gości.
Ponownie złe ustawienie formacji defensywnej Widzewa niemal skończyło się stratą bramki. Mający sporo miejsca David Olafsson bez problemu dośrodkował na głowę niepilnowanego środkowego obrońcy Cracovii (!), Jakuba Jugasa. Strzał Czecha odbił się od poprzeczki, dzięki czemu bramkarz łodzian mógł odetchnąć z ulgą.
O ile w pierwszej połowie raczej szczelnie pilnowaliśmy naszego pola karnego (np. w 45. minucie), to wraz z upływem drugiej części spotkania miejsca robiło się coraz więcej. Dobrze dysponowany w tym meczu Gikiewicz zachowywał koncentrację przez całe spotkanie. Dlatego nawet gdy piłka minęła całą linię obrony, był w stanie zatrzymać zagrożenie poprzez dalekie wybicie lub obronienie potężnego uderzenia, tak jak miało to miejsce w 65. minucie meczu.
Poprawę w grze obronnej miała zapewnić zmiana Marcela Krajewskiego za opadającego już z sił Pawła Kwiatkowskiego. Niestety poziom gry na prawej stronie wcale nie uległ poprawie. Można nawet postawić tezę, że wyglądała jeszcze gorzej. Dobitnym przykładem jest sytuacja z 63. minuty, kiedy piłka trafiła do pozostawionego bez opieki Olafssona. Całe szczęście, że Islandczyk nie opanował futbolówki, a widzewiacy zdołali oddalić zagrożenie poza pole karne.
Błędy w grze nie były jedynym zmartwieniem dla „Kraja„, jak i trenera Myśliwca. Z powodu urazu defensor musiał przedwcześnie opuścić boisko po zaledwie dwudziestu czterech minutach gry. W jego miejsce wszedł Polydefkis Volanakis, co wymusiło zmianę ustawienia łodzian z 4-2-3-1 na 3-4-3.
Rozdział 3 – Pośpiech, czyli brak chłodnej głowy
Zdecydowanie w grze widzewiaków przeciwko Cracovii w wielu akcjach pojawiał się ten sam błąd. Łodzianie, gdy wchodzili w wolne przestrzenie, zbyt szybko pozbywali się piłki. Wielu kibiców może uznać to za atrakcyjne dla oka, jednak w wielu przypadkach chłodna głowa i opanowanie prawdopodobnie przyniosłyby większą korzyść.
Przy licznych próbach dośrodkowań starano się zagrywać piłkę w pełnym biegu i pod dużym kątem do linii bramkowej. Pomimo wolnej przestrzeni często decydowano się na dogranie futbolówki w pole karne, gdzie znajdował się jedynie jeden napastnik – dodatkowo dobrze pilnowany przez kilku obrońców gości. Z tego powodu żadna z dwóch prób dośrodkowania Kwiatkowskiego (przedstawiona sytuacja z 3. minuty) nie była celna. Młodzieżowiec dobrze wybiegał na wolne pole, jednak finalizacja jego działań pozostawia wiele do życzenia.
Podobne błędy można było zauważyć w co najmniej dwóch sytuacjach. W 30. minucie Sebastian Kerk wykonał dośrodkowanie do osamotnionego Saida Hamulicia, który był otoczony przez kilku obrońców Cracovii. Abstrahując od celności podań Niemca – które w tym meczu były dalekie od tych, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić – takie zagranie oceniam jako niepotrzebne i przedwczesne. Bliźniaczo podobna sytuacja miała miejsce w 39. minucie, kiedy Samuel Kozlovsky próbował dorzucić piłkę do ponownie osamotnionego Bośniaka, którego pilnowało aż czterech graczy gości.
Przechodząc do gry naszego napastnika, widać było jego chęć brania odpowiedzialności za akcje ofensywne oraz dużą determinację w dążeniu do zdobycia bramki. W 13. minucie, po fenomenalnym rajdzie, Hamulić perfekcyjnie minął Jugasa i miał przed sobą już tylko Amira Al-Ammariego. Znając swoje położenie, Irakijczyk postawił wszystko na jedną kartę i zdecydował się na desperacki wślizg, próbując uprzedzić Bośniaka. Napastnik. widząc to, natychmiast oddał strzał w stronę bramkarza. Wydaje nam się jednak, że „Hamu” znalazłby się w znacznie lepszej sytuacji, gdyby zdecydował się na przełożenie piłki na drugą stronę i minięcie ostatniego zawodnika „Pasów”.
