Oceny Stolara po meczu ze Świtem

14 sierpnia 2017, 13:12 | Autor:

Kontynuujemy nowy cykl, w którym Stolar wystawia oceny piłkarzom Widzewa po ligowych spotkaniach. Tym razem łodzianie zgarnęli trzy punkty i nie zawiedli. Jak ich postawę skomentował nasz współpracownik? Sprawdźcie!

Patryk Wolański:
Nie miał zbyt dużo pracy w całym meczu, ale momenty kluczowe dla niego, w których musiał wybronić mniej lub bardziej trudne piłki, zrealizował na piątkę. Nie ustrzegł się niestety znów błędów przy wyprowadzaniu piłki nogą. Ocena: 4,5

Marcin Kozłowski:
Dobry występ prawego obrońcy. W defensywie praktycznie bezbłędny i jak zawsze bez strachu podłączał się do akcji ofensywnych. Po przejściu połowy boiska już nie wszystko wychodziło mu tak, jak sobie to zakładał, ale robił sporo wiatru. Stać go jeszcze na bardziej skuteczną grę w ofensywie.
Ocena: 4,5

Sebastian Zieleniecki:
Dwa razy „obciął się” niebezpiecznie z piłką, ale wygrywał pojedynki główkowe. W rozegraniu tradycyjnie głównie gra do boku. Zagrał poprawnie, ale bez fajerwerków.
Ocena: 4

Radosław Sylwestrzak:
Jeśli nasz drugi, środkowy obrońca potrzebuje gry do zwyżki swojej dyspozycji, to będziemy z meczu na mecz coraz bardziej z niego zadowoleni. Sylwestrzak w odbiorze zagrał świetne zawody. W pojedynkach jeden na jednego nie było na niego mocnych. Uratował nas kilkukrotnie od niebezpiecznych kontr i podań w okolicy 16. metra przed naszą bramką. Brakuje mu szybkości, ale w tym meczu nie wpłynęło to negatywnie na wynik. Jak tak dalej pójdzie, najbardziej o powrót do gry Damiana Kostkowskiego, będzie martwił się Zieleniecki.
Ocena: 5

Marcin Pigiel:
Spalił się psychicznie w pierwszych 30 minutach. Niedokładnie zagrywał do swoich kolegów, narażał Widzew na kontry, miał złe wybory. Później podłączył się dwa razy do akcji ofensywnych, dzięki czemu Widzew stworzył zagrożenie pod bramką Świtu. W drugiej połowie już bardziej spokojny, nie popełniał prostych błędów i znów próbował podłączać się do akcji ofensywnych. Tam już jednak brakowało mu umiejętności do gry jako atakujący.
Ocena: 3

Maciej Kazimierowicz:
Jak zawsze maksymalnie zaangażowany i nieustępliwy. Czasem niepotrzebnie trzymał piłkę zbyt długo przy nodze, sprowadzając na siebie pożar, który sam od razu musiał gasić. W rozegraniu zbyt często zwalniał akcje lub klepał piłkę z Adamem Radwańskim na bardzo małej przestrzeni, nie uruchamiając naszych kontrataków wystarczająco szybko. Ocena: 4

Aleksander Kwiek:
W obronie nie pomaga i chyba należy przyjąć, że tak po prostu ma być. Za niego mają bronić Radwański z Kazimierowiczem. Kwiek, mając piłkę przy nodze, z pozycji stojącej potrafi dograć dokładny pass do nogi każdego kolegi z drużyny, w dowolne miejsce na boisku. To on rozrzucił 2-3 akcje w tempo do boku, z których później groźne piłki trafiały w pole karne rywala. Można powiedzieć, że robił coś, czego nie potrafi dobrze zrobić Adam Radwański, czyli właśnie w tempo wypuścić wbiegających z akcją kolegów. Nadal jednak sądzę, że Kwiek powinien grać nieco głębiej, bo w kilku przypadkach zamieniał się z Millerem i robił za środkowego napastnika, a nie jest to dobre rozwiązanie, bo on sam nie ma takiego „depnięcia”, jak Miller i nie zyskuje przewagi na pierwszych kilku metrach pojedynku biegowego. Wbrew licznym opiniom, oceniam pozytywnie występ Olka, wiedząc jednocześnie, że najwięcej radości dałby nam jednak grając nieco z tyłu.
Ocena 4,5

