Czuku apeluje do PZKosz o pomoc polskiej koszykówce kobiet
4 maja 2020, 13:36 | Autor: KamilPod dużym znakiem zapytania stanął udział wielu klubów – również Widzewa – w przyszłym sezonie Basket Ligi Kobiet. Być może to dobry czas, by Polski Związek Koszykówki wprowadził w rozgrywkach kilka niezbędnych zmian. Właśnie o to zaapelował Łukasz Czuku.
Wiceprezes koszykarskiego Widzewa wysłał list do władz PZKosz. Poruszył w nim wiele ważnych kwestii, o których w marcu mówił już na łamach naszego portalu (wywiad można przeczytać TUTAJ). Czuku liczy na to, że związek zrezygnuje z pomysłu dostosowania terminarza pod zawodniczki występujące w WNBA, na czym bardzo straciłyby krajowe koszykarki. Ma również nadzieję, że Polki wreszcie zaczną być bardziej doceniane, co przełoży się na lepszą promocję ligi, ale też na poziom reprezentacji.
Pełną treść listu, który jako pierwszy opublikował „Express Ilustrowany”, przeczytać można poniżej:
Szanowni Państwo,
Z dużym niepokojem przyjmuję wysłane przez Państwa pismo dotyczące zmiany terminu ramowego sezonu 2020/21 w Energa Basket Lidze Kobiet. Uważam, że polska koszykówka kobiet zmierza w bardzo niebezpiecznym kierunku i jeśli nie podejmiemy radykalnych kroków, może to być kierunek nieodwracalnie degradujący żeński basket. Komunikują Państwo, że zamierzają po raz kolejny dostosować terminarz polskiej ligi pod rozgrywki WNBA. Rozumiem, że w naszej najwyższej lidze występują zawodniczki, które też grają na parkietach WNBA, są one atrakcją rozgrywek. Nie mogę jednak pojąć dlaczego cała liga ma się dostosować pod rozgrywki zza Oceanu – dlaczego polskie zawodniczki z tego powodu w najlepszym koszykarskim momencie roku, mają być już po rozgrywkach ligowych? Nie zauważyłem by męska Energa Basket Liga dostosowywała swój terminarz pod rozgrywki NBA.
Drodzy Państwo, dla sześciu koszykarek grających zarówno w EBLK, jak i w WNBA, zmieniamy rozkład meczów i „ściaśniamy” rozgrywki. Moim zdaniem jest to bardzo niebezpieczne zjawisko – Polskiemu Związkowi Koszykówki powinno raczej zależeć na promocji polskich zawodniczek i dawaniu im jak najwięcej szans gry. Nie mamy kłopotu bogactwa – szkoli się coraz mniej młodzieży, koszykarki nie mają możliwości gry na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Ostatnie zmiany, czyli wprowadzenie systemu open skutecznie zamknęło drogę do składu Polkom. Niechlubnym przykładem jest tu lider rozgrywek, w którego składzie Polka tylko raz (!) na 105 możliwości wyszła w tym sezonie w pierwszej piątce. Oczywiście, możemy się zachwycać świetną grą zagranicznych zawodniczek – i tego nie podważam. Tak samo jak faktu, że doskonałe koszykarki z ligi WNBA dodają rozgrywkom kolorytu i często decydują o wygranych swoich zespołów. Tyle że proszę zwrócić uwagę, że zachwycamy się tylko my – związek, działacze koszykarscy, wąskie grono sympatyków. Polska liga wcale nie jest atrakcyjniejsza i nie przyciąga nowych kibiców przez to, że na boiskach występują klasowe zawodniczki. Być może powiem to brutalnie, ale śmiem twierdzić, że przyciąga jedynie koneserów. Od lat rozgrywki nie są przedmiotem zainteresowania żadnej poważnej telewizji (nawet niszowy SportKlub zmniejszył o połowę liczbę transmisji w tym sezonie). Wiele klubów wpuszcza kibiców na mecze za darmo, a i tak wiele hal nie wypełnia się fanami basketu. Jednym słowem zagraniczny zaciąg, wysokoopłacane gwiazdy nie przekładają się na efektywność czy promocję ligi.
Nasza żeńska reprezentacja dawno przestała wygrywać chociażby z europejskimi średniakami, bycie reprezentantką Polski przestało być prestiżem, a sam Polski Związek Koszykówki ma ogromne problemy, żeby zebrać skład na zgrupowanie. Myślę, że to powinno być priorytetem dla koszykarskiej centrali – co zrobić by zwiększać poziom kadry narodowej, czyli co zrobić by Polki miały możliwość gry i mogły utrzymywać wysoką formę w środku sezonu (a nie kończyć go w drugiej połowie lutego – jak będzie to w przypadku słabszych zespołów, które nie awansują do play-off, a w takich jeszcze mają możliwość gry Polki, które później stanową trzon reprezentacji). Nasz klub zawsze stawiał na szkolenie młodzieży, natomiast w EBLK na polskie zawodniczki. W przytaczanym przeze mnie zestawieniu znajdujemy się na drugim końcu listy – na 105 szans wyjścia w pierwszej piątce, Polki uczyniły to 63-krotnie. Jesteśmy dumni z czterech koszykarek, które trafiły do reprezentacji Polski – z klubu, który przez pierwszą rundę rozgrywek wygrał tylko jedno spotkanie. Cieszymy się, że w niektórych momentach na parkiecie występują na raz trzy wychowanki naszego klubu. Myślę, że bez sześciu zagranicznych zawodniczek z WNBA polska liga sobie poradzi, bez Polek, które nie widzą już perspektyw gry na parkietach Ekstraklasy – raczej nie. Dla takiego klubu jak nasz rozpoczęcie sezonu wcześniej oznacza brak możliwości pozyskania nowych sponsorów, którzy często decydują się na współpracę tuż przed rozpoczęciem rozgrywek, a także odcięcie się od dużego grona kibiców Widzewa, którzy chodzą również na mecze piłkarskie. Wpasowanie się między rundy piłkarskie było świetnym rozwiązaniem z naszego punktu widzenia – w nowym systemie oznacza to kolizję meczów piłkarskich i koszykarskich, a co za tym idzie – dużo mniejszą frekwencję i wpływy z biletów.