Sporą pazernością wykazał się chwilę później Bośniak. Kerk swoim podaniem chciał uruchomić wbiegającego w pole karne napastnika. Pomimo utraty kontroli nad piłką, presja snajpera spowodowała poważny błąd obrońcy Cracovii. Niefortunne wybicie Olafssona odbiło się od wewnętrznej strony słupka, dzięki czemu wyszliśmy na prowadzenie.
Jak dobrze wiemy, radość z bramki nie trwała długo – zaledwie trzy minuty. Wraz ze wznowieniem gry z koła środkowego czerwono-biało-czerwoni błyskawicznie ruszyli do ataku, starając się ponownie objąć prowadzenie. Wydaje się, że najlepszą okazję na gola w tym meczu stworzyli w 19. minucie po składnej, koronkowej akcji. Niestety strzał Hamulicia został w ostatniej chwili zablokowany przez Al-Ammariego.
Umiejętności Saida są widoczne gołym okiem. W obliczu definitywnego odejścia Imada Rondicia to właśnie on wydaje się pewniakiem do gry na pozycji napastnika. Każdy wyczekuje jego premierowego ligowego gola w barwach Widzewa. Wydaje nam się, że gdy zacznie częściej grać dla drużyny (a nie tylko na siebie, jak ma w zwyczaju) i w końcu zdobędzie pierwszą bramkę, powinien się odblokować i regularnie trafiać do siatki rywali. Poniżej znajduje się próbka jego umiejętności z niedzielnego meczu, po którym „Hamu” otrzymał wielkie brawa od całego stadionu.
Jak wspomniano wcześniej w analizie, Sebastian Kerk miał wyraźnie rozregulowany celownik. Najdobitniejszym tego przykładem – co zauważyło wielu obserwatorów – było jego fatalne wykonywanie stałych fragmentów gry. Wiele jego prób nie przechodziło nawet pierwszego obrońcy, co ułatwiało zawodnikom Cracovii oddalanie zagrożenia. Szczególnie widoczne było to w 19. i 76. minucie.
Szybka gra na jeden kontakt jest dla kibiców efektowna i satysfakcjonująca do oglądania, ale wymaga od piłkarzy wysokich umiejętności. Niestety zarówno podanie Marcela Krajewskiego w 70. minucie, jak i Frana Alvareza w 74. minucie znacząco odbiegały od tego poziomu. W pierwszej sytuacji zbyt lekkie odegranie do wybiegającego na wolną pozycję Stachowicza bez problemu zatrzymał Virgil Ghița. W drugiej natomiast, Hiszpan zbyt apatycznie i niedokładnie próbował dograć piłkę do swojego napastnika, co zakończyło się stratą.
Nie sposób też nie wspomnieć o żenującym zachowaniu części „fanów” od momentu pojawienia się na boisku Gonga. Choć Nigeryjczyk zawodzi od dłuższego czasu, to frywolne okrzyki i rzucane pod jego adresem obelgi przy każdym kontakcie z piłką wcale mu nie pomagają. Nie biorąc pod uwagę reakcji trybun, nadal pozostaje zagadką, co Gong próbował zrobić w 90. minucie. Zamiast skorzystać z wolnej prawej strony i popędzić w kierunku bramki, w niezrozumiały sposób zwolnił akcję, pozwalając przeciwnikowi na całkowitą odbudowę formacji defensywnej.
Rozdział 4 – Analiza gry prawej flanki Widzewa
Dla każdego fana łódzkiego klubu wielką niewiadomą była postawa zarówno prawego obrońcy – Pawła Kwiatkowskiego, jak i prawego skrzydłowego – Nikodema Stachowicza. Dla niedoświadczonych młodzieżowców takie starcie mogło być uznane za wrzucenie ich na głęboką wodę. Jednak ich występ wcale nie należał do najgorszych. Nie można też powiedzieć, że rozegrali świetne zawody, ale biorąc pod uwagę ich niewielkie doświadczenie w seniorskiej piłce, ich występ można uznać za poprawny. W pierwszej połowie Kwiatkowski wykazywał się pewnością w podejmowaniu decyzji defensywnych, skutecznie zatrzymując ataki Cracovii. Z kolei Stachowicz wnosił sporo polotu i kreatywności w ofensywie Widzewa. Obaj młodzi zawodnicy dobrze współpracowali w wybranych akcjach, zarówno w defensywie, jak i w ataku. Już w 2. minucie, gdy David Olafsson próbował rozegrać akcję lewą stroną, Stachowicz i Kwiatkowski skutecznie ograniczyli mu pole manewru, blokując możliwości rozegrania piłki.
