TKzM: „Wakacyjni farmazoniarze”
30 lipca 2017, 20:58 | Autor: RedakcjaWydawało się, że przez wakacje Twardy Kibol z Młyna będzie miał trochę więcej spokoju, tymczasem nasz stały felietonista został wybudzony w środku lata. Wraz z pocztówką z Ustki, przysłał nam swój najnowszy artykuł. Chyba najdłuższy w historii cyklu!
„Wakacyjni farmazoniarze”
Myślałem, że wakacje będą czasem urlopu również dla mnie, ale ofensywa kłamstw i naginania faktów w ostatnich dniach ze strony różnych środowisk, skierowana w inne środowiska, spowodowała, że niestety muszę znów zapalić lampkę przy biurku, wyjąć orle pióro i zamoczyć je w atramencie. Zrobię to raz, a dobrze bo nie chce mi się siadać do tego dwa razy. Niestety, albo i stety, znów będzie sporo o naszych ukochanych „Przystankersach”, ale nie tylko, bo w minionych dniach nie zawiedli również prawilniaki spod znaku (L).
Uff, od czego tu zacząć? Na dobry początek tak luźno zastanawiam się, czy Przytuła Krzysztof wybaczył już duszenie, które przećwiczyły na nim gałgany z ŁKS-u po meczu z Ursusem. Gdy tak się nad tym zastanawiam, to od razu na myśl przychodzi mi nasza kochana Pani Prezydent, która przecież wybaczyła ubliżanie jej przez kilka tysięcy kibiców spod wiaty, na otwarciu Estadio di Una Tribuna. Skoro publicznie znieważona i wygwizdana Zdanowska postanowiła w nagrodę zafundować dobudowę kolejnych trybun na al. Unii, to i Przytuła w nagrodę za duszenie może dać jeszcze wiele radości swoim fanom (może i kolejne okazje do przećwiczenia, tym razem np. omoplaty?).
Tak czy inaczej przy Dworcu Kaliskim w ciągu pół roku dokonano niebywałej wręcz wolty intelektualnej. Otóż z argumentów mówiących o tym, cytując ówczesne wypowiedzi ełkaesiaków w Internecie, że kupowanie karnetów to uwaga… okradanie swojego klubu (!), bo ten przecież więcej zarobi na biletach, po sukcesie sprzedażowym na Widzewie, obecnie obowiązuje już tam hasło: „Wszyscy kupujemy karnety”! No naprawdę, jesteśmy z was dumni. Widać, że Cosinus przez ostatnie pół roku otworzył chyba klasę o profilu matematyczno-filozoficznym z elementami logiki.
No ale dobra, skoro już jedno się u nich zmieniło, to i kolejne również. Gdy Widzew sprzedawał prawie 1200 Karnetów Fundowanych dla dzieci, słyszeliśmy zza torów głosy, że lepiej mieć trzy tysiące sztywnej i kumatej ekipy na trybunach, niż „jednosezonowców”. Obecnie oczywiście i oni mają w ofercie karnet dla młodych i próbują wykręcić jak najlepszą ich sprzedaż. No i teraz wisienka na torcie, czyli podbijanie liczby sprzedanych karnetów poprzez zwykłe oszustwo, czyli wirtualne zapisy do szkoły Cosinus oraz zapisy do jednej z Przychodni Zdrowia. Proste mechanizmy, czyli wypełnij deklarację mówiącą o tym, że stajesz się pacjentem przychodni, a oni w zamian za określoną liczbę zapisanych, kupią jeden karnet dla młodzieży.
W Internecie ełkaesiacy pytają sami siebie, czy jak się zapiszą, to nie ma żadnych konsekwencji albo opłat. Nie daj Boże tak, bo przecież nie będą płacić za karnet na ŁKS. Przychodnia oczywiście nie robi tego za darmo, bo za każdą wypełnioną deklarację otrzymuje środki z NFZ. Jeszcze lepsza sytuacja z Cosinusem, bo tam też trzeba zadeklarować zapisanie się do szkoły, by otrzymać darmowy karnet, jednak oficjalnie informuje się kibiców, że przecież nie muszą oni chodzić na żadne zajęcia. Sęk w tym, że za każdego zapisanego ucznia, Cosinus otrzymuje dotację z publicznych pieniędzy, co oznacza, że na przykład ja również dokładam się do karnetów na ŁKS-ie.