Adam Radwański:
W porównaniu do meczu w Sulejówku zagrał dużo lepiej. Zdarzało mu się już wywalczyć piłkę w defensywie, a nawet rozrzucić ją do kolegów ustawionych szeroko na boisku. Za dużo jednak razy grali w środku „w dziada” z Kazimierowiczem, zwalniając akcję. Zamiast dwoma kontaktami zmienić stronę boiska, wycofywali piłkę do środkowych obrońców, dając czas rywalowi na ustawienie się na boisku. Miał kilka prostych i głupich fauli w swoim stylu, które wybijały zespół z rytmu – to jego prawdziwa pięta Achillesowa.
Ocena: 3

Daniel Mąka:
Naprawdę dobry mecz Daniela. Co prawda długo się rozkręcał, ale warto było czekać. Zajmował pozycje niemal na całej połowie przeciwnika. Biegał od lewej do prawej, przyjmując też rolę środkowego napastnika. Co ciekawe, nie było już widać dziury w defensywie po jego stronie, co kosztowało go też wiele sił – pod koniec meczu ledwo przebierał nogami. Strzelił kapitalną bramkę, niczym profesor, kładąc na ziemi dwóch rywali.
Ocena: 5

Mateusz Michalski:
Coraz bardziej rozkręca się na prawej stronie. Dynamicznie pokazuje się do gry, nie ma okresów gry na „Stojanova”, właściwie w każdym momencie jest gotowy do grania, gotowy do sprintu. Wziął spore ryzyko na siebie, decydując się na strzał, po którym padł gol. Nie podał piłki Mące w tej sytuacji i gdyby nie skuteczne uderzenie, dostałby znów cięgi za samolubstwo w polu karnym. Do tego tak jak „Mączka”, wracał do obrony i pomagał zespołowi budować tyły, będąc też czasem pierwszym do odbioru na połowie przeciwnika.
Ocena: 5

Michał Miller (piłkarz meczu):
Przez cały mecz toczył trudne, fizyczne pojedynki ze środkowym obrońcą Świtu, Kamilem Dankowskim. Kilkukrotnie wychodził z nich zwycięsko, parę razy to rywal skutecznie uniemożliwiał grę widzewiakowi. Miller znów dobrze wyglądał fizycznie, cały mecz szukał sobie miejsca na boisku, schodząc nie tylko głębiej w środek pola, zamieniając się miejscami z Kwiekiem, ale i co ciekawe, schodził na lewą pomoc, za wchodzącego do środka Mąkę. Napastnik pomagał też parę razy w rozegraniu. Szkoda, że nie mamy dwóch Millerów, żeby w tym samym czasie, gdy schodzi do boku, był również w polu karnym na dołożenie głowy lub nogi. Po dwóch meczach można śmiało stwierdzić, że jego transfer, pomimo dotychczas ani jednej strzelonej bramki, był doskonałym ruchem. Miller angażuje rywala w obronie, dając czas na podejście kolegom i nawet jeśli co któryś raz nie wygra bezpośredniego pojedynku z obrońcą, to jest pierwszym, który wraca do defensywy i próbuje odebrać straconą futbolówkę. Przyjemnie ogląda się jego grę i samo poruszanie po boisku. Oby jak najszybciej strzelił w lidze, bo sytuacji do tego mu nie brakuje, a pomimo tego, że bierze na siebie różne role, to napastnika rozlicza się z goli. Pora chyba zabezpieczyć się klauzulą odejścia na minimum n 222 mln euro!
Ocena: 5

Rezerwowi

Daniel Świderski:
Nie zazdroszczę obrońcom naszych rywali gry przeciwko niemu. Kupa mięśni, która rozbujana szybkim startem jest nie do zatrzymania. Świderski z wysokiego wzrostu czerpie same pozytywy, czyli wygrywa głowy, zawsze dziubnie jeszcze gdzieś piłkę końcem buta umieszczonego na swojej długiej stopie i jest nie do przepchnięcia w walce bark w bark. Daniel powinien trochę jednak studzić głowę, bo zdarzają mu się głupie faule, typu pchnięcie przeciwnika w plecy lub ciągnięcie za koszulkę, gdy rywal go mija. Można tylko żałować, że Świderski nie zawsze zagra wspólnie z Millerem, przez wymóg gry dwóch młodzieżowców w składzie, bo ich współpraca wygląda czasem, jakby grali ze sobą już kilka lat.
Ocena: 4,5

