W końcu jakiś punkt czy zmarnowana szansa? (analiza)
4 marca 2025, 18:58 | Autor: AlanOdsunięcie Daniela Myśliwca od prowadzenia pierwszego zespołu mogło być pewnym szokiem dla niektórych piłkarzy. Zmiana na stanowisku trenera pod wodzą Patryka Czubaka miała przede wszystkim scalić zespół i na nowo wzbudzić zapał po fatalnym początku rundy. Z całym szacunkiem do klasy rywala – w normalnych okolicznościach Widzew nie powinien mieć problemu ze swobodną grą. Jednak sytuacja, w której znaleźli się łodzianie, nie była łatwa. Wielu ekspertów nazywa mecze tabelowych sąsiadów walczących o utrzymanie „spotkaniami o sześć punktów”, co w Widzewie doskonale rozumiano. Wydawało się, że 28 lutego wyjazdowe starcie przeciwko Radomiakowi Radom zakończy się szczęśliwie. Jednak ostatnia minuta podstawowego czasu gry przyniosła ogromny niedosyt całej społeczności widzewskiej.
Rozdział 1 – Kadra niemal w komplecie
W porównaniu do poprzedniego spotkania Widzew dysponował niemal pełną, zgłoszoną do rozgrywek kadrą. Jedynymi zawodnikami, z których trener Patryk Czubak nie mógł skorzystać z powodów zdrowotnych, byli Kamil Cybulski, Juan Ibiza i Lirim Kastrati. Według ostatniego raportu medycznego cała trójka powoli wraca do treningów z drużyną.
Widzewiacy wyszli na boisko w formacji 4-3-3, z Rafałem Gikiewiczem w bramce. Środek obrony tworzyli Polydefkis Volanakis i Mateusz Żyro. Na bokach defensywy nastąpiły powroty: na lewą stronę, po pauzie spowodowanej nadmiarem żółtych kartek, Samuela Kozlovskyego, a na prawą – po kontuzji – Marcela Krajewskiego. Środek pomocy tworzyło trzech zawodników. Najbardziej cofniętą, defensywną rolę pełnił Marek Hanousek. Klasycznym środkowym pomocnikiem, wspierającym zarówno obronę, jak i atak, był Juljan Shehu. Natomiast funkcję najbardziej ofensywnego gracza w drugiej linii pełnił Sebastian Kerk. Boczni pomocnicy mieli nieco inne zadania – Jakub Łukowski (lewa strona) pełnił rolę „fałszywego” skrzydłowego, cofającego się do rozegrania w fazie defensywnej, natomiast Jakub Sypek (prawa strona) był nastawiony głównie na szybkie rajdy w stronę bramki przeciwnika. Cofniętym napastnikiem został debiutant Lubomir Tupta.
Dla wielu kibiców dużym zaskoczeniem był skład ławki rezerwowych. Trener Czubak odniósł się do tego na pomeczowej konferencji, tłumacząc, że selekcja wynikała z wyboru zawodników najbardziej gotowych i zdeterminowanych do gry. Oprócz nowych graczy, takich jak Szymon Czyż czy Peter Therkildsen, oraz podstawowych ostatnio Frana Alvareza, Luisa Silvy i Huberta Sobola, na ławce znaleźli się powracający po kontuzji Bartłomiej Pawłowski, wieczny rezerwowy Noah Diliberto, a nawet – rzekomo mający „muchy w nosie” – Fabio Nunes. Trener odniósł się także do braku wcześniej powoływanych młodzieżowców, tłumacząc, że trudna sytuacja drużyny nie sprzyja ich rozwojowi, a niedoświadczeni gracze nie powinni decydować o losach zespołu. Pstryczka w nos otrzymał także Said Hamulić, który pomimo braku kontuzji nie wykazywał odpowiedniej ambicji i woli walki.
Rozdział 2 – 60 minut wyrównanego pojedynku, potem już tylko defensywa
Ostateczny wynik spotkania jest już doskonale znany. Dlatego dla niektórych poniższa analiza może wydawać się zbyt łagodna dla piłkarzy. Jednak rzetelnie oceniając mecz, należy przyznać, że defensywa łodzian zaprezentowała się lepiej niż w poprzednich spotkaniach tego roku. Niestety, stracona bramka w samej końcówce zaburza obiektywny obraz gry. W analizie poniżej, oprócz rażących błędów, zostaną przedstawione także pozytywne momenty.
