A. Rybski: „Cieszę się na spotkanie z moim klubem”
21 września 2018, 19:04 | Autor: KamilW Widzewie zadebiutował jeszcze w Ekstraklasie. Jako młody chłopak przeżył jego upadek i późniejszą odbudowę. Na boisku nigdy nie ukrywał, że jest widzewiakiem, przez co zyskał dużą sympatię kibiców. Jutro Andrzej Rybski będzie miał pierwszą od 12 lat okazję, by zagrać przeciwko swojemu klubowi. Porozmawialiśmy z nim na ten temat.
– Długo się naczekałeś na ten mecz. Pamiętasz, kiedy ostatnio grałeś przeciwko Widzewowi?
– Bardzo długo! Jeżeli mówimy o oficjalnych meczach, to był to rok 2006… Później były jakieś epizody sparingowe, ale one nie liczą się do protokołu. Dziwnie się to działo, że gdy ja byłem w Ekstraklasie, to Widzew był niżej, a potem na odwrót. Później miałem okazję zagrać z Widzewem jako piłkarz Chojniczanki i dwa tygodnie przed meczem doznałem urazu. Bardzo ciekawa historia, bo ciężko było nam skrzyżować drogi.
– Pewnie przez ten czas żałowałeś, że nie udawało się trafić na taki mecz?
– Oczywiście, że tak, bo to bardzo sympatyczne przeżycie. Już teraz się cieszę na spotkanie z moim klubem, na to, że zobaczę wiele znajomych twarzy z Łodzi. To naprawdę dziwna sytuacja, ponieważ z wieloma drużynami grałem dziesiątki razy. Były jednak pewne perturbacje w Widzewie i różnie to bywało.
– W sobotę będą jakieś sentymenty?
– Tylko emocjonalnie, pod kątem wizualnym, barw czy znanych mi osób. Jeżeli chodzi o boisko, to pełen profesjonalizm i nie ma co z tym dyskutować. Takie podejście jest szczere i zawsze to powinno tak wyglądać.
– Jutro spotkasz dwóch kolegów z boiska – Maćka Humerskiego i Arka Stolarka. Były już jakieś telefony?
– Z Arkiem jestem cały czas w kontakcie, choć w tym tygodniu nie dzwonił. (śmiech) Bardzo się cieszę, że ich zobaczę. Fajnie, że Arek radzi sobie w okolicach linii boiska, przyglądam się jego rozwojowi. Bardzo udanie wszedł w ten świat dziennikarstwa. Jeżeli chodzi o Humera, to piękna przygoda, bo wrócił do Widzewa i na pewno się z tego cieszy. To widzewiak z krwi i kości.
– Z tego co słyszę, cały czas śledzisz losy Widzewa.
– Oczywiście! To jest mój klub-matka, od początku do końca. Tydzień w tydzień wiem, co się dzieje, interesuję się tym. Tak jest i będzie zawsze.
– Na nowym stadionie jeszcze nie byłeś?
– Byłem na stadionie w grudniu, wszedłem tam, spotkałem kilka znajomych osób. To była bardzo miła wizyta. Podczas meczu nie miałem jednak okazji i to znowu takie zrządzenie losu. Zdarzało mi się być w Łodzi w weekendy, ale wtedy Widzew grał na wyjeździe. Nieszczęśliwie to się składało. (śmiech)
– Czyli pierwsza okazja dopiero na wiosnę?
– Jak to w życiu bywa, nie ma co sięgać aż tak daleko w przyszłość. Ale tak, najbliższy zaplanowany termin to wiosna.
– Nie korciło, żeby wrócić do Widzewa?
– Zawsze miałem takie myśli i nadzieje, ale jakiś czas temu dobrze wiodło mi się w I lidze, byłem liderem i liczyłem na powrót do Ekstraklasy. Druga sprawa, nie było żadnego konkretnego zapytania do mnie, a ja nie jestem człowiekiem, który wrzuca listy pod drzwi gabinetów. (śmiech) Takie okoliczności się nie wydarzyły, więc nie musiałem nawet rozmyślać, a to wszystko było w ramach mojego wyobrażenia.