Mateusz Ostaszewski:
O ile w Sulejówku, wchodzący na kwadrans gry Olczak, pokazał, jak nie grać po wejściu z ławki, o tyle Ostaszewski dał ze Świtem bardzo dobrą zmianę i udowodnił, że grając tylko kwadrans można w pełnej krasie zaprezentować swoje piłkarskie walory. Aktywny, szukający gry, nie obawiał się dryblingu, dawał wielokrotnie możliwość wyboru swoim kolegom i zainicjował kilka gier „w trójkącie”, czyli sól piłki nożnej. Miał też dwa niedokładne podania pod presją przeciwnika, jednak nie zniechęciło go to do dalszej, aktywnej gry. Popisał się doskonałym balansem ciała przy jednej z kontr i widać było u niego dużo luzu w ruchach na boisku. Ten chłopak, po prostu musi teraz dostać szansę gry od początku meczu, żeby zweryfikować jego umiejętności nie na podmęczonym przeciwniku.
Ocena: 4

Pomeczowe spostrzeżenia:

1. Problem z wstrzymywaniem akcji w zespole Widzewa polega według mnie na jednym, prostym niuansie. Radwański z Kazimierowiczem nie mają w zwyczaju podnosić głowy do góry, zanim otrzymają piłkę od kolegi. Tracą przez to długie sekundy na rozglądanie się za partnerami. Dopiero po opanowaniu piłki i po ataku rywala, wybierają najczęściej bezpieczne wycofanie do tyłu. Wiem, że ta umiejętność charakteryzuje najlepszych zawodników na świecie, ale nie ma innej recepty na wyprowadzanie szybkich akcji, jak świadomość środkowego pomocnika w momencie przyjęcia piłki, w którą stronę skieruje ją dalej do gry.

2. W sobotnim meczu udało się Franciszkowi Smudzie wpłynąć na bocznych pomocników, by nieco więcej uwagi skupili na zadaniach w defensywie. Koniecznie należy też wspomnieć o tym, że zupełnie przyzwoicie wyglądała asekuracja kolegów w wykonaniu Macieja Kazimierowicza. Gdy Mąki lub Michalskiego zabrakło w obronie, pojawiał się tam „Kazik”. Nawet Adam Radwański parę razy dobrze pokazał się w odbiorze, nie symulując walki, a realnie wkładając nogę, gdzie trzeba.

3. Widać, że trener Smuda będzie kładł nacisk na szybką grę po ziemi. O ile na dobrze przygotowanych boiskach może to mieć dobre skutki, o tyle na niektórych ligowych pastwiskach takiej gry nie da się prowadzić. Zobaczymy, na jaki wariant rozgrywania akcji zdecyduje się wtedy trener Widzewa. Gdy z łodzian zeszło już ciśnienie, spowodowane zdobyciem bramki, piłka chodząca szybko między naszymi zawodnikami, uniemożliwiała nowodworzanom zajęcie odpowiednich pozycji w obronie i przesuwania krycia. Gdyby widzewiacy wchodzili w mecze mniej spięci, być może szybciej wychodziliby na prowadzenie.

4. Kolejny manewr taktyczny Smudy, to zejścia Daniela Mąki do środka ataku, podczas rozgrywania akcji przez Widzew. Mało tego, w tym samym czasie zdarzało się również tak, że Michał Miller zmieniał pozycję z Aleksandrem Kwiekiem. Jaki był tego finał? Ofensywa była w takim przetasowaniu, że Miller dośrodkowywał, Mąka wbiegał w pole karne z nominalnej pozycji Kwieka, a Kwiek z pozycji Millera. Niezły misz-masz i nie mówię, że to źle, chociaż przy tym wariancie, wolałbym tam Świderskiego, atakującego piłkę w polu karnym. Jeśli zatem, ktoś twierdził, że w cztery dni nie da się zmienić gry zespołu, to „Franz” udowodnił, że nie jest to prawda.

Stolar

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x