Warto zauważyć, że sztab trenera Czubaka poprawnie wyciągnął wnioski z poprzedniego meczu Radomiaka. W starciu z Legią Warszawa zbyt dużą swobodę na swojej stronie miał Capita, co pozwoliło jego drużynie odnieść zwycięstwo. Dlatego w tym spotkaniu Krajewski został wyznaczony do pilnowania tego zawodnika i miał skupić się przede wszystkim na defensywie. Z tego powodu rzadko widzieliśmy go angażującego się w akcje ofensywne. Trzeba przyznać, że ze swojego zadania wywiązał się bardzo dobrze – skrzydłowy gospodarzy był całkowicie odcięty od gry. Już w 4. minucie spotkania Krajewski skutecznie uprzykrzał życie angolskiemu skrzydłowemu.
Było trochę słodzenia, więc teraz pora przejść do goryczy. Do niepotrzebnego zamieszania mogło dojść w 7. minucie za sprawą Gikiewicza. Bramkarz łodzian, z tylko sobie znanych powodów, ślamazarnie piąstkował piłkę sprzed własnej bramki, zamiast ją po prostu złapać. Takie zachowanie golkipera nie jest nowością, bowiem gra na przedpolu nie należy do jego najsłabszych stron.
W 9. minucie tym razem uśmiechnęło się do RTS szczęście. Osamotniony Roberto Alves oddał naprawdę groźny strzał. Pomimo dobrej rotacji piłka odbiła się od zewnętrznej strony słupka i wyszła za końcową linię boiska. Gdyby skrzydłowy Radomiaka mocniej podkręcił futbolówkę, nie dałby bramkarzowi żadnych szans na obronę.
Można mówić o sporej pobłażliwości sędziego Sebastiana Krasnego, a przynajmniej tak mogą twierdzić po meczu Volanakis i napastnik rywali Abdoul Tapsoba. Między tymi zawodnikami iskrzyło przez całe spotkanie. Według statystyk, byli parą, w której doszło do jednej z największych liczb pojedynków (7). Więcej było tylko w duecie Sypek – Paulo Henrique (9), ale do tego wrócimy w analizie ofensywy łodzian. W 15. minucie wielu kibiców Radomiaka domagało się rzutu karnego – dość niesłusznie.
Po pierwsze, Burkińczyk padł na murawę przed linią pola karnego. Po drugie, widać było, że celowo szukał kontaktu z Grekiem, mimo że miał nad nim przewagę.
Do kolejnego starcia między nimi doszło w 18. minucie spotkania. Radomianie wybili piłkę ze swojego pola bramkowego i ruszyli z kontrą, jednak jeszcze na własnej połowie Tapsoba zderzył się z Volanakisem. Powtórki ewidentnie pokazały zamiar Greka, który wydawał się nastawiony wyłącznie na „zezłomowanie” swojego przeciwnika. Dziwi fakt, że obyło się bez żółtej kartki, a nawet bez odgwizdania faulu na korzyść gospodarzy.
Rachunki starał się wyrównać reprezentant Burkina Faso w 34. minucie, gdy bezpardonowo popchnął od tyłu obrońcę Widzewa.
Wracając do meczu – w 28. minucie doszło do bardzo nieodpowiedzialnego zachowania. Shehu w prosty sposób stracił piłkę, narażając swój zespół na szybką kontrę gospodarzy. Na jego szczęście widzewiacy w pierwszej części spotkania bardzo szybko odbudowywali blok defensywny.
W tym czasie zawodnik Radomiaka miał zdecydowanie za dużo wolnego miejsca. Tylko jego nonszalancja w sposobie oddania strzału sprawiła, że nie stworzył większego zagrożenia.
Ostatnie chwile pierwszej połowy również niepotrzebnie wprowadzały nerwowość. Całkowicie zostawiony bez opieki Henrique oddał uderzenie w boczną siatkę bramki Gikiewicza.
Początek drugiej połowy nie odbiegał od poprzedniej. Z biegiem czasu jednak to Radomiak był częściej przy piłce, co przełożyło się na większe zagrożenie. W 51. minucie niepilnowany Jan Grzesik był w stanie oddać strzał głową po rzucie rożnym.
Gdyby czerwono-biało-czerwoni zdołali dowieźć jednobramkowe prowadzenie do końca spotkania, zapewne znacznie więcej mówiłoby się o fenomenalnej interwencji golkipera łodzian. W 62. minucie, na wysokości około 5. metra, piłkę otrzymał Pedro Perotti, który instynktownie oddał strzał z pierwszej piłki. Gikiewicz tym razem wykazał się świetnym refleksem, skutecznie broniąc bramkę.
