Ł. Fornalczyk: „Jestem gotowy do walki o pierwszy skład”
19 grudnia 2015, 21:45 | Autor: AdrianŁukasz Fornalczyk rozegrał w rundzie jesiennej tylko cztery mecze, a przez ten czas należał do najsolidniejszych piłkarzy łodzian. Powodem tego była poważna kontuzja barku. O tym, ale i nie tylko porozmawialiśmy z lewym obrońcą RTS-u, któremu lekko przeszkodziliśmy podczas zajęć na siłowni.
– Łukasz, na początek zadam Ci najważniejsze pytanie. Jak twoje zdrowie, jak bark?
– No cóż, cały czas przechodzę rehabilitację, spotykam się z fizjoterapeutą na ćwiczeniach i miejmy nadzieję, że w styczniu wrócę do normalnych treningów z drużyną. Jest szansa na to, że 7 stycznia będę mógł rozpocząć okres przygotowawczy i mam nadzieję, że właśnie tak będzie. Po zajęciach rehabilitacyjnych widzę, że jeszcze trochę mi brakuje do pełnej sprawności, ale zrobię wszystko, by jak najszybciej wrócić do gry.
– Przypomnijmy tę feralną sytuację z meczu z Omegą, kiedy to bardzo pechowo upadłeś na lewy bark. Liczyłeś się wtedy z tym, że twoja absencja potrwa aż tak długo?
– Absolutnie. Myślałem w pierwszej chwili, że wyskoczył mi bark i to tylko kwestia jego nastawienia i będzie mnie czekała najwyżej tygodniowa przerwa. Niestety jednak było inaczej. Szkoda, ponieważ ta kontuzja wyłączyła mnie już w czwartej kolejce z gry do końca rundy. Jest to bardzo frustrujące, tym bardziej gdy przychodzi się do nowego klubu, zwłaszcza tak wielkiego jak Widzew, gdzie cała otoczka i kibice są niesamowici.
– Wielu piłkarzy podkreśla, że zdecydowanie bardziej denerwują się, gdy muszą oglądać grę kolegów z perspektywy trybun. Również miałeś takie odczucia?
– Oczywiście, że tak. To jest na prawdę straszna rzecz, zważywszy na meczową atmosferę i doping kibiców. Najtrudniej mi było na początku, gdy nie mogłem wejść na boisko i pomóc chłopakom, ale z biegiem czasu jakoś się do tego przyzwyczaiłem i teraz jest trochę lepiej.
– W ubiegłych sezonach byłeś podstawowym zawodnikiem III-ligowego WKS-u Wieluń. Dlaczego w takim wypadku zdecydowałeś się na krok w tył i przeszedłeś do Widzewa?
– Nie będzie to niespodzianką, jeśli powiem, że skłoniła mnie głównie do tej decyzji magia nazwy Widzew, bo sam kibicowałem temu klubowi. Uważam, że nie jest to ważne, w której lidze obecnie występuje, bo to marka znana w całej Polsce. Traktowałem to, jako wielką szanse pokazania się szerszej publiczności i zagrania w koszulce klubu, który jest mi bliski.
– Przez te cztery spotkania byłeś jednym z lepszych piłkarzy w ekipie trenera Obarka. Zadam ci pytanie, które niektórych bardzo denerwuje. Nie obawiasz się po swoim powrocie rywalizacji z Mateuszem Milczarkiem i Bartłomiejem Gromkiem?
– Na pewno się nie obawiam. Lubię rywalizację, bo uważam, że jest ona najlepszym motywatorem do dalszej, ciężkiej pracy. Jestem w pełni gotowy do walki o pierwszy skład. Po prostu muszę dawać z siebie wszystko na każdych zajęciach i liczę, że przekonam trenerów do tego, że warto dać mi szansę.
– Po rundzie jesiennej tracimy 9 punktów do liderującego KS-u Paradyż. O awans może nie być łatwo.
– Z perspektywy zawodnika, na pewno nie mogę tak powiedzieć. Musimy walczyć, jesteśmy optymistycznie nastawieni, a ja sam jestem przekonany, że ta strata jest do odrobienia.
– Gdy przychodziłeś do Widzewa cel był jasny – awans. Spodziewałeś się, że będzie aż tak trudno?
– Wszyscy wiemy, jak klub się odradzał. Nie da się ukryć, że wyniki, które osiągnęliśmy w ubiegłej rundzie, były poniżej naszych oczekiwań, działaczy, czy kibiców. Na pewno zupełnie inaczej sobie to wyobrażaliśmy. Wiedzieliśmy, że w IV lidze jest sporo meczów do rozegrania, że można stracić jakieś punkty, ale nie aż tyle. Nie mniej jednak pozostało jeszcze dużo kolejek i te straty są spokojnie do nadrobienia.
– Często można usłyszeć, że wasze przygotowanie fizycznie do sezonu nie było najlepsze. Czy ty sam nie czułeś, że pod tym względem nie jest tak ja być powinno?
– Absolutnie nie chciałbym oceniać pracy trenera Obarka. Warunki były, jakie były. Przygotowywaliśmy się w miarę możliwości najlepiej, jak to było możliwe. Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć, dlaczego wyniki były poniżej oczekiwań. Powiem tak – może gdyby każdy uderzył się w pierś i i przyznał do popełnionych błędów, to wyglądałoby to lepiej. Bo nie da się ukryć, że stać było tę drużynę na dużo lepsze wyniki.
– Na zakończenie odejdziemy trochę od futbolu. Masz już może jakieś plany na Sylwestra? Jak spędzisz Święta?
– Jeszcze nie mam żadnych planów, jest na to sporo czasu. Od ładnych kilku lat jest u mnie tak, że dopiero 31 grudnia decyduję się jak spędzę Sylwestra…
– … bo właśnie tak się zastanawiam, w jaki sposób dałbyś radę tańczyć? (śmiech)
– Nie, nie, nie, nic z tych rzeczy, zważywszy na to, że w ogóle nie umiem tańczyć i nie przewiduję takich atrakcji w Sylwestra. Jak to mówią – prawdziwi piłkarze nie potrafią tańczyć (śmiech).
– Powiedz mi, co byś sobie życzył z okazji zbliżającego się Nowego Roku?
– Przede wszystkim zdrowia. Ogólnie rzecz biorąc ten 2015 rok nie był taki zły. Zapowiadał się całkiem dobrze, ale niestety ta kontuzja pokrzyżowała wiele moich planów. Także wydaje mi się, że jeśli będzie zdrowie, to dam sobie ze wszystkim radę.
Rozmawiał Adrian