– Wejście do Widzewa miałeś świetne – bramka już w szóstej minucie pierwszego meczu. Z perspektywy czasu, nie żal trochę, że nie udało się zdziałać tam nieco więcej?
– Zawsze jest jakiś niedosyt. Z drugiej strony, muszę też ważyć na to, że to były inne czasy i inne podejście do młodych zawodników. Te 15 lat dużo zmieniło w piłce nożnej. Ja się cieszę, że wszedłem do seniorów i dobrze mi się tam wiodło. Niczego nie żałuję, to był świetny okres, czas rozwoju i poznawania seniorskiej piłki. Trzeba pamiętać, że to był specyficzny czas dla Widzewa – najpierw rozpadu, a później nowego początku. Także przeżyłem te dwa lata z rozdwojoną sytuacją.
– Najlepsze wspomnienie z pobytu w Widzewie?
– Dla młodego chłopaka to wszystko było nowe: granie z bardzo znanymi zawodnikami, poznawanie dorosłej piłki, wyjazdy na turnieje do Niemiec. Wszystko to było wielką nauką i dobrze to wspominam. To był piękny okres i ja bym powiedział, że w całej rozciągłości coś mi to dawało. Ale jeżeli mam powiedzieć o takim specyficznym momencie, to było to wejście do szatni seniorskiej. Treningi, wdrażanie się i to, że doceniono jak gram i dalej mogłem trenować. Przeszedłem z juniorów do seniorów i tam zostałem, to było piękne odczucie.
– Ostatnie lata spędziłeś w I lidze, teraz jednak spadłeś poziom niżej. Nie wiem, na ile jesteś to w stanie ocenić, bo grałeś w Pogoni pół roku, ale co się stało, że nie udało się utrzymać?
– Nawet nie pół roku, bo przyszedłem dopiero w lutym. Rzeczywiście, byłem zaskoczony, że to się tak potoczyło, ale na takie niepowodzenie składa się wiele czynników. Organizacyjnie klub nie borykał się z problemami, jednak jakieś elementy, jakieś drobne sytuacje złożyły się na ten wynik. Ja grałem cały czas wyżej, w I lidze, dlatego dla mnie to był mocny cios.
– Latem w Pogoni miała miejsce rewolucja kadrowa. Ty jesteś jednym z kilku zawodników, którzy zostali. Nie chciałeś odejść?
– Po pierwsze, to klub musiałby wykonać jakiś ruch, bo ja umowę miałem ważną jeszcze przez rok. Chciałem kontynuować przygodę z Pogonią i miałem nadzieję, że odbudujemy ten klub. Dodatkowo, zaważyła sprawa rodzinna. Żona jest w ciąży, więc nie chciałem znów ruszać w Polskę, bo już trochę się po niej poprzemieszczałem. Teraz chcieliśmy stabilizacji.
– Na boisku widać, że to jest nowa drużyna. Przeplatacie słabe mecze świetnymi. Macie w ogóle jakiś założony cel na ten sezon?
– Cel był prosty: wygrywać każdy mecz, scementować ten zespół i osiągnąć odpowiedni pułap sportowy. Na tę chwilę ta forma faluje, szukamy możliwości, by to ustabilizować.
– Jutro nie zobaczymy Andrzeja Rybskiego z czerwonymi włosami?
– (śmiech) Na pewno nie byłoby to mile odebrane przez miejscową publiczność. Po drugie, już tej młodzieńczej frywolności nie ma, także będzie raczej spokojnie.
Rozmawiał Kamil
Foto: Pogoń Siedlce
Olimpia remisuje jutro mecz o lidera
A Ruch prowadzi
Już remis :(
i 2:1 Ruch
Bramka nieuznana
Wiadomo już, że Olimpia straciła w końcu punkty, więc jutro olbrzymia szansa na lidera
Pamiętam, jak Ryba strzelał dla nas. Był jaki był, est Widzewiakom, my pamiętamy, sentyment pozostał.
Wiadomo już, że Olimpia straciła w końcu punkty, więc jutro olbrzymia szansa na lidera
Pamiętam, jak Ryba strzelał dla nas. Był jaki był, jest Widzewiakom, my pamiętamy, sentyment pozostał.