Jak to działa w tego typu placówkach? Szkoła wykazuje do dotacji uczniów, których w budynku widuje dwa razy: pierwszy i ostatni wtedy, gdy przychodzą się zapisać. Nawet jeśli szkoła musi udokumentować poprzez dowód wpłaty fakt przyjęcia danej osoby do szkoły, to mnożąc tę opłatę (którą sami wniosą jako szkoła) przez liczbę zapisanych i przysługującą dotację „od głowy” oraz odejmując na koniec koszt karnetu, to placówka i tak zarabia finalnie w postaci otrzymanej dotacji na uczniów, którzy pewnie ani razu nie byli na żadnych zajęciach. Najlepsze jest to, że oni wręcz się szczycą tym oficjalnie i robi to też klub. W ten cwany sposób nabijają sobie tę i tak małą liczbę karnetów, których do momentu otwarcia sprzedaży biletów na mecz z ROW-em poszło półtora tysiąca. Jaki to piękny kabaret!
Ale to wszystko i tak nic, gdy przeczyta się reportaż niejakiego Olkiewicza Jakuba z „Weszło.com”, pierwszego propagandysty ŁKS-u w galaktyce. Ciężko czyta się tak perfidnie zakrzywione sympatią klubową teksty, które udają, że są obiektywne. Facet tak pięknie odlatuje w paru miejscach, że ktoś niezorientowany w sytuacji mógłby stwierdzić, że ŁKS jest organizacyjną potęgą z niezliczoną rzeszą kibiców i tylko jakieś nieokreślone „coś” powoduje, że jeszcze nie gra w Lidze Mistrzów. Najlepsze są fragmenty o zeszłym sezonie, gdzie ŁKS i jego kibice dopuścili się tylu krzywych numerów by awansować, a w tekście Olkiewicza awans wygląda jakby spadł im z nieba, tak po prostu. Oczywiście trudno, żeby on sam pisał o akcjach zastraszania m.in. Sokoła Aleksandrów podczas ich treningu (słynne szczanie na boisko), czy dogadywaniu rezygnacji z walki o licencję z prezesem Drwęcy. Wszystko oczywiście stało się „samo” i bez angażowania w to wielu tysięcy złotych od prywatnych sponsorów. Nieostrożność jednego z oficjeli ŁKS-u podczas jednej z wypraw do szefa klubu z Nowego Miasta Lubawskiego na „pogaduchy”, tylko to potwierdzała. Pewnie nie sądził, że ktoś go tam zauważy. Liczę na to, że ktoś kiedyś pozbiera tę historię w całość.
Zacznę od końca, tj. jednego z ostatnich akapitów: „Na pierwszy mecz II ligi z ROW-em przyszło prawie 5 tysięcy kibiców, udowodniając, że kolejne trybuny są niezbędne.” Mam jedną prośbę, czy ktoś może mi wyjaśnić skąd Olkiewicz wziął tę frekwencję, bo informacji o niej nie ma w żadnej łódzkiej gazecie, przy relacji z meczu, nawet na 90minut.pl jej nie ma i co ciekawe nie ma jej również na oficjalnej stronie ŁKS-u 24 godziny po meczu. Przecież taką frekwencją trzeba się pochwalić (milicja zawsze wymaga podania do ichnich kwitów), a tymczasem oficjalnym liczydłem został Jakub Olkiewicz z „Weszło”, który oświadczył, że było prawie pięć tysięcy. Trzeba by go zapytać, jaką metodę liczenia przyjął? Gronkiewicz-Waltz, czy Komendy Stołecznej Policji. Nie musicie szukać również zdjęcia na którym widać by było całą trybunę, bo i tak nie znajdziecie – po co wnikać i pokazywać. Tradycyjnie są dostępne tylko zdjęcia spod trybuny, na których nie widać całego obiektu.
Wracając do tekstu, zły członek Komisji Licencyjnej związany w przeszłości z Cracovią nie przyznał licencji ŁKS-owi, dzięki czemu Cracovia się utrzymała, a ŁKS relegowano za niewywiązywanie się z umów, bo nie mieli pieniędzy. Jakbym miał temu synkowi Olkiewiczowi opowiedzieć o tym, jak Widzew został dwa razy ukarany za jedną sprawę korupcyjną, a za wszystkim stał pewien prawnik z Warszawy, kibic Legii, którego syn później podpalał samochody w stolicy, to chyba musiałby siedzieć podłączony do respiratora, żeby nie zemdleć. W dalszym tekście autor utrzymuje, że ŁKS nie miał wsparcia w Urzędzie Miasta. No żesz k***a, takie kłamstwo myślałem, że nikomu z tamtej strony nie przyjdzie do głowy, ale jednak Olkiewicz nie zawiódł. Fakty są takie, że ŁKS miał i wciąż ma cały UMŁ dla siebie – zaczynając od prezydenta, przez rzecznika prasowego, kończąc na odźwiernym.