Na początku drugiej połowy ponownie doszło do składnej akcji w wykonaniu tej dwójki. „Kwiatek” przechwycił futbolówkę sprzed nóg Benjamina Kallmana i odegrał ją do Marka Hanouska. Doświadczony Czech, widząc wybiegającego na wolne pole skrzydłowego, natychmiast przerzucił piłkę do niego. Nastąpiła błyskawiczna i dokładna wymiana podań między Nikodemem a Pawłem, po której Stachowicz dośrodkował wprost do wbiegającego w pole karne Saida Hamulicia. Niestety, Bośniak w tej sytuacji mocno chybił, posyłając piłkę daleko od bramki.
Trzeba przyznać, że w grze Nikodema Stachowicza widać było sporo cwaniactwa, ale i odpowiedzialności za całą drużynę. Nawet gdy 18-latek tracił piłkę, natychmiast doskakiwał do rywala, próbując ją odzyskać. Jeśli jednak było jasne, że nie zdoła tego zrobić, nie wahał się przerwać akcji faulem, byle tylko zatrzymać kontratak gości.
Tak jak wspominaliśmy, występy obu młodzieżowców były przyzwoite. Oprócz dobrych zagrań zdarzały się również nieco słabsze decyzje. Zacznijmy od obrońcy. W jego poczynaniach ofensywnych były dwa dośrodkowania (np. to z 43. minuty), z których żadne nie było celne. Widzewiak, mimo braku nacisku ze strony rywala, zdecydował się na podanie górą w stronę pola karnego, choć w jego obrębie znajdował się tylko jeden zawodnik Widzewa (Said Hamulić), a ten był pilnowany przez trzech obrońców Cracovii.
Czasami zdarzały się także proste błędy przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy. Paweł, widząc nadbiegającego Kallmana, wyglądał jakby się przestraszył rosłego Fina i próbował pozbyć się futbolówki. Niestety, zrobił to na tyle niecelnie, że Cracovia nie miała problemów, by natychmiast spróbować wykorzystać nadarzającą się okazję. Na szczęście strzał van Burena w tej akcji minął słupek Rafała Gikiewicza.
Już po półtorej minuty sytuacja z brakiem koncentracji młodego prawego obrońcy się powtarza. Kiedy piłka znajduje się w powietrzu, równowaga piłkarza zostaje zachwiana, przez co się potyka. „Pasy” błyskawicznie zyskują wolną przestrzeń. Należy pochwalić Mateusza Żyrę, który dobrym ustawieniem naprawił błąd swojego znacznie mniej doświadczonego kolegi. Chwilę później, w 60. minucie, widząc problemy „Kwiatka”, Daniel Myśliwiec decyduje się wzmocnić pozycję poprzez zmianę Krajewskiego.
U Nikodema Stachowicza widać było w pierwszej połowie meczu duży zapał w znajdowaniu się pod grą. Niestety, żadnych wymiernych korzyści z tego nie było. Skrzydłowy wykonał tylko dwa dośrodkowania, z czego tylko jedno było celne (w 48. minucie, do Hamulicia, opisywane wcześniej). Najlepszą okazję na wykreowanie akcji miał w ostatniej minucie pierwszej części spotkania. Po podaniu głową od Hamulicia, 18-latkowi zabrakło trochę cwaniactwa. Młodzieżowiec, pomimo dużej przewagi nad ostatnim obrońcą Cracovii, został dogoniony i przepchnięty barkiem przez Otara Kakabadze. Zapewne mając większe doświadczenie, „Stachu” albo powinien mocniej przyspieszyć, mając tym samym tylko bramkarza przed sobą, albo bardziej się ustawić pod ugranie faulu, które w takim przypadku prawdopodobnie zakończyłoby się czerwoną kartką dla gości. Zdaniem całej naszej redakcji, podczas meczu do faulu nie doszło. Stąd prawidłowa decyzja sędziego głównego, Daniela Stefańskiego, o nie zatrzymywaniu akcji. Z pewnością znalazłoby się wielu arbitrów, którzy mogliby zatrzymać grę, jednak delikatny kontakt, jaki miał miejsce w tym starciu, zdecydowanie podtrzymuje rozstrzygnięcie ze spotkania.
