B. Pinheiro: „Będę oglądał niedzielne derby w Internecie”
15 października 2016, 20:06 | Autor: RyanPiłkarz ten grał w Widzewie krótko, bo tylko dwa sezony. Wpisał się jednak na stałe w najnowszą historię klubu swoim występem w Derbach Łodzi. Nie, nie strzelił bramki. Zyskał uznanie kibiców za znokautowanie Marcina Mięciela. Przed jutrzejszym meczem z ŁKS mamy dla Was gratkę – krótką rozmowę z Bruno Pinheiro!
– Wiesz, co jutro dzieje się w Łodzi?
– Oczywiście, że wiem – derby! Przez cały tydzień moi znajomi z Widzewa wrzucają na Facebooku to słynne zdjęcie, oznaczają mnie na nim, więc nie mógłbym tego przegapić. Dostałem też link do transmisji, więc z całą pewnością jutro będę oglądał mecz w Internecie.
– Wciąż śledzisz wyniki Widzewa?
– Tak jak mówiłem, staram się utrzymywać kontakt z ludźmi z Łodzi. Co weekend widzę ich statusy dotyczące wyników, w związku z tym jestem ciągle na bieżąco. Wiem, że ten mecz jest ważny nie tylko ze względu na prestiż, ale też z powodu sytuacji w tabeli – Widzew ma pięć punktów straty do ŁKS-u, mecz mniej, więc musi jutro wygrać.
– Informacja o zeszłorocznym upadku musiała być dla Ciebie szokiem.
– Z pewnością. Do dziś nie rozumiem, jak pan Cacek mógł do tego dopuścić. Nie mam tutaj na myśli tylko braku pieniędzy, ale również brak pasji w prowadzeniu klubu. Zwłaszcza takiego klubu. Byłem bardzo rozczarowany, wiedziałem jednak, że Widzew szybko się podniesie. I tak się stało!
– Dwa razy wystąpiłeś w Derbach Łodzi, ale kibice kojarzą cię przede wszystkim z tych pierwszych, rozegranych przy Piłsudskiego, gdy wykonałeś słynny kop na Marcinie Mięcielu. Jak wspominasz tamten mecz?
– To były zdecydowanie najlepsze derby w moim życiu! Przez cały dzień dało się odczuć tę gorącą atmosferę. Już na dwie-trzy godziny przed meczem każdy chciał tylko usłyszeć pierwszy gwizdek. Co do pamiętnej sytuacji – to były ostatnie minuty. Mięciel strzelił bramkę, podbiegł do naszych kibiców i pokazał w ich stronę ten znak – „elkę”. Wszystkich to niesamowicie rozzłościło. Poczułem ten gniew, straciłem kontrolę nad sobą, no i stało się…
– Wiesz, że sytuacja ta przedstawiona została na jednej z opraw wykonanych przez fanów Widzewa?
– Pewnie, że wiem. To było w wyjazdowym w meczu z Zawiszą Bydgoszcz. Chciałem nawet poprosić kibiców, żeby wysłali mi na pamiątkę tą oprawę, ale nie mogłem się wtedy z nikim skontaktować. Fanatyków Widzewa wspominam w samych superlatywach, to głównie dzięki nim czas spędzony w Polsce był tak dobry. Kiedy jakiś kolega z Grecji czy Izraela mówił mi: Patrz, jakich mamy świetnych fanów, traktowałem to z przymrużeniem oka i pokazywałem mu na YouTube sceny spod Zegara. Każdy był pod wrażeniem.
– Grałeś w Łodzi tylko przez dwa lata, ale z wypowiedzi da się wywnioskować, że Widzew ma specjalne miejsce w Twoim sercu.
– Tak, zdecydowanie. Powiem szczerze, podczas mojego pobytu tutaj straciłem dużo pieniędzy. Przez osiem miesięcy nie dostawałem wypłat! Ale gdy ktoś pytał, czy pomimo to chcę tu nadal grać, to bez wahania odpowiadałem, że tak. Właśnie dla całej tej otoczki, atmosfery.
– Po odejściu z Łodzi zwiedziłeś nieco świata – grałeś w Izraelu, Grecji, Indiach, Tajlandii.
– Chwilę po rozstaniu z Widzewem miałem ofertę z Włoch, z Sampdorii Genua. Moja żona była jednak w ciąży, chciałem być przy niej w tych ważnych chwilach i wróciłem do Portugalii. Przez pół roku nie miałem klubu, później znalazłem zatrudnienie w Izraelu, w Maccabi Netanja. Ogólnie mówiąc, czas spędzony w Widzewie zmienił moje nastawienie do życia – przekonałem się, że najważniejsze nie są pieniądze, a robienie tego, co się lubi. Ja uwielbiam grać w piłkę i podróżować, więc połączyłem te dwie rzeczy. Na razie jestem z tego bardzo zadowolony.
– Masz jakieś plany na przyszłość? Widzew się szybko odbudowuje (śmiech).
– Czy chciałbym kiedyś wrócić do Łodzi? Oczywiście! Jak tylko pojawi się taka oferta, to na pewno bardzo poważnie ją rozważę. Najlepiej już w Ekstraklasie, bo jak wszyscy dobrze wiemy, tam jest miejsce Widzewa!
– Nawet jeśli nie jako piłkarz, to zawsze jesteś mile widziany na trybunach naszego nowego stadionu.
– Jeżeli czas pozwoli, to z pewnością kiedyś tu wpadnę!
– Nie możemy nie zapytać cię o typ na jutrzejsze derby.
– A ja nie mogę odpowiedzieć inaczej, niż wygrana Widzewa 3:0!
Rozmawiał K.