Futsal: Minimalna porażka z wyżej notowanym Lesznem
22 grudnia 2024, 09:42 | Autor: MichałNiezwykle emocjonujący pojedynek mogli wczoraj oglądać w Hali Parkowej kibice wspierający futsalistów Widzewa Łódź. Podopieczni Marcina Stanisławskiego rozegrali dobre spotkanie przeciwko czwartemu w lidze Futsalowi Leszno. Łodzianie przegrywali już 0:2, ale doprowadzili do remisu 3:3 i dalej nacierali w poszukiwaniu trzech punktów. Niestety, ryzyko tym razem się nie opłaciło i po golu w końcówce to rywale zabrali do domu komplet oczek.
Rywale już w pierwszej minucie mogli otworzyć wynik. Na bramkę Kamila Izbiańskiego uderzał bowiem Serhij Małyszko, ale piłka minimalnie minęła słupek. Łodzianie mogli odpowiedzieć trzy minuty później. Groźną sytuację wykreował Jefferson Moreno Ortiz, który piekielnie mocno skierował piłkę w światło bramki, ale Antii Koivumaki kapitalnie wybronił tę próbę. Minutę później goście mogli prowadzić – Gracjan Milczarek zablokował uderzenie jednego z rywali i piłka zrykoszetowała w kierunku Izbiańskiego, ale widzewiak zachował czujność i nie dopuścił do nieszczęścia. Po chwili akcja przeniosła się pod bramkę gości. Tym razem z ostrego kąta strzelał Arkadiusz Szypczyński, jednak nie było mowy o golu.
Początek meczu mógł się podobać, ponieważ obie strony prezentowały ofensywny styl. W 6. minucie niemalże sam na sam z Izbiańskim wyszedł Rajmund Siecla, ale bramkarzowi udało się obronić tę próbę. Po chwili łódzki bramkarz musiał również mieć się na baczności przy strzale Mateusza Lisowskiego. Minutę później zaskoczyć mógł sam Izbiański, który ruszył z futsalówką w okolice środka pola i mocnym strzałem postraszył swojego kolegę po fachu z drużyny przeciwnej. Niestety, wymiana ciosów w końcu przyniosła wymierny efekt dla ekipy z Leszna. Po składnym rozegraniu na połowie Widzewa Izbiańskiego pokonał w 8. minucie Kacper Konopacki. Kilka minut później bardzo bliski odpowiedzi był Kucharski, lecz minimalnie chybił.
W kolejnych minutach przewagę zyskała drużyna z Leszna. Początkowo nie wiązało się z tym większe zagrożenie pod bramką gospodarzy. Niestety, w 14. minucie po stracie na własnej połowie do piłki dopadli rywale. Na krótko rozegrali Daniel Garcia z Johnem Arango i ten drugi z bliska wpakował piłkę do siatki. Po stracie bramki trener Stanisławski na chwilę zdecydował się na grę z wycofanym bramkarze, ale widzewiacy szybko powrócili do pierwotnego ustawienia. W 17. minucie dopingujący kibice mogli wznieść ręce w geście radości! Czerwono-biało-czerwoni świetnie rozmontowali obronę przeciwnika i z bliska efektownie do bramki skierował piłkę Ortiz. W końcówce pierwszej połowy rywale mieli swoje sytuacje, ale tę najlepszą miał w 20. minucie Szypczyński! Po tym jak piąty faul popełnili goście, sędzia podyktował przedłużony rzut karny, który został pewnie wykorzystany! Po bardzo ciekawej pierwszej połowie przy Małachowskiego widniał wynik remisowy.
