T. Muchiński: „Pracuję z zespołem do końca rundy”

25 października 2016, 18:42 | Autor:

Tomasz_Muchiński

Po ponad roku pracy w Widzewie z drużyną rozstał się Marcin Płuska. Jego tymczasowym następcą będzie Tomasz Muchiński, który w przeszłości święcił z łódzkim klubem jako piłkarz, a w sztabie Płuski odpowiadał za pracę z bramkarzami. O kulisach objęcia posady i planach na najbliższe tygodnie z nowym trenerem porozmawiał WTM.

– Propozycja zastąpienia Marcina Płuski była dla ciebie zaskoczeniem? Na kibiców ta zmiana spadła dość nieoczekiwanie.

– Na nas wszystkich spadło to dość nieoczekiwanie. Na mnie również. Co tu komentować? Pracuję tam, gdzie mnie chcą. Jeśli ktoś chce mnie na tym stanowisku, próbuję to realizować. Jeśli chce mnie na innym, rozmawiamy, wyrażam chęć i aprobatę. Tak stało się właśnie w tym przypadku. Drużyny nie można zostawić samej. Ten zespół ma potencjał. Jestem łodzianinem i widzewiakiem, dlatego czuję się w obowiązku popracować z chłopakami. Chcę pociągnąć ich do przodu.

Kiedy dowiedziałeś się, że poprowadzisz zespół? Możesz zdradzić, jak te rozmowy przebiegały?

– To żadna tajemnica. Wczoraj wieczorem, po godzinie 21:00, dostałem telefon z taką propozycją. Uznano, że jestem w klubie i mam odpowiednie kwalifikacje. Powiedziałem OK. Dopóki nie ma wypracowanego planu na dalsze funkcjonowanie, nie pojawi się może jakiś nowy trener, ja będę pracował z piłkarzami. Umówiliśmy się, że zostaję do końca rundy jesiennej.

– Są opinie, że to dobrze, że drużynę przejmuje ktoś, kto już ją zna.

– Dobrze znam tą drużynę i na pewno łatwiej jest mi ocenić możliwości poszczególnych piłkarzy, niż trenerowi, który miałby teraz przyjść do klubu z zewnątrz. Nowy szkoleniowiec musiałby poznać zespół, zasięgnąć informacji o zawodnikach, uczyć się ich na bieżąco. Nie wiem, czy my mamy teraz czas na to, by trener się uczył. Trzeba po prostu wykrzesać z chłopaków ich największe atuty i odpowiednio to poskładać.

– Kibice powinni spodziewać się dużych zmian?

– Nie będzie rewolucji. Nie jestem człowiekiem, który chciałby teraz podważać autorytet i decyzję poprzedniego trenera. Marcin był tej drużynie bardzo oddany, co pokazywały wyniki. Ciężko się do niego o to przyczepić. Zawsze był merytorycznie przygotowany do pracy i dawał z siebie 100%. To udzielało się i piłkarzom, i nam-współpracownikom. Czasami jest jednak jakieś zmęczenie materiału. Nie wiem, może tak było. Nie do mnie należy jednak mówienie, co było nie tak.

– Otrzymanie takiej szansy traktujesz jako wyróżnienie?

– Oczywiście, że jest to wyróżnienie! Pracowałem przecież już tutaj wcześniej przez kilkanaście lat. Rozstałem się z różnych względów, ale to zawsze był mój klub. Nie będę się teraz nad sobą roztkliwiał. Życie jest, jakie jest. Dzisiaj jestem w domu, na własnych śmieciach. Zrobię wszystko, żeby nikogo nie zawieść. Oczywiście ze wsparciem drużyny.

– Często współpracowałeś z Franciszkiem Smudą. Mogłeś czerpać z jego warsztatu.

Grałem w Widzewie pod okiem Franciszka Smudy, teraz sam mogę być trenerem. Ta fantazja Franka mnie inspiruje. On zawsze grał odważnie, do przodu, bezkompromisowo. Szedł albo w lewo, albo w prawo. Dlatego ja też nie zamierzam z nikim grać w szachy, bo to nie moja dyscyplina. Chcę grać w piłkę.

– Przed tobą debiut w roli pierwszego trenera, choć na razie tylko w okręgowym Pucharze Polski.

– Jedziemy po zwycięstwo. Kadrowo też nie będę nic zmieniać. Nie będę na tym etapie ogrywać młodych zawodników. Można też tak do tego podejść, ale z uwagi na nasze ostatnie wyniki, które nie były najlepsze, chcemy ten mecz potraktować jako takie dobre przetarcie. Podejdziemy do niego zmotywowani na 200%.

– Mecz w Morągu przelał czarę goryczy. W dodatku znów krytyka spadła na Michała Chorosia. Ty pracowałeś z bramkarzami. Można spodziewać się zmiany między słupkami? Są pretensje do „Chorego”?

– Nie za duże. Ten mecz nie wyszedł całej drużynie. Nie było jakichś wyraźnych „baboli”. A to nas rozklepali, a to poszedł ładny strzał z dystansu. To było takie spotkanie, że tylko wziąć i wyrzucić je do kosza. Czasem się takie po prostu zdarzają. W treningu wszyscy wyglądali dobrze. Przyznam się, że nie byłem przygotowany na taki scenariusz. Nawet zakładając, że pogoda nie była przyjemna i boisko było ciężkie, tego się nie spodziewałem. Po piłkarzach też było widać, że im zależy, ale nic im tego dnia nie wychodziło.

– Będziesz chciał przywitać się zwycięstwem, ale drużyna może chcieć wygrać jeszcze dla Marcina Płuski.

Chcę grać w piłkę. To, że będziemy walczyć i biegać, jestem pewien. Marcina bym w to już nie mieszał. Osiągnął z drużyną dużo. Zrobił awans w pięknym stylu, nie przegrał 33 meczów. To wyczyn, którego nikt mu już nie odbierze. To jest jego. Ale teraz my chcemy wygrywać dla Widzewa. Powiedziałem chłopakom w szatni, że jest nowy trener. Że chociaż znamy się dobrze, to jednak jestem na innym poziomie i inne relacje będą nas teraz obowiązywać. Ja też byłem piłkarzem, dlatego wiem, że po zmianie trenera jest tzw. nowa miotła i każdy liczy na cieplejsze spojrzenie ze strony trenera. Jutro i kolejnych meczach chcę w ich oczach zobaczyć, że poczuli to spojrzenie.

Rozmawiał M.M.