Rozdział 5 – Decyzje sędziowskie
W tym rozdziale przejdziemy do tematu, który zawsze wywołuje spore dyskusje. W spotkaniu Widzewa Łódź z Cracovią głównym arbitrem był Daniel Stefański, wspierany przez sędziego VAR Szymona Marciniaka. Decyzja o rzucie karnym nie podlega żadnej dyskusji – każdy, kto widział spóźniony wślizg Marka Hanouska, od razu wiedział, że konsekwencją będzie jedenastka. Podobnie jak w przypadku wcześniej omawianej sytuacji Nikodema Stachowicza z Otarem Kakabadze – chłodna analiza i liczne powtórki potwierdzają, że nie ma podstaw do kwestionowania decyzji arbitra.
Niepokoi natomiast wyraźny brak reakcji sędziego na poczynania Olafssona względem Stachowicza. Młodzieżowiec wielokrotnie był poturbowany przez Islandczyka, jednak arbiter ani razu nie zdecydował się przerwać gry czy choćby upomnieć zawodnika „Pasów”. Szczególnie rzuca się w oczy sytuacja z 28. minuty, gdy ewidentnie doszło do pchnięcia Stachowicza, a mimo to gwizdek Stefańskiego milczał.
Czy można mówić o stronniczości arbitrów podczas tego meczu? Stanowczo nie! Tym razem pokrzywdzeni byli goście – w 48. minucie Mateusz Żyro bezpardonowo powalił Ajdina Hasicia, jednak według sędziów faulu nie było, a gra nie została przerwana.
Do kuriozalnej sytuacji doszło w 61. minucie z udziałem Rafała Gikiewicza oraz Mickiego van Burena. Bramkarz łodzian, chcąc jak najszybciej wznowić grę i rozpocząć kontratak, zamierzał wykopać piłkę do przodu. Holender natychmiast wskoczył przed niego, uniemożliwiając mu wybicie. Brak reakcji arbitra na to ewidentne przewinienie wywołał spore oburzenie – nie pokazano ani kartki, ani nawet nie udzielono słownego upomnienia.
Ostatnią sytuacją, która rzuciła się w oczy, było przerwanie akcji po faulu Kacpra Śmiglewskiego na Polydefkisie Volanakisie. Pomimo tego, że łodzianie utrzymali się przy piłce i mieli możliwość kontynuowania akcji, arbiter zatrzymał grę jedynie po to, by natychmiast pokazać żółtą kartkę. Warto przypomnieć, że sędzia ma możliwość ukarania zawodnika kartką również po zakończeniu przywileju korzyści. Raptowna decyzja Daniela Stefańskiego ewidentnie zaburzyła płynność spotkania.
Każdy jest tylko człowiekiem, więc winy za końcowy wynik w żadnym razie nie można zrzucać na decyzje sędziowskie. Gdyby łodzianie stworzyli więcej klarownych sytuacji bramkowych, wszelkie błędy arbitra zeszłyby na drugi, a nawet trzeci plan.
Rozdział 6 – Podsumowanie
Podsumowując spotkanie Widzewa z Cracovią można wysnuć następujące wnioski:
- Remis na tle trudności kadrowych – Widzew przystąpił do meczu w osłabionym składzie z powodu kontuzji, kartek i odejścia zawodników, co wpłynęło na możliwości zespołu.
- Eksperymenty w defensywie – Z konieczności na prawej obronie wystąpił nominalny stoper Paweł Kwiatkowski, a zmiennik Marcel Krajewski nie poprawił gry obronnej, co skutkowało stratami przestrzeni i problemami w defensywie.
- Błędy indywidualne kosztowały stratę gola – Kluczowa była akcja z 16. minuty, gdy Benjamin Källman wywalczył rzut karny po błędach Żyry, Kwiatkowskiego i Hanouska, co doprowadziło do wyrównania Cracovii.