A co możemy powiedzieć o zmiennikach Widzewa, którzy weszli z typowo defensywnymi zadaniami? Niewiele. Po Czyżu widać, że po kontuzji jest głodny gry, jednak nie miał okazji, by się wyróżnić. Troszkę więcej można powiedzieć o Petrze Therkildsenie. Póki co Duńczyk nie pokazał niczego, co zaprzeczałoby pojawiającym się plotkom o jego bardzo słabej grze, którą zarzucali mu szwedzcy kibice. W każdym swoim kontakcie wprowadzał dodatkową nerwowość, nie wykorzystując w ogóle swojego niewątpliwego atutu, jakim jest duża sylwetka. Rezerwowy prawy obrońca często faulował i aż trudno uwierzyć, że żaden z jego przewinień nie zakończył się upomnieniem od arbitra.
Im mniej czasu pozostawało do końca, tym gospodarze mocniej napierali na bramkę Widzewa. Efektem tego był strzał w światło bramki oddany przez Renata Dadashova, który chwilę wcześniej pojawił się na placu gry.
Niestety, pora przeanalizować najsmutniejszą dla nas sytuację. W 90. minucie Francisco Ramos z okolic 32. metra oddał potężny strzał w światło bramki. Futbolówka uderzona z dużą siłą nabrała dodatkowej rotacji, myląc Rafała Gikiewicza. Bramkarz z trudem odbił piłkę jedną ręką, przez co wróciła ona do gry.
W krótkim czasie doszło do kilku pozornie nieistotnych błędów. Po pierwsze, Bartłomiej Pawłowski całkowicie zignorował Jana Grzesika, który wbiegł w pole karne, by dobić strzał. Po drugie, Volanakis zbyt długo zwlekał z wybiciem piłki z newralgicznego miejsca. Po trzecie, Alvarez tym razem pozostawił bez opieki Dadashova. Wszystkie te błędy, począwszy od złej interwencji golkipera, aż po niepilnowanie przeciwnika w polu karnym, doprowadziły do tego, że azerski napastnik bez trudu oddał strzał, który zakończył się golem.
Rozdział 3 – Ofensywa „tupta” powoli ku lepszemu
W poprzedniej analizie wspomniałem, że w domowym starciu przeciwko Pogoni Szczecin łodzianie mieli najwyższy w tym roku wskaźnik xG (według WyScout) w pojedynczym spotkaniu. Wartość, jaką łodzianie osiągnęli, wynosiła wtedy 0,71. Teraz, w wyjazdowym meczu z Radomiakiem Radom, czerwono-biało-czerwoni nieco się poprawili. Tym razem współczynnik wynosił 0,95. Ktoś mógłby powiedzieć, że różnica jest znikoma. To prawda, jednak w obliczu wcześniejszych katastrofalnych występów każdy krok do przodu, nawet minimalny, daje promyk nadziei.
Do pierwszego potencjalnego zagrożenia na bramkę gospodarzy mogło dojść już w 1. minucie. Polydefkis Volanakis popisał się dobrym dalekim podaniem ze swojej połowy. Adresatem piłki miał być wyjątkowo aktywny tego dnia Jakub Sypek.
Prawy skrzydłowy dobrze przyjął futbolówkę, ale wypuścił ją zbyt daleko, przez co nie był w stanie jej dogonić. Widzewiak w tej sytuacji próbował nawet poszukać kontaktu z przeciwnikiem, aby wywalczyć rzut wolny.
Drugim niezwykle ofensywnym zawodnikiem łodzian w tym spotkaniu był Julian Shehu. W 6. minucie, po małym zamieszaniu w polu karnym Radomiaka, przejął piłkę, ale problemy z jej utrzymaniem uniemożliwiły mu oddanie strzału.
Od prawie trzech tygodni czekaliśmy na gola Widzewa w Ekstraklasie. Udało się to w 14. minucie. Po wywalczeniu autu Marcel Krajewski wprowadził futbolówkę do gry długim wyrzutem z prawej strony boiska.
Na nasze szczęście skrzydłowy gospodarzy, Capita, nie zdołał oddalić zagrożenia i minął się z piłką.
Z sytuacji skrzętnie skorzystał Lubomir Tupta, który wymanewrował dwóch rywali – Pedro Henriquego i Saada Agouzoula. Nowy nabytek łodzian dograł piłkę na środek pola karnego, szukając swoich klubowych kolegów.v
Po rykoszecie od Steva Kingue futbolówka trafiła pod nogi Shehu. Albańczyk nie dał bramkarzowi żadnych szans na obronę swojego strzału. Nie mogłem sobie odmówić wrzucenia zdjęcia radości Shehu po jego pierwszym trafieniu w barwach Widzewa w oficjalnym meczu.
