Widzew szuka alternatywy dla Rondicia

Po bardzo udanej rundzie jesiennej w wykonaniu Imada Rondicia przy Piłsudskiego nie wykluczają, że za bośniackiego napastnika jeszcze tej zimy wpłynie atrakcyjna oferta. Dlatego klub rozgląda się już za potencjalnymi następcami.

Rondić wyraźnie zyskał po sprzedaży Jordiego Sancheza do Japonii. Awansował w drużynowej hierarchii na pierwsze miejsce i zdecydowanie spełnił oczekiwania. Strzelił dziewięć ligowych bramek, dokładając do nich dwie asysty. Znakomicie realizował też założenia taktyczne, będąc za to wielokrotnie chwalonym przez Daniela Myśliwca. Nawet, gdy piłkarz schodził z boiska bez trafienia, wykonywał kawał ciężkiej roboty pressingowej i w większości spotkań zaliczał najdłuższy przebiegnięty dystans. Zdobywający gole i chętny do pracy napastnik to łakomy kąsek na rynku transferowym, dlatego można spodziewać się, że po widzewiaka ustawi się kolejka chętnych.

W poniedziałek w mediach pojawiła się sugestia, że Rondiciem mocno zainteresowany ma być Lech Poznań. Problem polega jednak na tym, że autor tej informacji (Tomasz Włodarczyk z Meczyki.pl) twierdzi, iż gracz może być do przechwycenia za darmo, ze względu na wygasający latem kontrakt. Jego zdaniem, zawarta w umowie klauzula przedłużająca współpracę o kolejny rok musi zostać zaakceptowana przez obie strony, co z logicznego punktu widzenia brzmi wręcz absurdalnie. Sens tego typu zapisów polega właśnie na tym, że aktywacja następuje automatycznie, po spełnieniu określonych warunków i według naszej wiedzy tak właśnie jest w tym przypadku. Chodzi o rozegranie przez zawodnika 60% możliwych ligowych minut, a snajperowi brakuje ich aktualnie 330.

Widzew posiada więc w praktyce jeszcze półtoraroczną umowę z Rondiciem, więc może rozdawać karty podczas ewentualnych negocjacji sprzedażowych. Jeśli udałoby mu się uzyskać zadowalającą ofertę, przy Piłsudskiego zamierzają powtórzyć manewr zastosowany przy transferze Andrejsa Ciganiksa – dowiedzieliśmy się. Zielone światło na zmianę barw Bośniak będzie mógł otrzymać wyłącznie w momencie, gdy gotowy do przyjazdu do Łodzi będzie następca. Tak było w przypadku Łotysza, który zgodę na wyjazd do szwajcarskiej Lucerny dostał dopiero wtedy, gdy przesądzone było pozyskanie Samuela Kozlovskyego. Zima nie jest jednak okresem sprzyjającym w dokonywaniu zakupów, więc proces szukania następcy już został rozpoczęty, by nie czynić tego „za pięć dwunasta”.

Rondić na celowniku Lecha?

Rozglądanie się za nowym napastnikiem potwierdza sam prezes, którego słowa znalazły się w wywiadzie dla Interii. „Musimy być przygotowani na ściągnięcie napastnika, dlatego też w ostatnim wywiadzie Tomek Wichniarek powiedział, że szykujemy się na każdą pozycję. Trzeba być przygotowanym zarówno na ruchy do klubu, ale też, że zawodnicy mogą od nas odejść, bo pojawi się dobra oferta. Na dzisiaj żadna oficjalna oferta nie wpłynęła, ale zapytania są” – powiedział Michał Rydz, dając do zrozumienia, że nie tylko Rondić może wzbudzać zainteresowanie innych klubów. Jak ustaliliśmy, włodarze RTS nie tracą również nadziei, że zimą trafi się kupiec dla Antoniego Klimka, bo w przeciwnym razie skrzydłowy latem będzie mógł odejść za darmo. On także posiada klauzulę w kontrakcie, ale wypełnienie minutowego warunku będzie w tym przypadku bardzo trudne. Klimek musiałby praktycznie nie schodzić wiosną z boiska.

Wracając do Imada Rondicia, raczej nie dojdzie do powtórki z lata, gdy po transferze podstawowego napastnika palmę pierwszeństwa przejął po nim kolejny piłkarz z kadry. Said Hamulić jest bowiem kontuzjowany i nie wiadomo, czy misja jego odbudowania się powiedzie. Zwłaszcza, że będąc zdrowym nie spełniał oczekiwań. Po raz trzeci w karierze problemy z odnalezieniem się na poziomie Ekstraklasy ma też Hubert Sobol, a Daniel Gryzio jest póki co totalnym żółtodziobem. Stąd świadomość, że ewentualna sprzedaż najlepszego strzelca musi odbyć się tylko pod warunkiem ruchu przychodzącego.