B. Jóźwiak: „W tej lidze trzeba być pokornym”
6 września 2017, 08:48 | Autor: RyanDobra passa Widzewa w lidze trwa. Pod wodzą Franciszka Smudy piłkarze kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa i zajmują drugie miejsce w tabeli. Wyżej znajduje się tylko mająca punkt więcej Lechia Tomaszów Mazowiecki. Udało nam się zamienić kilka zdań z obecnym trenerem tomaszowian, a w przeszłości zawodnikiem m.in. Widzewa Łódź – Bogdanem Jóźwiakiem.
– Gratuluję znakomitej formy pańskich podopiecznych na początku rundy. Wygrane z Legią, Drwęcą czy Olimpią Zambrów powinny robić wrażenie. Jest wola zwycięstwa w zespole.
– Uważam, że mam bardzo doświadczony zespół jak na III ligę. Obojętnie z kim gramy, do każdego meczu podchodzimy tak samo, ale jeśli po sześciu meczach ma się 16 punktów, to na pewno atmosfera w zespole jest dobra. Kadra jest mocna, rywalizacja i miejsce w pierwszym składzie trwa. Pracuje się świetnie, co dla mnie i dla chłopaków pewnie również jest najważniejsze.
– Czy dociera już do piłkarzy, że są oni, razem z Widzewem i rezerwami Legii, w gronie faworytów do awansu?
– Nie było żadnej presji przed sezonem i nadal jej nie ma. Nikt nie stawiał za cel walki o II ligę. Chcemy być jak najwyżej, chcemy poprawić miejsce z ubiegłego sezonu. Zobaczymy, jak skończy się ta runda, bo jesienna od wiosennej bardzo się różni. Ta pierwsza jest łatwiejsza, można powiedzieć, że to trening do tej rundy głównej. Patrzy się w przerwie w tabelę, widzi, ile ma przewagi nad dołem, ile starty do czołówki i od razu wiadomo, o co się gra i jak mają wyglądać przegotowania. Nie mamy jeszcze w głowach planu, co będzie w maju, czy będziemy walczyć o awans. Skupiamy się na najbliższym meczu, bo on jest najważniejszy.
– Występował Pan w Widzewie przez cztery sezony. Ponad 100 ligowych występów w czerwonych barwach. Jak wspomina Pan ten okres?
– Na pewno był to świetny okres. Z trzecioligowego klubu przyszedłem do Widzewa, wiadomo jaka to była wtedy marka. A ja od razu wywalczyłem sobie miejsce w pierwszym składzie. Wspominam to bardzo dobrze, miałem kilku świetnych trenerów. Atmosfera była genialna. Na stadionie, w szatni czuć było, że ktoś tu grał, czuć było tę historie i chciało się do niej grać jak najlepiej, żeby nie zawieść siebie i kibiców. To były świetne cztery lata.
– Cząstka widzewskiego serca pozostała?
– Na pewno. Pochodzę z małej miejscowości. Poszedłem grać do Płocka, skąd trafiłem do Widzewa. Można powiedzieć, że jestem przyszywanym łodzianinem, bo mieszkam tu od 1991 roku. Nawet jak grałem w innych klubach, to mój dom był i jest w Łodzi.
– 12 listopada serce będzie nieco rozdarte?
– Absolutnie nie! Pracuję w Lechii i zrobię wszystko, aby moja drużyna wygrywała każdy kolejny mecz. Ale to daleka droga. Pojedynek dopiero w przedostatniej kolejce i nie myślimy o tym jeszcze. Cieszy mnie natomiast to, że jesteśmy z Lechią w takim punkcie, w którym wzbudza ona ciekawość, że dobry początek zmusił pana, aby do mnie zadzwonić i zapytać o moich chłopaków (śmiech).
– W Internecie można już przeczytać opinie, że to Lechia jest głównym rywalem Widzewa w drodze po awans i to właśnie 12 listopada rozstrzygnie się sprawa tego, kto będzie „zimował” jako lider.
– Do tego czasu i my, i Widzew mamy tyle ciężkich pojedynków, że nie chce mi się wierzyć, że zdobędziemy komplet punktów. To jest bardzo ciężka i specyficzna liga. Punkty traci się w najmniej spodziewanym momencie. Duże znaczenie ma dyspozycja dnia. Nie ma co ukrywać, że każda drużyna na Widzew spręża się podwójnie. Chcą sprawić niespodziankę, bo jak ktoś wyrwie punkty Widzewowi, to będzie się o tym zespole mówiło przynajmniej kolejne trzy tygodnie…
– … i to zostanie w pamięci zawodnika: „Grałem z Widzewem i zwyciężyłem”.
– Zgadza się. Dlaczego my myślimy na spokojnie o każdym spotkaniu i nikt myślami nie wybiega do Widzewa, bo w tej lidze do tego czasu może się wszystko zmienić. W tej lidze trzeba być pokornym. Łódzkim kibicom też to zalecam.
– W Widzewie przed samym startem rozgrywek dużo się działo, jeśli chodzi o ławkę trenerską. Z perspektywy trenera innego klubu, jak pan ocenia to zamieszanie?
– Myślę, że taki klub jak Widzew nie powinien w ten sposób rozwiązywać sprawy trenera. Takie coś robi się zdecydowanie wcześniej. Klub tak dobrze zorganizowany powinien to wiedzieć i myślę, że było to po prostu nieeleganckie.
– Kontaktował się z panem ktoś z łódzkich działaczy przed wiosną poprzedniego sezonu w sprawie objęcia pierwszej drużyny?
– Był temat w listopadzie zeszłego roku. Były rozmowy na temat mojej pracy w Widzewie przed trenerem Cecherzem.
– Co stanęło na przeszkodzie?
– Myślę, że Widzew wybrał wtedy najlepszą opcję dla siebie. Były głosy o trenerze Smudzie, ale on poszedł do Łęcznej. Powtórzę – Widzew wybrał w tamtym czasie najlepszą opcję. Wybrał trenera Cecherza i każdy, w tym ja, tę decyzję szanował
Rozmawiał Jasiu
Foto: Lechia Tomaszów Maz.