Niestety, po zmianie stron wyżej notowany rywal praktycznie w pierwszej akcji wyszedł na prowadzenie. Nieuwagę defensorów Widzewa wykorzystał Małyszko, który praktycznie wturlał piłkę za linię bramkową. Łodzianie ewidentnie źle weszli w drugą połowę, bo w kolejnych minutach przeciwnicy tworzyli sobie bardzo dobre okazje. Na szczęście, tym razem Izbiański kapitalnie wywiązywał się z zadania. W 25. minucie niewiele zabrakło Albertowi Betowskiemu, natomiast w odpowiedzi tuż obok słupka strzelił Filip Vaktor. W 27. minucie znów zrobiło się niebezpiecznie – mocno, ale prosto w Izbiańskiego strzelał Arango.
W 28. minucie trener Stanisławski zdecydował się wprowadzić na plac gry Vaktora jako lotnego bramkarza. Decyzja bardzo szybko dała efekt. Minutę później Słowak uderzył na bramkę i obił słupek, ale bezpańską piłkę dobił Adrian Ramirez, który dał swojemu zespołowi wyrównanie! W kolejnych minutach obie drużyny tworzyły swoje okazje. Dwie minuty później z wolnego strzelał Kucharski, lecz piłka zatrzymała się na jednym z obrońców. Po chwili natomiast interweniować musiał Izbiański. Czasu do końca meczu pozostawało coraz mniej, ale Widzew chciał grać o pełną pulę, o czym świadczył fakt, że do gry niemal co akcję wkraczał lotny bramkarz, aby stworzyć przewagę w polu. W 32. minucie powinno być 3:2, ale Kucharski obił słupek!
Mecz był bardzo dynamiczny, bo praktycznie kilkadziesiąt sekund później obramowanie obili też goście. W kolejnych minutach kibice nie mogli narzekać na nudę. Kapitalną okazję miał Ramirez, a w 35. minucie petardę w stronę bramki posłał Kucharski, ale piłka zatrzęsła jedynie bramką. W 36. minucie wypad na połowę Widzewa zaliczyli przyjezdni – mocno strzelał Siecla, ale Izbiański zrobił co do niego należało. Niestety, dwie minuty później goście zdołali wydostać się spod nacisku widzewiaków i zdobyli bramkę – na listę strzelców wpisał się Mateusz Lisowski. W ostatnich minutach znów nacierał Widzew. Kapitalną okazję miał Szypczyński, który później sam mógł mieć asystę, gdy podawał do Vaktora, któremu zabrakło centymetrów, żeby na wślizgu przeciąć podanie i strzelić na 4:4.
Mimo dobrego i bardzo ciekawego widowiska futsaliści Widzewa przegrali u siebie z wyżej notowanym Futsalem Leszno 3:4. Był to jednocześnie ostatni mecz w tym roku. Do zmagań drużyna wróci 5 stycznia i czeka nas wtedy bardzo ważne starcie, bowiem do Łodzi przyjedzie Legia Warszawa.
Z kronikarskiego obowiązku odnotujemy, że tego dnia zawodnicy byli wspierani głośnym dopingiem przez kilkunastoosobową grupę kibiców Widzewa. Na hali pojawiła się również niewielka delegacja kibiców przyjezdnych, która prowadziła doping przez cały mecz.
Widzew Łódź – Futsal Leszno 3:4 (2:2)
17′ Ortiz, 20′ Szypczyński, 29′ Ramirez – 8′ Konopacki, 14′ Arango, 21′ Małyszko, 38′ Lisowski
Widzew:
Izbiański – Ortiz, Ramirez, Kucharski, Szypczyński
Rezerwowi: Słowiński, Dąbrowski – Jaśkiewicz, Milczarek, Vaktor, Nehela
Trener: Marcin Stanisławski
Leszno:
Koivumaki – Lisowski, Garcia, Małyszko, Siecla
Rezerwowi: Andersz – Konopacki, Skrzypek, Molicki, Arango, Betowski, Ros
Trener: Tomasz Trznadel
Żółte kartki: Kucharski
Foto: Kinga Sałata/widzewfutsal.com
Po co wy gracie..
Pomyliłeś fora.
To nie forum „kibiców” 1 ligowego lksu.
Krótka ławka Widzewa. Kamil Kucharski robi różnicę.