Borowka wspomina grę w Widzewie: „Mieliśmy świetną ekipę”
15 lutego 2020, 16:14 | Autor: KamilGdy na początku 1997 roku piłkarzem Widzewa został mający za sobą przeszłość w reprezentacji Niemiec Ulrich Borowka, wielu uważało ten ruch za transferowy hit. Rzeczywistość okazała się jednak zgoła inna, bo zawodnik miał olbrzymie problemy z alkoholem.
Obrońca rozegrał w barwach łódzkiego klubu zaledwie osiem meczów, najczęściej wchodząc na boisko z ławki rezerwowych. Dużo bardziej znany był z wizyt w restauracjach czy hotelowych kasynach i po kilku miesiącach wrócił do ojczyzny. Na swoim koncie mógł jednak zapisać sobie tytuł mistrza Polski.
Borowka już kilkukrotnie nawiązywał do swojego pobytu z Widzewie. „Czasem zastanawiałem się: co ja, niemiecki piłkarz, robię w Polsce? W małym, gównianym pokoju, w ponurym mieście, którego nie mogłaby rozruszać nawet najlepsza impreza. Chciałem zabić nudę. Nie mówiłem po polsku, ale wiedziałem, jak powiedzieć »dwanaście«, bo grałem z tym numerem. Dlatego też zawsze zamawiałem dwanaście piw” – pisał w 2012 roku w swojej autobiografii.
Kilka dni temu na portalu sports.ru pojawił się długi artykuł o życiowych perypetiach sześciokrotnego reprezentanta Niemiec. W nim również nie zabrakło wątku gry przy al. Piłsudskiego, choć tym razem były obrońca wypowiedział się na ten temat dużo bardziej pozytywnie. „Widzew Łódź… Mieliśmy wtedy świetną ekipę! Graliśmy w Lidze Mistrzów i rywalizowaliśmy jak równy z równym z Borussią Dortmund, a ja zdobyłem tytuł mistrza Polski jako pierwszy Niemiec w historii” – możemy przeczytać.
Zdobywca Pucharu Zdobyców Pucharów z Werderem Brema dodał też, że Widzew za czasów Franciszka Smudy był drużyną bardzo profesjonalną, której piłkarze bardzo rzadko towarzyszyli mu w alkoholowych eskapadach. „Polacy w składzie bardzo rzadko pili. To nic w porównaniu do tego, co działo się w Werderze” – zdradził 57-latek.
Po wyjeździe z Polski, Borowka grał jeszcze w klubach z niższych lig niemieckich, był też trenerem. Wszystko przysłoniły jednak problemy alkoholowe, z których kilka lat temu udało mu się na szczęście wyjść. Obecnie zajmuje się marketingiem sportowy, prowadzi też prelekcje dla młodzieży.
Pełną treść artykułu (w języku rosyjskim) o Ulrichu Borowce znaleźć można TUTAJ.
Foto: dpa
Upadł i się podniósł może to jest większy wyczyn od mistrzostwa świata.Może za głęboko miał swoje dno ale każdy ma inne.
W Widzewie to przede wszystkim był dla mnie ciekawostką ,w końcu Niemiec, reprezentant,WB,BM.Inny świat,inne zarobki, stroje ,otoczka. Gdyby to zależało ode mnie zaprosiłbym go na mecz lub/i na jakąś część obchodów 110 lecia. Nie za zasługi dla nas ale za to że wstał.
Uli witamy wśród żywych!!!
Lepiej weź go na lody.
Szrot.
Tylko Widzew RTS
Zamilknij lepiej Uli…
Ciekawe kto mnie minusuje.Ludzie ktorych nie bylo na swiecie,czy ci ktorzy byli rownie pijani jak pan Borowka
Pokemony minusują no i kolesie z AA, ale ci drudzy mają chociaż powód.
Tylko Widzew RTS!!!
Jak dobrze pamiętam to nikt się niczego wielkiego po Borowce w Widzewie nie spodziewał. Ale było to wówczas wydarzenie bo w latach 90 transfer w tym kierunku był niespotykany. Nie to co teraz gdy w lidze wręcz roi się od piłkarzy z zachodu europy, w szczególności z półwyspu iberyjskiego.
Pamiętam, że zasłynął tym, że został wyrzucony z Hotelu Centrum za sprowadzanie panieniek spod fabrycznegom.
„Rzeczywistość okazała się jednak zgoła inna, bo zawodnik miał olbrzymie problemy z alkoholem.”
Jeśli dobrze pamietam, taki sam problem miało większość zawodników Pierwszego Wielkiego Widzewa. I co?…
Przepraszam,
Może nie „większość”, ale „wielu”.
Borowka grał razem w reprezentacji z Curtianau. Ten drugi to osoba, którą z dumą nosiłem na dziewiątce wyszytą włóczką….
Borowka grał równolegle z Curtianau, który zbierał dobre recenzje…