- Zmieniona taktyka w trakcie meczu – Kontuzja Krajewskiego wymusiła zmianę systemu z 4-2-3-1 na 3-4-3, co pokazuje elastyczność trenera, ale nie poprawiło organizacji gry.
- Brak cierpliwości w ataku – Widzewiacy zbyt pochopnie decydowali się na dośrodkowania, często kierując piłkę do osamotnionego napastnika, co utrudniało skuteczne akcje ofensywne.
- Występ Saida Hamulicia – Bośniak był aktywny i ambitny, przyczynił się do zdobycia bramki, ale często grał indywidualnie zamiast szukać lepszych rozwiązań zespołowych.
- Niewykorzystane okazje – Widzew stworzył kilka groźnych sytuacji, m.in. w 19. minucie po kombinacyjnej akcji, jednak skuteczność w polu karnym pozostawiała wiele do życzenia.
- Nierówna forma Sebastiana Kerka – Niemiec miał słabszy dzień, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry, gdzie jego dośrodkowania często były niecelne lub zatrzymywane przez obrońców.
- Dobra postawa Rafała Gikiewicza – Bramkarz Widzewa kilkukrotnie ratował drużynę przed stratą kolejnych goli, utrzymując wynik na poziomie 1:1.
- Cenny punkt, ale pozostaje niedosyt – Biorąc pod uwagę osłabienia Widzewa, remis z dobrze grającą Cracovią nie jest złym wynikiem, ale liczba błędów i niewykorzystanych okazji pozostawia poczucie straconej szansy.
Podziękować należy wszystkim za wsparcie i obecność na ostatnim meczu – energia zwłaszcza zaproszonych na to spotkanie młodzieży z klubów partnerskich i ośrodków „Młodego Widzewa” jest bezcenna! Przed nami kolejne wyzwanie, a drużyna w troszkę szerszej kadrze powinna być zmotywowana, by tym razem sięgnąć po pierwsze w tym roku zwycięstwo. Już 15 lutego o godzinie 14:45 odbędzie się wyjazdowe spotkanie ze Śląskiem Wrocław, który w tym sezonie radzi sobie bardzo słabo – to świetna okazja, by sięgnąć po ważne punkty!
Kadry z meczu: Canal+ Sport
Alan
To analiza Wichniarka???
tak to widze nie inaczej!
2 strzały celne na mecz…
Szybkosc zawodnikow to zenada i tak samo jak akcje ofensywne!
Stałe fragmenty gry to juz nie mowie ale skoro Kerk jest bez formy a tylko on je wykonuje…
Ps. bez wzmocnien ktore Rydz z Wichniarkiem obiecuja od grudnia a teraz prze 2 tygodnie od odejsci Rondicia takowych nie ma to tutaj sie komus cos totalnie nie odkleiło zaczynajac od własciciela!
To analiza pod tezę, że Myśliwiec dobrym trenerem jest mimo trudności kadrowych…. Oczywiście to wszystko o czym pisałeś, to już nie wina Myśliwca, bo WTM od dawna lansuje tego trenera jako dobro największe….
A patrząc na ten mecz i wcześniejszy z Lechem , to aż strach pomyśleć jak ci piłkarze, którzy są dostępni, są przygotowani do tej trudnej rundy wiosennej. Wszyscy wyglądają jak by daleko było im do optymalnej formy, nawet Gong nie poczynił żadnych postępów. Boję się, że ze Śląskiem (najsłabszą drużyną ekstraklasy), dostaniemy oklep…. Obym się mylił i niech Myśliwiec zostanie zwycięzcą do końca sezonu.
No pewnie że się odkleiło gdyby nie kibice to nasza Marka porównywalna z tym zarządem do puszczy stali Warty i tyle w temacie straciliśmy Bartka gdzie było za niego zastępcą gdzie wiadomo że co najmniej z rok będzie pauzował to szkoda pisać o następnych transferach
Wniosek nr 11: jedyne stadiony w łódzkiem, gdzie Stefański powinien gwizdać, to co najwyżej te w Łowiczu, Bełchatowie czy Skierniewicach
Zgadza się. W tym remisowym meczu wygrany jednak był – Stefański… Ewidentnie gwizda zawsze Nam pod górę.
Wow
Remis na tle trudności kadrowych – no tak Ronaldo z Lewandowskim dostali kontuzji bo przeciez my mamy same gwiazdy w skladzie a teraz beda grac z rezerwy.
