A. Grębosz: „Lubił się śmiać, lubił się bawić”
3 maja 2021, 17:46 | Autor: KamilKolejnym gościem specjalnej audycji klubowej rozgłośni Widzew.FM poświęconej pamięci Andrzeja Możejki był Andrzej Grębosz. Wieloletni kolega z drużyny oraz jeden z najważniejszych członków Wielkiego Widzewa opowiadał o swojej długiej znajomości ze zmarłym w sobotę obrońcą. O czym mówił?
Podobnie jak ŚP. Możejko, Grębosz również trafił do łódzkiego klubu jeszcze przed jego awansem do I ligi. Obaj przeszli więc drogę z peryferii futbolu na jego szczyty. „On zaczął od trzeciej ligi, ja od drugiej. Później on odszedł rok wcześniej ode mnie, więc praktycznie spędziliśmy w Widzewie tyle samo lat. Mogę podkreślić, że jako zawodnik był naprawdę nieprzeciętny, a dominował zwłaszcza dynamiką, szybkością oraz inteligencją w grze. Wyróżniało go to, że potrafił wykorzystywać swoje walory piłkarskie” – stwierdził na antenie.
W tamtych czasach barwy Widzewa reprezentowało mnóstwo wielkich piłkarzy, ale na boisku wszyscy grali wyłącznie dla dobra całej drużyny. „Andrzej z każdym rozegranym meczem i z każdym rokiem spędzonym w klubie coraz bardziej się rozwijał. Był taki okres, że interesowała się nim nawet reprezentacja Polski. W tamtych czasach w Widzewie dominowały indywidualności, każdy miał swoje za uszami, ale jeżeli wychodziliśmy na boisko, to zawsze w myśl zasady: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” – wyjawił mistrz Polski z 1981 roku.
ŚP. Możejko był uwielbiany przez kibiców, których czarował podczas meczów, choćby słynnym stawaniem na piłce. Zdarzało mu się z nimi nawet dyskutować! „On robił takie rzeczy nie tylko podczas meczów, ale również na treningach, więc nie zaskakiwało nas to. Takie podejście wpływało na to, że jego popularność wśród fanów stale rosła. W tamtych czasach nie było żadnych ogrodzeń na trybunach, a Andrzej dodatkowo grał jako boczny obrońca, więc zdarzały się sytuacje, że potrafił zamienić parę zdań z kibicem, który miał do niego jakieś pretensje. A że riposty miał naprawdę bardzo ciekawe, to inna sprawa” – zdradził Grębosz.
„Johnny” swoim charakterem idealnie wpisywał się w tamten zespół, który żył ze sobą nie tylko na murawie, ale również na co dzień. „Nie raz, nie dwa, gdy zdarzały się dłuższe przerwy między meczami, to zdarzało się nam po jakimś spotkaniu ruszyć w miasto. Jedno jest pewne: Andrzej nigdy nie spożywał alkoholu. Jego jedynym nałogiem było palenie papierosów. A poza tym to był dusza człowiek. Lubił się śmiać, lubił się bawić” – dodał na koniec były widzewiak.
Odchodą legendy. Szkoda, że nie doczekały odrodzenia się Widzewa
Następców nie widać !!!
Johnny…. jako Kibic nastolatek zapamiętałem super dowcip w trakcie meczu. Widzew walczył o mistrzostwo i grał u siebie z Zagłębiem Sosnowiec, które było głównym kontrkandydatem. Mecz był zacięty ale w drugiej połowie zasłużenie prowadziliśmy 2:0. Johnny mierzył się z napastnikiem, który był wiceliderem króla strzelców. W jednej z akcji , tak na 15 min do końca, odebrał mu piłkę przed naszym polem karnym po prawej stronie, wyprowadzając ją , w kierunku bramki przeciwnika , założył temu napastnikowi siatkę. Tamten zniechęcony stanął ze spuszczoną głową. Johnny po 5 metrach zatrzymał się , obunóż stanął na piłce , przyłożył daszek z dłoni… Czytaj więcej »