Adwokat: „Operacja z herbem, to jak pożyczka pod zastaw”
30 kwietnia 2015, 10:10 | Autor: RyanW środowy wieczór w widzewskim środowisku znów nastąpiło tąpnięcie. Klub poinformował bowiem, że uruchamia przetarg na sprzedaż dwóch aktywów. Działkę przy Brzezińskiej pal sześć, ale wystawiony na sprzedaż herb musi budzić kontrowersje. O to, czy z tego trzęsienia ziemi może wyjść kolejne tsunami, zapytaliśmy naszego stałego doradcę prawnego*.
– Zapytam najbanalniej, jak się da: o co chodzi?
– Nie mamy niestety pewności, jaki jest cel ogłoszenia o możliwości sprzedaży nieruchomości i praw do znaku. Możemy tylko kreślić teorie spiskowe, bo na oficjalnej stronie pojawił się tylko suchy komunikat. Najbardziej racjonalne – oby nie pobożne – wytłumaczenie, to poszukiwanie środków na sfinansowanie spłaty układu i bieżącej działalności. Przy czym o ile nieruchomość mógłby kupić ktokolwiek, to trudno wyobrazić sobie, żeby prawo do herbu zbyto na rzecz osoby trzeciej.
– A może tu nie chodzi, by dopuszczać jakąś osobę trzecią, tylko „swoją”?
– Jest to możliwe. Przynajmniej w tym drugim wypadku, a może i w obydwu, może chodzić o jak najbardziej przejrzyste, publiczne i obiektywne (takie cechy ma przetarg) dokonanie czynności pomiędzy RTS Widzew Łódź S.A. a podmiotem wytypowanym przez Sylwestra Cacka.
– Po co Sylwester Cacek miałby dokonywać takich kombinacji?
– Zważywszy, że spółce grozi upadłość likwidacyjna jest to delikatna materia. Wiąże się to z możliwością zaskarżenia czynności, jako zdziałanej w celu pokrzywdzenia wierzycieli – ten zarzut odpadłby, gdyby sprzedaż nastąpiła za cenę godziwą, a środki ze sprzedaży zostały wykorzystane na spłatę wierzycieli. Bardziej ryzykowne jest podstawienie przez Sylwestra Cacka, jako kupca, podmiotu bezpośrednio z nim powiązanego, gdyż w myśl przepisów prawa upadłościowego i naprawczego, w razie opcji likwidacji powoduje bezskuteczność czynności z mocy prawa, bez względu na jej wartość.
– A więc „sprzedając” herb podstawionemu podmiotowi, drużyna przez 5 lat nadal może go używać, ale w razie likwidacji spółki przez sąd, syndyk nie może go zlicytować.
– Tak, choć to oczywiście tylko hipoteza, bo prawdziwych zamiarów właściciela nie znamy. Równie dobrze możemy mieć do czynienia z inną operacją. Pewne elementy ogłoszenia (licencja, możliwość odkupienia znaku) mogą podpowiadać, że jest to pomysł udzielenia finansowania przez Sylwestra Cacka w ten sposób, że gotówka wpłynie jako cena określonych składników majątku. W przypadku prawa do herbu, można byłoby mówić z przymrużeniem oka o „pożyczce pod zastaw”.
– W ofercie czytam, że ewentualny nabywca musi udzielić drużynie licencji na korzystanie z herbu. A czy może jednocześnie wykorzystywać go do własnych celów?
– To nie musi być zagrożeniem. Nabywca może udzielić licencji Widzewowi do korzystania ze znaku towarowego, nawet tzw. wyłącznej i zobowiązać się, że sam z tego znaku nie będzie korzystał w okresie trwania licencji. W razie udzielenia pełnej licencji klub może dalej korzystać z herbu w dotychczasowym zakresie, czyli praktycznej zmiany by tu nie było.
– Czyli może wyjść tak, jak z funduszem „Altus”. Formalnie to on jest właścicielem Widzewa w 97%, a wiadomo, jak jest.
– Jeżeli to jest jakiś realny plan zapewnienia środków, to nabywca nie jest podmiotem obcym. To podmiot powiązany, kontrolowany przez Cacka, tyle że w „odleglejszy” sposób, tak by nie istniało bliskie powiązanie kapitałowe, ryzykowne na gruncie przepisów upadłościowych. Jednym słowem – nabywcą byłby Cacek, tyle że pod bezpieczną przykrywką.-
– Sprawa wzbudza wśród kibiców wielkie emocje. Sugerujesz, że niepotrzebnie?
– Emocje są zrozumiałe, bo herb dla kibiców, to świętość. Niemniej na razie nie ma powodów do paniki. Trzeba obserwować dalsze etapy tej sprawy, co pozwoli poukładać elementy w logiczną całość. Gdy otworzą się koperty, 13 maja, dowiemy się, o co chodziło.
Rozmawiał Ryan
*Rozmówcą WTM jest uznany adwokat, członek łódzkiej palestry, który z pobudek zawodowych pragnie zachować anonimowość.