M. Zwoliński: „Czekam na prawdziwą szansę”
26 stycznia 2014, 22:20 | Autor: RyanKilka lat temu wydawało się, że Widzew doczekał się kolejnego utalentowanego wychowanka. Świetne rokowania zbierał bowiem grający na pozycji środkowego pomocnika Mikołaj Zwoliński. Przejście do pierwszej drużyny było dla niego jednak trudne. Zagrał w niej jedynie dwukrotnie, w I lidze za kadencji Pawła Janasa. Kolejni trenerzy nie dawali mu szansy, poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Pelikanie Łowicz, w tym występuje w III-ligowym Sokole Aleksandrów.
– Mikołaj, co u Ciebie słychać? Zniknąłeś na dobre w III-ligowym Sokole.
– No, można chyba tak powiedzieć. Ostatnie dwa lata nie były dla mnie dobre, wcześniej przyplątała mi się kontuzja, z którą musiałem się upować, także nie można uznać tego okresu za najlepszy. Jestem jednak dobrej myśli, ruszył okres przygotowawczy, jestem zdrowy, pracuję ostro, mam nadzieję i plan, by jeszcze zaistnieć w piłce.
– Jesienią zagrałeś tylko 12 razy. Przeszkadzały trochę kontuzje?
– Zgadza się, to niewiele. Kontuzja kostki przeszkodziła w graniu, tym bardziej, że to był okres grania co trzy dni . Nie byłem też wtedy najlepiej przygotowany, teraz wiele rzeczy zrozumiałem, zmądrzałem, wiem co naprawdę ważne i idę naprzód.
– Ominął Cię m.in. mecz na Widzewie, a co za tym idzie szansa na pokazanie trenerom swoich możliwości.
– To był dla mnie wielki cios, kontuzja miała miejsce akurat bezpośrednio przed meczem z Widzewem. No cóż, nieraz tak bywa, aczkolwiek chciałbym jeszcze dostać szanse na pokazanie się, zdecydowanie byłbym na nią gotowy!
– Latem wróciłeś z wypożyczenia do Łowicza i chwilę później znów Cię oddano. Nie dostałeś zbyt wielu szans, by się pokazać. Sparing z Mazovią, dwa treningi i już byłeś w Sokole.
– Potoczyło się to dosyć szybko, zdaję sobie sprawę, że niewiele grałem w Łowiczu, ale Widzew był akurat w takiej sytuacji, że wydawało mi się, iż dostanę trochę więcej czasu, a przede wszystkim szansę na pokazanie się. A wyglądało to właśnie, jak mówisz: dwa treningi indywidualne i jeden sparing. Trochę mało.
– Nie masz o to pretensji do sztabu szkoleniowego?
– Nie, raczej nie chodzi tutaj o pretensje, ale też nie mogę powiedzieć, że było to łatwe i zrozumiałe dla mnie. Po prostu przeżyłem rozczarowanie.
– Ktoś ogląda Twoje poczynania w Aleksandrowie? Klub monitoruje, jak wygląda Twój piłkarski rozwój?
– Szczerze mówiąc nie widziałem nikogo z klubu, na ani jednym meczu.
– Masz 22 lata, a nie zadebiutowałeś jeszcze w ekstraklasie. Żałujesz, że nie puszczono Cię do Grecji? Wiem, że była taka opcja. Mógłbyś być dzisiaj w zupełnie innej sytuacji.
– Nie jestem już młody, ale też nie można nazwać mnie starym. Mam marzenia i plany, zrobię wszystko, by dojść do sukcesu. Jeszcze nie jest za późno!
O konkretnej ofercie z Grecji nigdy osobiście nie słyszałem.
– Słyszałem, że jesteś typem piłkarza, który musi czuć, że się na niego stawia. Nie było chemii z Andrzejem Kretkiem, czy Radosławem Mroczkowskim?
– Bardziej nazwałbym to odrobiną zaufania, a może szansą. Szansą na pokazanie się i udowodnienie wielu osobom, że potrafię grać w piłkę.
– Jakie są Twoje największe atuty, poza niezłą techniką?
– Nie chcę mówić o moich zaletach, skupiam się na wadach i to im staram się poświęcać jak najwięcej uwagi.
– Masz jakichś swoich piłkarskich idoli, na których się wzorujesz?
– To już wszyscy chyba wiedzą (śmiech). Oczywiście Steven Gerrard!
– Tak, jak Gerrard w Liverpoolu, tak Ty od dziecka jesteś kibicem Widzewa. Zaglądasz na Piłsudskiego, kiedy akurat nie grasz meczu?
– Powiem szczerze, że ostatnie mecze oglądałem raczej w telewizji. Wiadomo, inaczej jest, jak jest się częścią zespołu, a inaczej, jak poza nim.
– Pozostaje więc tylko życzyć Ci, żebyś jak najszybciej wracał i stał się częścią Widzewa.
– Dziękuje za zainteresowanie się mną. Mam nadzieję, że w końcu dostanę „prawdziwą” szansę na pokazanie się.
Rozmawiał Ryan
***
Po lekturze rozmowy z Mikołajem Zwolińskim swój komentarz odnośnie zawodnika wygłosił jeden z dziennikarzy:
„Mikołaj Zwoliński jest niedocenianym zawodnikiem. Jedni zostali w klubie przez pewne koneksje, a Mikołaja zesłano na wypożyczenie. Niesłusznie. Jestem przekonany, że poradziłby sobie w Ekstraklasie. Zwłaszcza wśród takich zawodników, jacy występują w Widzewie. Ten 22-letni pomocnik ma charyzmę i talent. Dokładając do tego determinację, której mu nie brakuje, jestem przekonany, że prędzej, czy później dojdzie do tego co sobie założył. Żeby było to możliwe, Mikołaj musi czuć wsparcie ze strony klubu – nie takie jakim darzy go pion sportowy. Jest to chłopak z Łodzi, kibic Widzewa. Czy można mieć zatem większe marzenie niż gra w czerwono-biało-czerwonych barwach? Nie sądzę. Moją wypowiedź podsumuje trzema cechami, które świadczą o klasie Zwolińskiego: przegląd pola, długie podanie, ambicja”.
Paweł Wilk, WP.PL