M. Rachubiński: „Zagrałem, bo nie chciałem robić afery”

2 listopada 2015, 10:33 | Autor:

Mariusz_Rachubiński

W sobotnim meczu z Andrespolią Wiśniowa Góra dwóch piłkarzy zagrało wyłącznie na własną odpowiedzialność. Jednym z nich był Mariusz Rachubiński, który zmaga się z kontuzją stopy. Kapitan poczuł ból na rozgrzewce, ale zdecydował się wybiec na boisko.

– Wytrzymałeś dłużej, niż zakładałeś.

– Mówiłem trenerowi, że jeśli na gierce przedmeczowej będzie mnie bardzo boleć, to nie będzie sensu dłużej tego ciągnąć. Na rozgrzewce czułem się źle, ale nie chciałem robić afery. Takie roszady w ostatniej chwili źle wpływają na zespół. Cieszę się, że wytrzymałem tak długo i pomogłem kolegom. Zdobyliśmy cenne trzy punkty i skupiamy się już na kolejnym, bardzo ważnym meczu. Musimy rzucić wszystkie siły na to spotkanie i pokonać Polonię.

– Z Mariuszem Rachubińskim w składzie?

– Myślę, że po meczu z Andrespolią mój występ w środę stanie pod jeszcze większym znakiem zapytania. Zobaczymy. Liczę, że w poniedziałek uda mi się zrobić jeszcze badania rezonansem. Potem usiądziemy na spokojnie z trenerem i omówimy mój stan zdrowia. Musimy się zastanowić, czy jest sens jeszcze bardziej ryzykować pogłębienie się kontuzji.

– Widzę po Tobie, że nie jesteś do końca zadowolony z tego spotkania. Jeszcze ta gra nie wygląda tak, jakbyście chcieli?

– Pierwsza połowa nie wyglądała tak źle. Natomiast w drugiej, tak od 60 minuty, było już z naszej strony zdecydowanie za mało gry w piłkę, przegrywania ze strony na stronę. Było kilka fajnych akcji, które mogły się podobać. Z takimi drużynami musimy więcej grać piłką, męczyć ich tym rozgrywaniem. Po strzelonej bramce dobić je drugą i trzecią. Wtedy będzie nam się łatwiej grało.

– Trener Płuska przed meczem mówił nam, że nastawiacie się na mecz walki. Chyba faktycznie tak było.

– Każdy rywal tak się na nas nastawia. Chce wytrącić nam z rąk argumenty piłkarskie i sprowadzić mecz do walki fizycznej. Liczą przy tym na jakąś kontrę lub stały fragment gry. W sobotę Andrespolii się to nie udało i to my mamy trzy punkty. Wpadło nam drugie zwycięstwo z rzędu. Musimy teraz realizować dalsze cele, czyli zgromadzić jak największy dorobek w ostatnich czterech spotkaniach tej jesieni.

– Bramka strzelona we wczesnej fazie meczu wyraźnie Wam pomaga.

– Na pewno. Widać było w poprzednim meczu z Mazovią, że się męczyliśmy, bo nie mogliśmy trafić. Zeszliśmy do szatni przy stanie 0:0 i w głowach mieliśmy te myśli: musimy, musimy. A tutaj początek meczu, szybko otwarty wynik i oby tak było zawsze.

– O mały włos nie zdobyłeś bramki sezonu. Gdyby te nożyce wyszły, mógłbyś już spokojnie iść na L4 (śmiech).

– Nie planowałem, taka przyszła mi piłka, więc spróbowałem. Też żałuję, że to nie wpadło. Ale najważniejsze, że w ogóle zagrałem. Z tego się cieszę.

Rozmawiał Ryan