„Fucking Polak” – przedstawiamy drugi fragment
26 lutego 2016, 18:19 | Autor: RyanPolska premiera biografii Arkadiusza Onyszko już 2 marca. Publikacja, która w Danii osiągnęła status bestsellera, doczekała się rozszerzonego wydania dla rodaków byłego bramkarza Widzewa. WTM, który jest patronem medialnym wydania, ma dla Was drugi fragment książki.
We fragmencie tym Onyszki zdradza dalsze kulisy, związane z okresem gry w Łodzi. Ekscentryczny golkiper opowiada w swej biografii m.in. o strachu przed rosyjską mafią, rywalizacji z Gianluigim Buffonem czy imprezach ze striptizem z udziałem całej drużyny i Franciszka Smudy. Poniżej prezentujemy jedynie część tego, co Izie Koprowiak opowiedziała była gwiazda ligi duńskiej.
Drugi fragment książki „Fucking Polak”:
W Łodzi trafiłem do zespołu, który dopiero co zdobył mistrzostwo Polski. Wysokie progi. Czekały nas mecze w europejskich pucharach, walczyliśmy o awans do Ligi Mistrzów. Na początek zmierzyliśmy się z Neftçi Baku. Marzyłem o takiej szansie. Franek Smuda chciał mnie w swoim zespole, ale początkowo był na mnie wkurzony, bo nie wyglądałem zbyt dobrze. Miał rację. Dlatego w pierwszym meczu z Neftçi nie broniłem. Doskonale pamiętam jednak podróż do Azerbejdżanu. Najpierw lot do Rosji, lądowaliśmy na lotnisku Moskwa-Szeremietiewo. Musieliśmy przespać jedną noc w hotelu. Nasze pokoje znajdowały się w wieżowcu, gdzie na każdym piętrze siedziała pani etażowa. Decydowała o wszystkim, była hotelowym bogiem. W lesie mieliśmy rozbieganie. Kiedy widzieliśmy przejeżdżające samochody, wyobraźnia szalała. Baliśmy się, że to rosyjska mafia. Wszędzie chodziliśmy z ochroną. Było potwornie gorąco, po meczu nie mogłem zmrużyć oka.
***
Po dwumeczu z Neftçi czekały mnie prawdziwe sprawdziany. Najpierw Parma, a w niej Gianluigi Buffon, Fabio Cannavaro, Gabriel Batistuta i trener Carlo Ancelotti na ławce. Niesamowita drużyna. W tunelu stałem obok Buffona, miałem żółte rękawice Reuscha, tak samo jak on. Był młodym chłopakiem, jeszcze nie tak znanym. Pomyślałem: „Nie będę brał od takiego Buffona koszulki. To on powinien wziąć ją ode mnie”. Po latach pomyślałem: „Kurwa, co ja zrobiłem?”. Do dziś tego żałuję.
***
W lidze nie byliśmy już tak bezkonkurencyjni jak rok wcześniej, kiedy Widzew zakończył sezon z czteropunktową przewagą nad Legią. W klubie zaczynało brakować pieniędzy. W porównaniu z Radkiem Michalskim czy Łapą zarabiałem mało, połowę ich pensji. Nie narzekałem jednak – oni mieli wyrobione nazwiska, ja byłem na dorobku. Łódzki klub teoretycznie płacił dużo, choć tak naprawdę przede wszystkim wiele obiecywał. Nieraz nie dostawaliśmy niczego przez dwa, trzy miesiące. Gdy tylko ktoś dał cynk, że do klubu spłynęła kasa, wszyscy momentalnie wsiadali do samochodów i przyjeżdżali, bo dla ostatnich mogło już nie starczyć. Problemy finansowe nie psuły jednak atmosfery w zespole.
***
Byliśmy stałymi bywalcami takiej jednej knajpy przy Piotrkowskiej. Po każdym meczu jechaliśmy tam prosto ze stadionu. Po wejściu do środka schodziło się w dół, mieliśmy swoje pomieszczenie. Przesiadywaliśmy na piwku, nie było osoby, która by go nie piła. Pizza, browar, jednym słowem – integracja. Nigdy nie doświadczyłem tego w Danii, tam po treningu każdy ruszał w swoją stronę.
W Widzewie stałym punktem programu była impreza na zakończenie sezonu. Mieliśmy zamówione striptizerki, jechaliśmy całą drużyną do wynajętego lokalu, Franek Smuda też. Robiły show, my siedzieliśmy, piliśmy. Wszyscy, bez wyjątku. To było fajne, mieliśmy pozwolenie z góry, nikt nie musiał się kryć.
Więcej o biografii Arkadiusza Onyszki TUTAJ