Dobrą szansę na podwyższenie wyniku miał chwilę później Jakub Łukowski. W wyniku kolejnego zamieszania w polu karnym radomianie sprezentowali lewemu skrzydłowemu dogodną sytuację. Niestety, przez zawahanie i brak intuicyjnego strzału zagrożenia nie było.
Takiego odważnego Sypka chcielibyśmy oglądać znacznie częściej. Zawodnik wielokrotnie wchodził w drybling, co sprawiało, że Henrique, miał spore problemy, by za nim nadążyć. Tak jak wspomniano wcześniej, najwięcej pojedynków w tym meczu oglądaliśmy właśnie między tą dwójką. W 32. minucie, po dobrym balansie ciałem, prawy skrzydłowy mijał kolejnych rywali, ale jego strzał w ostatniej chwili zablokował Agouzoul.
Podobnie jak w pierwszej akcji spotkania, w 37. minucie Widzew wyprowadził kolejny atak. Volanakis ponownie, z głębi swojej połowy, wykonał daleki przerzut do przodu. Do piłki dopadł Sebastian Kerk, który uderzył ponad bramką.
Na początku drugiej połowy czerwono-biało-czerwoni zmarnowali kolejne próby podwyższenia wyniku. Najpierw Shehu uderzył bardzo niecelnie, a następnie, w 49. minucie, Tupta źle wykończył akcję w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Co prawda była tutaj pozycja spalona, jednak od zawodników na tym poziomie oczekujemy, że nawet w takich sytuacjach finalizują akcję celnym strzałem.
Ostatnia szansa na zdobycie drugiego gola, zanim Widzew oddał inicjatywę rywalom, nadeszła w 57. minucie. Kerk z rzutu wolnego dośrodkował w pole karne przeciwnika. Do piłki dopadł strzelec pierwszego gola, ale jego uderzenie było wprost w bramkarza Radomiaka, który bez trudu je obronił.
Po utracie gola widzewiacy desperacko próbowali odwrócić losy spotkania. Ostatnią szansą było uderzenie Shehu, które minęło bramkę Macieja Kikolskiego o kilka metrów.
Rozdział 4 – Co dalej?
Zadaniem tymczasowego trenera, Patryka Czubaka, nie było wymyślenie cudownej taktyki, która zagwarantowałaby zwycięstwo nad Radomiakiem. Jego głównym celem było zebranie najbardziej zdeterminowanych zawodników i wzbudzenie w nich ponownej chęci do walki. Efektem tego miało być pragmatyczne podejście do meczu. Co to znaczy? Atakować, póki mecz jest wyrównany. Następnie strzelić gola. Jeśli jest ku temu sposobność, dalej atakować, a gdy osiągniemy korzystny wynik – bronić go za wszelką cenę.
Wielu kibiców czuło frustrację i zadawało pytanie: dlaczego od 60. minuty Widzew grał tylko defensywnie, nie kreując akcji ofensywnych? Odpowiedź jest prosta. W takim meczu liczyły się tylko trzy punkty, nawet kosztem ładnej gry. Strata bramki w końcówce zaburzyła odbiór spotkania, ponieważ do tego momentu można było uznać je za wyrównane. W sytuacji, w której RTS punktuje najgorzej w lidze, każde zwycięstwo, nawet brzydkie, jest bezcenne. Niestety, zabrakło kilku minut, by ten plan się powiódł.
Pojawia się pytanie: co dalej? Pewnie znajdą się głosy, że po tym meczu należałoby dać Czubakowi szansę poprowadzić Widzew do końca sezonu. W innych okolicznościach klubowe władze mogłyby podzielać ten pogląd. Jednak obecna sytuacja nie pozwala na dalsze eksperymenty i niepewne rozwiązania. Najważniejsze jest ratowanie Ekstraklasy za wszelką cenę. Według jednych doniesień prasowych nazwisko nowego szkoleniowca powinniśmy poznać niebawem, inne twierdzą, że dopiero za dwa tygodnie.
Po rundzie jesiennej wydawało się, że Widzew stanie się stabilnym klubem środka tabeli. Jednak początek rundy wiosennej wprowadził sporo nerwowości. Najpierw pojawiły się informacje o tarciach podczas zmian w akcjonariacie między Tomaszem Stamirowskim a Robertem Dobrzyckim. Następnie drużyna została wplątana w walkę o utrzymanie. Liczymy na pozytywne zakończenie obu tych historii. Jedno jest pewne – przy Piłsudskiego nigdy nie ma nudy!
