M. Kazimierowicz: „Nie odszedłbym do I ligi”
16 czerwca 2017, 13:56 | Autor: RyanTym razem Maciej Kazimierowicz nie nękał bramkarza rywali, ale zrobili to za niego koledzy z drużyny. Pomocnik skupił się na mrówczej pracy w środku pola, choć przy pierwszej bramce zaliczył też asystę.
– Zawiedziony? Nie strzeliłeś z połowy…
– (śmiech) Dzisiaj bramki nie było, ale te strzelone przez Radwańskiego i Kozłowskie też były bardzo ładne.W ogóle to spotkanie obfitowało w atrakcyjny futbol.
– Wygraliście zasłużenie. Jak opiszesz ten mecz?
– Trochę przespaliśmy początek spotkania, ale stracony gol pobudził nas i sprawił, że zaczęliśmy grać odważniej. Jeszcze przed przerwą wyszliśmy na prowadzenie, a w drugiej połowie kontrolowaliśmy zawody i dorzuciliśmy jeszcze dwa gole. Cieszymy się, że w taki sposób kończymy ten słodko-gorzki sezon.
– Znów daliście się zaskoczyć po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. To już reguła?
– Trener uczulał nas, że Sokół dobrze wykonuje stałe fragmenty gry. Ustawiliśmy strefę, ale źle się przesunęliśmy. Byliśmy w tej sytuacji dość statyczni, nie poszliśmy na piłkę i rywale nas ubiegli. W Ostródzie było podobnie, więc widać, że jest nad czym pracować. Pocieszające jest to, że wiemy, gdzie mamy braki, które musimy poprawić.
– To była twoim zdaniem udana runda?
– Od oceniania jest zarząd i trener. Ja mogę tylko powiedzieć, że czuję się w Widzewie bardzo dobrze. Pierwszy raz miałem styczność z taką atmosferą i takimi kibicami. To motywuje mnie i nakręca do dalszej pracy i gry dla klubu. Czuję, że to, co robię, ma swój cel. To nie jest syzyfowa praca – mam nadzieję, że wkrótce efekty przyjdą w postaci awansów.
– Gdybyś dostał latem telefon z propozycją transferu np. do I ligi, co byś odpowiedział?
– Ciężko mi się odnieść, bo takiej propozycji nie dostałem. Gdyby się ona pojawiła, to bym się na pewno zastanowił. Ale rozmawiałem ostatnio z Mateuszem Michalskim i obaj stwierdziliśmy, że gdyby przyszła oferta z I ligi, to nie odeszlibyśmy z Widzewa.
Rozmawiał Guzi