Następny mój ulubieniec, radny Przybyła, który opowiada ilu to lokalnych biznesmenów wspiera obecnie ŁKS i wymienia… „Tomadex” Szulca (Olkiewicz oczywiście nie wspomina o tym, że właśnie zakończyła się dotychczasowa forma współpracy jego firm z klubem, pomimo tego że tekst kończył redagować po meczu, wciskając jeszcze akapit o rzekomej frekwencji prawie 5 tys. kibiców na spotkaniu z ROW-em). Wymienia też i „Ultrasshop”, czyli sklep z pirotechniką. No naprawdę nieźle, winszuję. Na oficjalnej stronie ŁKS-u doliczyłem się 26 sponsorów i partnerów, nie licząc spółek miejskich i Stowarzyszenia Kibiców ŁKS oraz traktując „Keezę” i „Tomadex” jako jedną firmę, bo właścicielem jest ta sama osoba. Dla porównania na Widzewie – 61 sponsorów i partnerów również odliczając miejskie spółki i kibiców (chociaż tutaj skala wsparcia jest wprost nieporównywalna na korzyść widzewiaków, którzy do dzisiaj zebrali w ramach wpłat na WOWP ponad 400 tys. zł.).
Dalej Przybyła mówi: „Ludzie chcą wspierać ŁKS, chcą wspierać społeczność sympatyków ŁKS-u. No i mimo wszystko – także fanatycy nauczyli się spokoju.” Pokaz tego spokoju mieliśmy, gdy dusili Przytułę… Jeszcze taki ciekawy, propagandowy fragment: „Na pierwszym meczu w IV lidze Galera, fanatyczna trybuna kibiców ŁKS-u zapełniła się po brzegi„. Czytelnik może pomyśleć: „Wow, musiało być ich naprawdę dużo”, po czym dalej cyt. „Na stadionie, wówczas już bardzo skromnym, z zaledwie 2,5 tysiąca miejsc, zostały pojedyncze puste krzesełka na prowizorycznym „sektorze tymczasowym”. Czyli jednak okazuje się, że było ich dwa i pół tysiąca i to i tak nie był komplet. Dalej: „Ostatni mecz w I lidze, z Olimpią Grudziądz, oglądało 1200 osób„. Nasz ostatni mecz w I lidze tyle osób oglądało, tyle że na wyjeździe w Grudziądzu – subtelna różnica skali.
Dalsza propaganda: „Nawet na sparingu z Polonią, gdy na trybunach usiadło koło dwustu osób, wydawali się zaskoczeni. Mówię im wprost: to jest ŁKS”. Ja chciałbym zaznaczyć, że na pierwszym treningu Widzewa na SMS-ie było ponad 1000 osób. Dalej oczywiście udowadnianie jaki to ŁKS jest poważny, przytaczając sponsoring Pepsi, który jest przecież zwykłym barterem. To są dla mnie argumenty na poziomie LZS-u, który przekonuje wójta do wsparcia zespołu, bo pani Henryka z lokalnego Społem daje trzy zgrzewki niegazowanej na mecz.
Dalej Przybyła: „Pobiliśmy też rekord pod względem liczby karnetów ufundowanych dzieciakom, których nie byłoby stać na taki wydatek”. Przepraszam, że pytam ,ale czyj rekord i jaki był to rekord? Bo jeśli wasz, to pewnie nietrudno było przekroczyć te kilkadziesiąt sztuk, a jeśli nasz, to do 1200 jeszcze sporo wam brakuje.
No i na koniec historia o tym, jak to biedny ŁKS nie miał gdzie trenować. Bezczelne typy mogę wam na szybko wymienić, jak Miasto wyrzuciło cały klub Kolejarz z ich obiektów przy ul. Minerskiej i zmodernizowało tam boiska, żeby oddać je wam. Jak wybudowało wam na terenach Orła pełnowymiarowe boisko z naturalną nawierzchnią i o tym jak weszliście na obiekty Energetyka, również na pełnowymiarowe boisko trawiaste. I wy mówicie, że nie mieliście gdzie trenować?! Widzew w tym czasie miał…. zero. Nie miał żadnego swojego boiska i jeździł do ośrodka w Gutowie Małym, a Urząd Miasta Łodzi miał i ma to w dupie.
