40 lat temu Manchester City poległ w Łodzi!
28 września 2017, 11:57 | Autor: KamilDokładnie dwa tygodnie temu pisaliśmy o 40. rocznicy debiutu Widzewa w europejskich pucharach. Skazywani na klęskę gracze z Łodzi sprawili wtedy sensację, wywożąc z Anglii remis z wielkim Manchesterem City. Wciąż pozostawał jednak jeszcze rewanż. Dziś mija od niego 40 lat.
Po powrocie do kraju piłkarze Widzewa stali się bohaterami. Nie mogli jednak popadać w zbyt duży samozachwyt, ponieważ już wkrótce czekały ich kolejne ważne mecze. Zanim podopieczni Bronisława Waligóry mogli skupić się na przyjeździe Anglików, musieli jeszcze stawić czoła swojemu lokalnemu rywalowi. Derby Łodzi odbyły się na stadionie ŁKS, na którym już za kilka dni wystąpić miał Manchester City. Przetarcie przed pucharową potyczką nie było udane – widzewiacy przegrali 1:2 i wciąż zamykali ligową tabelę.
Najważniejsza była jednak zbliżająca się wizyta „The Citizens„. Mecz cieszył się nieprawdopodobnym wręcz zainteresowaniem. Zamówienia na bilety spływały z całego kraju, a wielu osobom nie udało się załapać na swoją wejściówkę i musieli obejść się smakiem. Ostatecznie na stadionie przy al. Unii pojawiło się 35 000 widzów – więcej niż dwa tygodnie wcześniej na Maine Road! Już na kilka godzin przed meczem obiekt był wypełniony niemal w komplecie. Na przystadionowych parkingach można było zobaczyć rejestracje samochodów z całego kraju – od Gdańska po Rzeszów. Spotkanie widzewiaków przerodziło się w święto narodowe!
Atmosfera na trybunach znacząco różniła się od tego, do czego jesteśmy dziś przyzwyczajeni. Widzew dopiero rozpoczynał swoją kibicowską działalność. Dość powiedzieć, że przy Unii zameldowało się jedynie około 100 osób, zrzeszonych w ramach widzewskiego „Klubu kibica”. Brakowało zorganizowanego dopingu, nie było też szalików czy flag. Publiczność koncentrowała się głównie na przebiegu meczu, a ich okrzyki intensyfikowały się podczas ataków łodzian. Nieco inaczej było w sektorze gości. W Anglii ruch ultras był dużo bardziej popularny, a do Polski wybrała się setka kibiców City z dobrym oflagowaniem. Po spotkaniu, pomimo niekorzystnego wyniku, podziękowali oni swoim piłkarzom za walkę, co wzbudziło duży szacunek łódzkich fanów.
Sam mecz był zaś typowym starciem „Dawida z Goliatem„. Widzewiacy od początku postawili przed swoją bramką „autobus” i skutecznie rozbijali wszystkie akcje rywali. Sami też mieli swoje szanse, by strzelić gola. Mijały jednak minuty, a na tablicy wciąż utrzymywał się korzystny, bezbramkowy remis. Ataki Anglików nabierały na sile, a łodzianie skoncentrowali się głównie na grze z kontry. Świetnie dysponowany był w tym meczu cały blok obronny Widzewa, dowodzony przez strzegącego bramki Stanisława Burzyńskiego. Gdy sędzia ze Szwajcarii zagwizdał po raz ostatni, na stadionie zapanowała euforia. Nikomu nieznany klub z Łodzi wyeliminował wielki Manchester City!
Sukces miał znaczenie nie tylko sportowe, ale również kibicowskie. Do tej pory w mieście dominował ŁKS, po tym meczu zaś sytuacja stopniowo zaczęła się odwracać. Coraz więcej ludzi interesowało się losami klubu ze wschodniej części Łodzi, a tendencji tej sprzyjały kolejne europejskie starcia Widzewa. W następnej rundzie Pucharu UEFA podopieczni Bronisława Waligóry przegrali co prawda z późniejszym triumfatorem rozgrywek, PSV Eindhoven, ale już za kilka lat miały nadejść wielkie pojedynki z Liverpoolem czy Juventusem…
Widzew Łódź – Manchester City 0:0
Widzew:
Burzyński – Kostrzewiński, Janas, Grębosz, Chodakowski, Zawadzki – Boniek, Rozborski, Tłokiński – Kowenicki (62′ Krawczyk), Gapiński
Manchester:
Corrigan – Doyle (32′ Clements), Watson, Booth, Power – Hartford, Owen, Royle – Barnes, Kidd, Tuart
Żółte kartki: Gapiński – Power, Royle
Sędzia: Walter Hungerbühler (Szwajcaria)
Widzów: 35 000
Foto: Przegląd Sportowy (archiwum)