A. Budka: „Gdyby nikt z Widzewa nie zadzwonił, sam bym przyszedł”

13 czerwca 2017, 12:17 | Autor:

Adrian_BUdka

Kiedyś nazwaliśmy Adriana Budkę ikoną Widzewa XXI wieku. Rzeczywiście, trudno o piłkarza tak bardzo związanego z klubem po erze sukcesów z mistrzowskimi tytułami i grą w europejskich pucharach. Uczuć do RTS nie kryje też sam zawodnik.

Słowa Budki przed kilkoma dniami cytował „Przegląd Sportowy”, opisujący historię występów skrzydłowego w łódzkim zespole. Przypomniana została m.in. historia, gdy skrzydłowy nie podpisał leżącego na stole kontraktu z Arką Gdynia, by po telefonie Zbigniewa Bońka spakować się i wrócić znad morza. Było to podejście numer dwa to gry w Widzewie. Wcześniejsze nastąpiło jeszcze w 1998 roku. „Byłem strasznie zestresowany. Powiedziałem grzecznie dzień dobry i przycupnąłem gdzieś na pierwszym z brzegu wolnym miejscu” – wspomina pierwsze wejście do szatni.

Widzewiak ostatecznie zagrał na Pomorzu, gdy po latach nie przedłużono z nim umowy. Wylądował w Pogoni Szczecin, a na Piłsudskiego wrócił dopiero z chwilą, gdy klub reaktywował się po erze Sylwestra Cacka. „Gdyby nikt z ówczesnych władz do mnie nie zadzwonił, sam przyszedłbym na trening” – opisywał kulisy pojawienia się na treningu prowadzonym przez Witolda Obarka.

Ukoronowaniem gry dla łódzkiej drużyny był dla Budki występ na nowym stadionie. „Kiedy wyszedłem na rozgrzewkę, miałem ciarki. Pomyślałem sobie, że to nagroda za wszystkie lata w Widzewie” – mówi na łamach „PS”. „Mam takie marzenie, by zakończyć karierę, dopiero wtedy, kiedy zagram dla Widzewa na wszystkich szczeblach rozgrywkowych. Brakuje tylko drugiej ligi” – dodaje ikona RTS.

Nie wiadomo, czy Adrian Budka zrealizuje swoje marzenie. Z końcem czerwca wygasa jego umowa, a wiosną boczny pomocnik nie był piłkarzem pierwszego wyboru dla Przemysława Cecherza. Czy mimo to będzie chciał mieć w kadrze doświadczonego gracza, przekonamy się niebawem.