Obecnie, dzięki staraniom widzewiaków, na Łodziance będzie zaraz oddany ośrodek treningowy. Ośrodek, który powstał tylko i wyłącznie dzięki działaniom kibiców Widzewa, zbieraniu list poparcia dla budowy w swoim środowisku, naciskom i lobbingowi. Ale w sumie powstanie także dzięki temu, że to idioci z ŁKS-u przed jednym z meczów TMRF-u rozrzucili tam na głównym boisku szkło. Tak wy pół-mózgi z ŁKS-u, to m.in. wy dołożyliście cegiełkę do budowy tego ośrodka, bo po rozrzuceniu szkła już nikt nie mógł skorzystać z tego boiska. Zrobiła to wasza niezawodna patologia. ŁKS tymczasem ma dostać zmodernizowany obiekt przy ul. Minerskiej, z większą liczbą boisk i oczywiście na wyłączność, podczas gdy na Łodziance chcą trenować wszyscy ci, którzy nie kiwnęli palcem, by ten obiekt w ogól powstał. To tyle o tym nieprawdopodobnym reportażu.
***
Została mi jeszcze Legia i artykuł również na „Weszło” (jak w większości przypadków niepodpisany, ale pewnie Stanowskiego), udowadniający z oburzeniem, że Polonii Warszawa nie należy się nowy stadion, bo jest tam zbyt niska frekwencja. Czy redaktor Stanowski skonsultował się w tej sprawie ze wspomnianym Olkiewiczem? Bo ten mógłby mu wiele o tym opowiedzieć. No, ale wicie-rozumicie, ŁKS ma średnią 3000 na możliwe 5700, ale Olkiewicz udowadnia, że stadion im się należy na ponad 20 tysięcy. Gdy Polonia ma średnią na poziomie 1 tys. -1,5 tys. i chce rozbudować do 11 tys., to jest to już niedopuszczalne marnotrawienie pieniędzy wg tego samego portalu…
Jeszcze na dodatek redaktorek niepodpisany z imienia i nazwiska wyciera gębę Widzewem pisząc: „Na Widzewie po awansie do trzeciej ligi frekwencje też nie powalały. Na pierwszy mecz rozgrywany na stadionie SMS-u z pojemnością 2 tysięcy miejsc, przyszło 1970 osób. Ale już na drugi – 1700. Dziś widzimy, jaka napędziła się w Łodzi koniunktura i niesprawiedliwe byłoby stwierdzenie, że do nakręcenia jej w dużej mierze nie przyczynił się stadion. Na kameralny, zastępczy obiekt z otwartą jedną trybuną przyciągnąć kibica było bardzo ciężko. A bo tłok do wejścia, a bo kibole na tej samej trybunie, a bo przyjdę dopiero, gdy wybudują nowy. Jest stadion – znów są też kibice.”
A teraz mi powiedzcie o czym ten typ pisze? Jaka jedna otwarta trybuna? Czy ten artykuł pisał jednak Olkiewicz i z rozpędu zaczął bredzić o jednej trybunie z przyzwyczajenia? Bo już przemycania między wierszami argumentu, że gdyby nie stadion, to Widzew dysponowałby może 2 tys. kibiców, to już niezły odlot. Redaktorek nie przyjmuje do wiadomości, że gdyby Legia na czas budowy stadionu grała w IV i III lidze, na obiekcie typu SMS, też miałaby średnią 1500-2000 kibiców, bo po pierwsze maksymalna to pojemność, a po drugie kolejne kilkadziesiąt tysięcy potencjalnych kibiców nie narodziłoby się po otwarciu stadionu, tylko ci ludzie już istnieliby i sympatyzowali z Legią wcześniej, tak jak to miało miejsce na Widzewie i nie będzie mieć miejsca na ŁKS-ie, bo to nie ten potencjał.
***
Natomiast prawilniaki z Legii spod znaku Nieznanych Sprawców wyprodukowali oświadczenie, w którym udowadniają, że nigdy nie podążą za modern football i dlatego też w imię tych zasad m.in nie wpuścili po raz kolejny kibiców Polonii na swój stadion, tym razem na mecz z Sandecją. Jest to o tyle dziwne, że Polonia wpuszcza Legię ze swoimi zgodami na mecze przy K6, a Legia twierdzi, że ta „nieistniejąca” Polonia do nich wejść nie może. Jest to w ich mniemaniu prawdziwa walka z modern football. Zastanawia mnie czy również atak na swoich kibiców, chcących świętować mistrzostwo na murawie, był obroną bezkompromisowo, jak zwykle, przestrzeganych przez kumaterię z Legii reguł walki z Modern Football?
Twardy Kibol z Młyna