Bielsk Podlaski zaliczony w kilka setek!

Niedzielny wyjazd do Bielska Podlaskiego był dla kibiców Widzewa pierwszą w historii okazją do odwiedzenia tamtych stron. Do tej pory Tur nigdy nie gościł łódzkiej drużyny na swoim obiekcie. Z tej być może jedynej szansy skorzystało kilkuset fanów!

Organizatorzy spotkania udostępnili gościom 400 miejsc na swoim obiekcie, a z wysłanej listy imiennej na trybunie odhaczyło się dokładnie 355 sympatyków RTS. Można więc powiedzieć, że „Czerwona Armia” pierwszy raz od dawna nie wykorzystała całej puli, ale to nie do końca prawda. Niedzielny termin meczu sprawił, że niektórzy kibice do końca nie wiedzieli, czy dadzą radę pojechać na Podlasie, dlatego w ostatniej chwili udali się tam w ciemno. Problemów z zakupem biletów na miejscu żadnych jednak nie było.

Z opcji zakupu wejściówki pod stadionem skorzystało sporo fanów i śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że goście stanowili co najmniej połowę widowni. Od pierwszego gwizdka sędziego trwał nieustanny doping dla piłkarzy Franciszka Smudy, a po zakończeniu spotkania był czas na wspólną radość z wywalczonych trzech punktów i odzyskania fotela lidera. Grupa wyjazdowa tym razem przywiozła ze sobą jedną flagę – „Łódzki Widzew”.

Co ciekawe, drobne akcenty ultras mieliśmy również po drugiej stronie boiska, gdzie zebrał się niewielki „młynek” miejscowych kibiców. Wywiesili oni nawet flagę „Tur Bielsk Podlaski”, a w drugiej połowie transparent „PDW Sachar”. Gospodarze próbowali również swoich sił wokalnych, ale wystarczyło ich na zaledwie kilka krótkich okrzyków typu „Tylko zwycięstwo” czy… przerobiona na swoją modłę jedna z przyśpiewek fanów Ruchu Chorzów.

Dla fanów z Łodzi był to już czternasty mecz wyjazdowy tego sezonu. Do zaliczenia pozostały więc już tylko trzy wyprawy: do Łowicza, Łomży i na zakończenie kampanii do Ostródy. Niewykluczone, że to właśnie na stadionie Sokoła zespół zapewni sobie awans do II ligi. Gdyby tak się miało zdarzyć, można spodziewać się istnego widzewskiego najazdu na tę malowniczą miejscowość!