P. Cecherz: „Wiemy, gdzie robimy błędy”
28 stycznia 2017, 14:55 | Autor: RyanWidzew po raz drugi tej zimy nie stracił bramki, ale tym razem piłkarzom Przemysława Cecherza nie udało się również samemu znaleźć drogi do siatki rywala. Trener łodzian nie miał jednak po końcowym gwizdku zbyt smutnej miny. Starał się docenić pozytywy potyczki z Victorią Sulejówek.
– Jak pan oceni dzisiejsze spotkanie?
– To był bardzo pożyteczny sparing. Widać, gdzie robimy błędy przede wszystkim taktyczne. Widoczne były takie złe nawyki, nad którymi musimy popracować. Niemniej pomimo tych nawyków, przez które przeciwnik stworzył sobie kilka akcji w bocznych sektorach boiska, klarownej sytuacji pod naszą bramkę nie miał. No, może jedną. Natomiast rywale dobrze strzelali z daleka
– Ma pan kolejny materiał do analizy.
– Wiemy, gdzie popełniliśmy błędy. Po piłkarzach widać, że mają trochę ciężkie nogi. Piłka za wolno chodzi, ale to skutek ciężkich treningów. Brakuje nam trochę boiska u siebie i takich typowo piłkarskich treningów. Nasze akcje, mimo wypracowanych kilku schematów, były niedokładne. Myślę jednak, że w tym tygodniu boisko na ChKS będzie już bardziej zadbane.
– Cieszy gra na zero z tyłu, ale nic nie wpadło z przodu…
– Szkoda niewykorzystanych sytuacji. Akcja z początku meczu Kazimierowicza z Budką i niecelny strzał, uderzenie Radwańskiego, po którym prawie był swojak, no i nie wiem, jak tego głową nie zmieścił Broniszewski. Potem była jeszcze sytuacja Strusa. Szkoda, ale najważniejsze, że wiemy, gdzie źle gramy i gdzie robimy błędy.
– Przez te trzy tygodnie pańskiej pracy z drużyną widać już postępy?
– Trudne pytanie, poproszę o następne (śmiech). Przede wszystkim dyscyplina w ustawieniu czy dyscyplina kierowania akcji przeciwnika którąś stroną. Do tego odpowiedzialność przy budowani akcji od tyłu. Trochę brakuje nam jeszcze wymienności funkcji i pozycji, gdy już jesteśmy na połowie przeciwnika. Myślę, że to przyjdzie. Liczę też na agresję w odbiorze piłki w środku pola, bo to może nam dać otwarcie akcji.
– Kilku piłkarzy indywidualnie znów pokazało się ze świetnej strony.
– Nie chcę rzucać nazwiskami, ale przecież gołym okiem widać, że znów z bardzo dobrej strony pokazał się Radwański. Na pewno dobrze pracuje też Kamiński. Jak mówiłem, to zawodnik, który może zagrać na trzech pozycjach. Dzisiaj kończył mecz na lewej obronie i zagrał bezbłędnie. Dużą jakość – nie ukrywajmy – dają nam akcje Mąki i Budki. Ich zagrania czy wyjścia na pozycję są najgroźniejsze.
– Naszym zdaniem druga połowa była o wiele lepsza od pierwszej. Jak pan myśli, dlaczego?
– Mi też się tak wydaje. Może to dlatego, że wymieniliśmy w przerwie większą liczbę graczy niż przeciwnik i dzięki temu byliśmy świeżsi. Inna sprawa, że wyeliminowaliśmy błędy sprzed przerwy. Zagraliśmy wtedy za wolno, przeciwnik zdążył się wrócić i ustawić. Potrafił przytrzymać piłkę, a my traciliśmy siły na bieganie. Skorygowaliśmy to i po przerwie były już ładne akcje, z których powinniśmy strzelić co najmniej jedną lub dwie bramki.
– Jedynym piłkarzem, który nie zdjął dresów i nie wszedł na boisko był Michał Czaplarski. Co się stało?
– „Czapla” ma troszeczkę zaległości treningowych, co wynika z przeprowadzonych badań. Musimy go spokojnie doprowadzić do takiego stanu, że będzie mógł grać. Na dzień dzisiejszy mogłoby to grozić jakąś kontuzją. To samo było z Maćkiem Szewczykiem. Nie wiem, czy to naderwanie mięśnia dwugłowego czy tylko naciągnięcie, ale bałem się, że coś stanie się też z Czaplarskim.
– Dzisiejszy mecz miał być ostatnim testem dla Macieja Szewczyka i Mariusza Zawodzińskiego. Co dalej z nimi?
Raczej mam już decyzję, ale chciałbym sobie to jeszcze obejrzeć i potwierdzić na video. To nie są łatwe decyzje. Muszę umieć powiedzieć, dlaczego piłkarz zostaje lub odchodzi. Gdzie popełnia błędy i co robi dobrze. Dlatego muszę sobie to na spokojnie przeanalizować.
Rozmawiał M.M.