A. Ciganiks: „To nie ma prawa mieć miejsca w takim klubie, jak Widzew”

Od asysty zaczął rundę wiosenną Andrejs Ciganik. Z pewnością podanie przy bramce na 1:1 w niedzielnym meczu z Jagiellonią Białystok smakowałoby lepiej, gdyby nie wynik. Po końcowym gwizdku Łotysz długo i szczegółowo odpowiadał na pytania dziennikarzy. Co mówił?

O powodach porażki na inaugurację

„Przegraliśmy, więc nie mógł być to nasz najlepszy mecz. Staraliśmy się ich wysoko pressować, co czasami nam się udawało. Przejmowaliśmy piłkę na połowie rywala i próbowaliśmy coś sobie z tego wykreować. Różnica między nami a Jagiellonią była jednak taka, że gdy ona zabierała nam piłkę, strzelała gole. Nam takiej skuteczności brakowało, dlatego musieliśmy zejść z boiska, jako pokonani. Owszem, reakcja po stracie pierwszej bramki była właściwa, bo szybko odpowiedzieliśmy. Ale to za mało na rywala, który ma z przodu mnóstwo jakości i może strzelić trzy, cztery albo i pięć goli. Nie pamiętam, kiedy my zdobyliśmy przynajmniej dwa. Z takim zespołem trzeba zagrać czysto w obronie i mocno w ataku, a my tego nie zaprezentowaliśmy, stąd taki wynik na tablicy”.

O traconych golach

„Pierwsza bramka była kuriozalna, bo przeciwnik przejął piłkę, dotknął jej trzy razy i oddał strzał. Przy drugim trafieniu Jagiellonii mieliśmy siedmiu piłkarzy w swoim polu karnym, a ona tylko dwóch. Poszło dośrodkowanie na drugi słupek i już nic nie mogłem zrobić. Może powinien był bardziej atakować piłkę, do tego to nie pierwszy raz, gdy tracimy gola w ten sposób, więc całą winę biorę na siebie. Przy trzecim trafieniu też była centra. Musimy zacząć blokować takie wrzutki, bo gdy one następują, koncentrujemy się na samym dośrodkowaniu, zamiast na rywalach. Cały czas popełniamy takie same błędy i przez to tracimy bramki”.

O mentalu przed derbami

„Przegraliśmy po raz czwarty z rzędu, a teraz czeka nas najważniejszy mecz sezonu. Będziemy musieli wystąpić w nim pełni złych emocji, ale trudno. Mamy cały tydzień, by ciężko popracować, a następnie pokazać, że jesteśmy zespołem i chcemy wygrywać. Na pewno będzie nam ciężko, ale takie jest życie”.

O przyczynach „zostania w szatni” w drugiej połowie

„Musimy sobie to przeanalizować, bo – mówiąc szczerzę – uważam tak samo, a to nie ma prawa mieć miejsca w takim klubie, jak Widzew. Wyszliśmy na boisko, jakbyśmy to my prowadzili 2:1. Naszym obowiązkiem było jak najszybciej zdobyć wyrównującą bramkę, tymczasem Jagiellonia strzeliła na 3:1 i sytuacja zrobiła się bardzo trudna. Stratę jednego gola można jeszcze odrobić, ale dwa to już większy problem. Wciąż można to jednak zrobić, po prostu też trzeba strzelić trzy. To dobrze zadane pytanie i na razie nie umiem na nie odpowiedzieć. Może po prostu w siebie nie wierzymy? Gdy wygrywasz, jesteś pełen pozytywnych emocji, ale porażka 1:3 ciągnie w dół”.

O głębi kadry, skoro straty odrabiać ma m.in. debiutant Cybulski

„Kamil zaliczył niezły debiut, a wcześniej prezentował wysoką jakość w procesie treningowym, czym zasłużył sobie na minuty w meczu ligowym. Trener daje możliwość pokazania się zawodnikom i czasami jest to po prostu intuicyjna decyzja z jego strony. Być może chciał sprawdzić, czy może na niego liczyć w kolejnych spotkaniach. Weźmy też pod uwagę, że nie możemy skorzystać z Sebastiana Kerka, a gdyby on był dostępny, zwiększyłaby się możliwość manewru. Czy to świadczy o braku głębi? Trzeba to pytanie skierować do władz klubu. Jako zawodnik uważam, że dalszych wzmocnień nam nie potrzeba. Mamy skład, jaki mamy i musimy kontynuować nasz plan. Mamy wielu jakościowych piłkarzy, tylko musimy w siebie uwierzyć”.