Tak trolu Pawlowski czy Rondic byli dla Widzewa jak Ronaldo czy Lewandowski
Nie nie byli jak Lewandowski czy Ronaldo – Rondić, który nie grał, gdy był jeszcze Jordi, oraz Pawłowski, wracający po nieudanych wojażach w Hiszpanii. Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość po kontuzji. Wszystkie 'gwiazdy’, ale wciąż brakuje tych, którzy potrafią zrobić różnicę. Pawłowski czy Rondić powinni zostać zastąpieni przez piłkarzy z kadry, bo to nie są supergwiazdy jak Messi, Ronaldo czy Lewandowski.
Dziękuje za merytoryczny tekst, proszę o więcej. Pozdrawiam
Piękna analiza . Można dużo krócej.
Nie potrafimy wznowić gry od bramki .
Nie potrafimy grać z pierwszej piłki.
Nie potrafimy wymienić 5 podań.
Nie strzelamy na bramkę.
Nie potrafimy celnie dośrodkować.
Nie mamy trenera który potrafi to zmienić.
Nie mamy dyrektora sportowego który potrafi wzmocnić kadrę.
Ale mamy za to prezesa który się NIE ZNA NA PILCE
I właściciela dla którego liczy się tylko jego portfel a jego motto brzmi
„Psy szczekają karawana jedzie dalej”
Bo jak widać całe środowisko Widzewskie ma w dupie.
Komentujący tutaj to mały ułamek środowiska Widzewskiego ,co pokazała m.in sonda o Myśliwcu,90 % tutaj chce jego odejścia a w sondzie większośc jest za tym żeby został :)
Bardziej lakonicznie, ale wyjątkowo konkretnie i daleko bliżej prawdy niż elaborat powyżej. 10/10
Najtrafniejsza opinia jaką ostatnio tu czytałem.Nic dodać,nic ująć.Wielki Widzew to jego kibice i jego piękne tradycje a nie właściciel który sportowo sprowadził Widzew prawie na dno.Chwali się zyskiem ale to świadczy o jego miłości tylko nie do Widzewa a pieniędzy które na nim zarabia.Gdybym nie pojechał na narty i nie dał na święta prezentów najbliższym też miałbym zysk.Ale ch.. z takim zyskiem.
Analiza robi wrażenie, wielkie Wow!!! Natomiast jak będziemy spadać z ligi, to nie będzie miało żadnego znaczenia, czy remis zasłużony, czy nie.
Całkiem szczerze to cieszyć się będzie można jeśli utrzymamy się w ekstraklasie na 3 kolejki przed końcem. Co każde okno to każdy z nas liczy na jakiś przełom, krok do przodu. Co dostajemy? Zajeb.sty raport finansowy, klub zarabia, zyski i jest super tylko gdzie kasa na dobre transfery? Kadra osłabiona nie wzmocniona gra taka że oglądać się nie da. Za wynik i tak odpowiada trener ale kim ma grać skoro Wichniarek nic nie wnosi do klubu? Polecam analizę wywiadu naszego dyrektora na weszło( jakiś czas temu), czytasz i nie dowierzasz. Niby śmieszne ale z drugiej strony serce pęka kibicowi.
Głupie pytanie . Z tego remisu nie tylko MOŻNA się cieszyć ale TRZEBA się cieszyć. Przy minimalnie lepszym i ciut skuteczniejszym rywalu byśmy dostali ze 3 gongi i tyle byśmy mieli z tego meczu. Nasze dośrodkowania ze stojącej piłki to ponury żart a gra jako całość to kpina.
Remis we Wrocławiu przyjmę z ulgą bo to nas przybliża do utrzymania które obecnie nie jest taki pewne.
Trudności kadrowe przecież ,,WICHNIAR” ma całą tajną listę zawodników gotowych do gry tylko lista jest tak tajna że nie może jej ujawniać
Rydz mowil ze Wichniarek ma liste 30 swietnych kopaczy a od 2 tygodni po odejsciu Rondica nie moze jednego dobrego zakontarktowac!
Na pewno to się cieszą nasi przeciwnicy w walce o utrzymanie bo jesteśmy strasznie słabi.
ja np. z wrażenia miałem nocne polucje
spokojnie, to normalny objaw w okresie dorastania
Jeszcze chwila i będzie artykuł: „czy można cieszyć się z przegranej? (Analiza)”
O co ku*wa chodzi?