Rozdział 5 – Podsumowanie
Podsumowując spotkanie Widzewa z Radomiakiem można wysnuć następujące wnioski:
- Zmiana trenera była kluczowa – Odsunięcie Daniela Myśliwca i zastąpienie go Patrykiem Czubakiem miało na celu odbudowanie morale drużyny.
- Widzew dysponował niemal pełnym składem – Poza kilkoma kontuzjowanymi zawodnikami, trener miał do dyspozycji szeroką kadrę.
- Poprawa organizacji defensywy – Mimo straconej bramki w końcówce, Widzew zaprezentował się lepiej w obronie niż we wcześniejszych meczach.
- Kluczowe znaczenie miała końcówka meczu – Strata gola w ostatniej minucie spowodowała duże rozczarowanie i wpłynęła na odbiór spotkania.
- Indywidualne błędy zadecydowały o wyniku – Złe wybicie Volanakisa, bierność Pawłowskiego i przede wszytkimbłędna interwencja Gikiewicza przyczyniły się do straty gola.
- Trener Czubak skupił się na pragmatyzmie – Głównym celem było zdobycie punktów, a nie widowiskowa gra.
- Brak konsekwencji w ofensywie – Mimo kilku dobrych okazji, Widzew nie potrafił podwyższyć prowadzenia.
- Rosnąca forma ofensywna – Wskaźnik xG był wyższy niż w poprzednich meczach, co sugeruje poprawę skuteczności kreowania ataku.
- Capita i Tapsoba pod ścisłą kontrolą – Kluczowi gracze Radomiaka byli dobrze pilnowani, co ograniczyło ich wpływ na grę.
- Mocny początek meczu – Widzew odważnie zaatakował i zdobył bramkę już w 14. minucie.
- Zmiennicy nie odegrali znaczącej roli – Zawodnicy wprowadzeni z ławki nie wnieśli większej jakości do gry.
- Brak młodzieżowców w składzie – Trener uznał, że w obecnej sytuacji niedoświadczeni gracze nie powinni decydować o wyniku.
- Taktyka defensywna od 60. minuty – Drużyna cofnęła się do obrony, co ostatecznie nie przyniosło zamierzonego efektu.
- Widzew wciąż w trudnej sytuacji – Remis nie poprawił znacznie pozycji w tabeli, a walka o utrzymanie pozostaje priorytetem.
Kibice tym razem nie zostali wpuszczeni na mecz, by wspierać swoją drużynę. Miejmy nadzieję, że 9 marca (w niedzielę) uda się sięgnąć po pierwsze zwycięstwo w tym roku. O godzinie 17:30 Widzew rozegra domowy mecz z obecnym mistrzem Polski – Jagiellonią Białystok. Liczymy, że piłkarze dadzą z siebie wszystko.
Kadry z meczu: Canal+ Sport
Po pierwsze Radomiak to nie Lech,Pogoń czy Cracovia ,po drugie Myśliwiec nie miał do dyspozycji tylu piłkarzy co ostatnio Czubak,po trzecie 2 połowa to obrona i nieporadne ataki Radomiaka gdzie inny mocniejszy zespół wcześniej by jakąś sytuacje lub dwie wykorzystał
Nowy dyro będzie!!!
Zwalniają wszystkich żeby zmyć z siebie odpowiedzialność za ostatnie wydarzenia i żeby kibiców uspokoić,wiadomo lepiej zwolnić Myśliwca czy Wichniarka niż na siebie brac krytykę
Ja tego nie neguje
Po utracie gola Widzew za wszelką cenę chciał odwrócić losy meczu???? Przecież to radomiak ruszył jakby się krwi napił, jeszcze 5 minut i by nas zdemolowali
mamy nowego dyrektora sportowego !
To wszystko zależy od tego, jak spojrzymy na to spotkanie. A punkt widzenia jak wiadomo… zawsze zależy od punktu siedzenia. Jeśli popatrzymy na ten mecz pod kątem gry o pozostanie w ex, a praktycznie o to grać Nam przyszło, to przy stracie punktów innych drużyn, remis z Radomiakiem jest na pewno w końcu jakimś punktem zdobytym. Ale — jeżeli przypomnimy sobie o celach, jakie postawiliśmy przed drużyną w tym sezonie: ambitni „top 5”, mniej ambitni (realiści jak zwał, tak zwał) 50 punktów i tego bym się trzymał, to prowadząc przez większość pojedynku… nie powinniśmy pozwolić sobie na stratę gola i… Czytaj więcej »
„azerski napastnik bez trudu oddał strzał, który zakończył się golem”
Nie oddał żadnego strzału, piłka się od niego odbiła po jej wybiciu przez Poly’ego.