Myślę, że to jeden z ostatnich momentów kiedy możemy pomóc polskiej żeńskiej koszykówce. Mam nadzieję, że zdają sobie Państwo sprawę z trudności, jakie przeżywają polskie kluby. Głośno zaczyna się mówić o tym, że w kolejnym sezonie zostanie może tylko osiem klubów, które będą w stanie grać w EBLK. Proszę spojrzeć na 1LK – w tej chwili jest tu już tylko 17 zespołów. Jednak ta liczba nie oznacza wcale dobrobytu – gdy przyjrzymy się bliżej okazuje się, że sześć z nich to rezerwy klubów z Ekstraklasy. Siódmym jest SMS PZKosz Łomianki, a jak wiemy to również klub, który nie szkoli od podstaw, a bazuje na talentach z innych klubów. Chyba czas postawić sprawę po męsku i przyznać, że takim zagranicznym zaciągiem z WNBA tylko mydlimy sobie oczy i udajemy, że wszystko jest w porządku. Czas postawić na dużą promocję żeńskiej koszykówki, przyciągnięcie kibiców do hal, wsparcie szkolenia młodzieży, pracę nad tworzeniem nowych ośrodków, aktywizację okręgowych związków koszykarskich.
Często słyszałem od bogatszych klubów – „jeśli was nie stać na grę w Ekstraklasie, to nie startujcie”. Sparafrazuję tę myśli w kontekście Państwa pisma – „jeśli was nie stać na to, żeby koszykarka zrezygnowała z gry w WNBA na rzecz gry w polskiej lidze, to nie ściągajcie takich zawodniczek”. Niech dla zaspokojenia ambicji niektórych, nie cierpi cała polska koszykówka. Bardzo proszę o przemyślenie.
Łączę wyrazy szacunku,
Wiceprezes Zarządu
Łukasz Czuku
Mam nadzieję, że będzie więcej takich głosów pod adresem PZKosz. Już w tym sezonie krzyczeliśmy z trybuny do drużyny przyjezdnej. …….. (Nazwa drużyny) Gdzie macie Polki ?!!!! …………. Gdzie macie Polki ?!!!! Może gdyby wprowadzić ograniczenie zagranicznych zawodniczek na parkiecie to nie od razu ale z czasem przyniesie efekty. Być może początkowo będzie to kosztem wyników w europejskich pucharach. Jednak myślę, że prędzej czy później i tutaj będzie można odzyskać to co się straci. Sam sezon też jest pod dyskusję. Dla drużyn od 9 do 12 miejsca sezon trwa raptem 5 miesięcy. W ten sposób nie mają szans na rozwój.… Czytaj więcej »
Jak dla mnie to pomysł, który jedynie podniesie poziom kontraktów polskich zawodniczek, co nie przełoży się w istotny sposób na poziom sportowych umiejętności prezentowany przez krajowe koszykarki i obniży poziom ligi na dłuższy okres. Mógłbym wskazywać na liczne przykłady w EBLK młodych i wydawałoby się perspektywicznych polskich koszykarek, które stając naprzeciwko przeciętnych Europejek nie były w stanie pokazać choćby przebłysku talentu, jaki miały podobno mieć. Zaś tym nielicznym rodzimym zawodniczkom, które potrafiły go zaprezentować na parkietach EBLK (Makurat czy Keller), rywalizacja z koszykarkami z Europy czy z USA raczej nie przeszkodziła, tylko bardziej pomogła…
Bez sensu…
Odgrzejcie stare wywiady z Czuku, to znajdziecie, że cały czas problemem Widzewa w osiąganiu lepszych wyników był brak AMERYKAŃSKIEJ środkowej.
Tak samo można spytać – po co ściągana była Davis? Trzeba było dać te minuty Kudelskiej.
Przecież nie chodzi o to, żeby Amerykanek nie było wcale, tylko żeby było ich mniej. To nie jest normalna sytuacja, że do reprezentacji Polski powoływane są cztery zawodniczki z klubu, który w pierwszej rundzie odniósł jedno zwycięstwo.
W tej chwili w drużynach ekstraklasy koszykarek mogą i tak grać maksymalnie 2 zawodniczki spoza Europy. Poza tym nie można zapominać o tzw. prawie Bosmana. Ograniczanie możliwości zatrudniania zawodniczek pochodzących z UE w naszej lidze mogłoby spotkać się z reakcją stosownych organów UE. Nie tak dawno czytałem o podobnym przypadku bodaj w duńskiej ekstraklasie hokejowej, gdzie próbowano narzucić rozwiązanie zawężające zatrudnianie Europejczyków z UE. I musiano się z tego wycofać właśnie ze względu na słynne orzeczenie TSUE z 15 grudnia 1995 r., w którym uznano, że skoro pracownicy państw członkowskich mają być zgodnie z traktatami traktowani bez różnicy obywatelstwa, to… Czytaj więcej »