Z tym karnym, to nie mam takiej 100% pewności. Dla mnie Kallman specjalnie zostawia nogę i szuka kontaktu z nogą Marka będąc już w fazie lotu. Ale to są ułamki sekund i ok Marek nie powinien dać pretekstu. Generalnie sędziowanie cienkie, jak cała ta Ekstraklasa. Czy to był tylko remis, czy aż remis? I jedno i drugie. Grając u siebie musimy wygrywać, ale patrząc na naszą grę, trzeba się cieszyć z remisu. Jedyny pozytyw tego meczu, to doświadczenie jakie zebrali Kwiatkowski i Stachowicz. Trzeba dawać im szanse, bo potencjał jest. Po co szukać i wydawać kasę na Gongi, Kastraty i… Czytaj więcej »
tylko ze młodziez musi sie od kogos uczyc na treningach…
„Kibice na treningu Śląska! Wczoraj kilkudziesięciu kibiców przyszło na trening. Odbyła się rozmowa motywacyjna – wiadomo. Fanatycy oczekują oczywiście zaangażowania i że nikt nie będzie odstawiał nogi. „Z Widzewem tylko zwycięstwo” – padło.
Do tego piłkarze usłyszeli, że jeśli ktoś nie ma zamiaru walczyć na boisku, to najlepiej, żeby sobie już teraz podarował i odpuścił. W odpowiedzi kibice usłyszeli, że drużyna przegadała sobie wszystko we własnym gronie po Radomiaku. No i że będzie… No, że rozumieją” – czytamy.
Słabsza dyspozycja Kerka spowodowana chorobą ( chyba grypą- bo żona i dzieci ze zdiagnozowaną grypą). Nie uczestniczył w kilku treningach.
Jeśli zapomnimy o celach, jakie postawiliśmy sobie przed Widzewem w tym sezonie: ambitni top 5, mniej ambitni 50 punktów i założymy grę o utrzymanie, to tak. Tyle tylko, że ja o zmianie celów nic nie wiem i się na nią nie piszę!
Jeżeli natomiast będziemy o tych celach pamiętać, a trudno przecież nagle popaść w sklerozę, to… na pewno nie, absolutnie nie!
I nic tu nie ma do rzeczy prywatna wojenka, jaką od pewnego czasu zaczęły prowadzić sobie kosztem Klubu i Kibiców tuzy w karecie asów, niedoszłe zmiany właścicielskie, brak wzmocnień, odejścia, kontuzje itd.
Nie tak miało być…
Shehu z Hanouskkem na środku.
Alvarez wyżej
Kerk lawa
Próbować próbować ale nasz trener teho nie lubi
Kwiatkowski mógł dawno już grać. Nagle Stachowicz okazuje się lepszy od z gonga
Szokuje degrengolada w ttm klubie
Panie Rydz a jak tam przedluzenie umowy z Żyro???
romozwy od grudnia a zaraz marzec bedzie i sie okaze ze podpisze umowe z legła lub inna lepsza finansowo oferta!
A ty bys nie wylal więcej zarabiac i grac w lepszym klubie jak Legia i walczyc o mistrza i grac w europejskich pucharach
W Legii? W życiu!
Nie kompromituj sie ,dostał bus kasę to bys na nic nie patrzył ,sentymentami rodziny i rachunków nie opłacisz
Gdyby nie choroba Frana Hanousek nie sprokurowałby karnego, moglibyśmy wygrać i mieć tylko 5 punktów do europejskich pucharów, a tylu tu wydygańców bojących się o utrzymanie…
Jest wyście z tej trudnej sytuacji ale można ją będzie zastosować dopiero po zakończeniu sezonu. Niech licznik sprzedanych karnetów na przyszły sezon nie przekroczy 37,5 karneta:D. Terapia szokowa jest potrzebna i trzęsienie ziemi inaczej nic się nie zmieni. Skończą się zielone pola w tabelkach, opowiastki o jakimś tajemniczym i nikomu nie wyobrażalnym TOP5. Coraz bardziej przekonuje mnie myśl, że nie ma innej opcji jak zaczynać znów wszystko od nowa. Spadek i odbudowa. Może tym razem się uda zrobić to porządnie.