D. Kristo: „Widzew wciąż jest mi bardzo bliski”

25 października 2022, 19:26 | Autor:

Minęło już sporo czasu, odkąd Dario Kristo opuścił Łódź. Choć Chorwat występował w Widzewie zaledwie przez półtora roku, zyskał dużą sympatię kibiców. Jak wynika z wypowiedzi byłego kapitana, którego odwiedziliśmy podczas wizyty na Bałkanach, to odwzajemnione uczucie. Co mówił nam aktualny kapitan HNK Posusje z bośniackiej ekstraklasy? Sprawdźcie.

– Jak z perspektywy czasu wspominasz swój półtoraroczny pobyt w Łodzi?

– Moja rodzina i ja świetnie czuliśmy się w Łodzi. Gra w Widzewie jest bardzo trudna ze względu na presję oczekiwań, ale z drugiej strony daje niesamowitą frajdę. Atmosfera na stadionie jest taka, jakby co drugi tydzień odbywał się tu mecz Ligi Mistrzów, a nie II czy III ligi. Kibice są niesamowicie zżyci z klubem i samymi zawodnikami, czego dowody często dostawałem na ulicy. Być kapitanem tej drużyny to olbrzymi zaszczyt.

– Te uliczne dowody to okaz sympatii czy w trudnych chwilach niekoniecznie?

– Były to najczęściej miłe spotkania. Fani zdobyli nawet mój adres, któregoś razu zadzwonili na domofon z zaproszeniem na krótką rozmowę. Żona była trochę wystraszona, ale stwierdziłem, że skoro jestem kapitanem, a zespołowi nie idzie [Widzew notował wtedy pasmo remisów – przyp. red.], to muszę wziąć to na siebie, nawet jeśli miałbym dostać po głowie.

– Było gorąco?

– To zależy, co przez to rozumieć. Bo nie było rękoczynów, tylko poszliśmy na piwo (śmiech). Zamiast awantury, dostałem słowa wsparcia. Kibice pytali, dlaczego nie możemy wygrać, albo co oni sami mogą zrobić. To było niesamowite!

– I dlaczego nie szło?

– Moim zdaniem błędy popełniono zimą. Po rundzie jesiennej byliśmy liderem II ligi z niezłą przewagą punktową i jednym zaległym meczem. Przed wiosną w drużynie pojawiło się jednak dużo nowych twarzy, kadra była zbyt liczna. Grać mogło co tydzień kilkunastu, a drugie tyle nie powąchało boiska. Byli tym rozczarowani i cała ta sytuacja zrodziła napięcie. Nie mówiąc już o tym, że w szatni tak naprawdę panował ścisk. Już na dość wczesnym etapie zacząłem mieć wrażenie, że to idzie w złą stronę. Niestety, wiosna pokazała, że się nie myliłem.

– Wiele osób uważa, że momentem zwrotnym był rzut karny w Częstochowie i związane z tym legendy.

– Być może, już się jednak nie dowiemy, co by było, gdybyśmy wygrali wtedy ze Skrą. Co do legend, to słyszałem różne wersje, ale prawdziwa jest tylko jedna. Do strzelania rzutu karnego wyznaczonych było trzech piłkarzy: Sebastian Zieleniecki, Mateusz Michalski i Rafał Wolsztyński, którego w tamtym momencie już nie było na boisku. Sam się zaskoczyłem, gdy zobaczyłem, że piłkę bierze Michael Ameyaw, ale co mogłem zrobić? Widziałem, że rozmawia z Michalskim, więc uznałem, że tak zdecydowali. Michael pokazał wtedy dużą odwagę, ale gola nie strzelił. Wielcy w tej dyscyplinie też nie strzelali.

– Wiemy, co było później. Dokończenie serii remisów, słaba końcówka i rozczarowanie. Jedną z ofiar byłeś ty.

– Oczywiście, że nie było to miłe doświadczenie, ale taki jest los piłkarza. Miałem zapis w umowie, dający klubowi możliwość przedłużenia kontraktu do końca lutego. Mówiono mi przez długi czas, że na pewno tak będzie, ale ostatecznie nie skorzystano ani z tej klauzuli, ani nie zaproszono mnie do rozmów na temat nowego kontraktu. Po zakończeniu sezonu zostałem zaproszony na rozmowę, z której dowiedziałem się, że mój czas w Widzewie dobiegł końca. Pogodziłem się z tym, pomyślałem sobie, że skoro nie awansowaliśmy do I ligi, to część ludzi musiała odejść.

– Trafiłeś do Tychów, ale na jeszcze krócej. Nie ma tam chyba takiego ciśnienia na piłkę, jak na hokej, mimo fajnej infrastruktury?

– Byłem podstawowym zawodnikiem GKS przez cały sezon, a później wróciłem do Chorwacji. Rzeczywiście, klub dysponuje bardzo okazałym stadionem, ale niestety nie wypełniał się on zbyt mocno. Atmosfery do tej z Łodzi nawet nie warto porównywać, bo to nie ma żadnego sensu. Dziwiłem się niektórym tamtejszym piłkarzom, którym chyba było często wszystko jedno. Miałem wrażenie, że niektórzy w ogóle nie doceniali tego, co mieli. Zapraszam do Bośni i Hercegowiny, to szybko zmienią swoje podejście.

– Wróćmy do Widzewa. Z tego, co opowiadasz, nie zniknął z twojego życia.

– Cały czas żyję Widzewem, klub wciąż jest mi bardzo bliski. Gdy tylko mogę, oglądam mecze. Teraz jest mi dużo łatwiej, bo spotkania Ekstraklasy są transmitowane w chorwackiej telewizji. Ostatnio oglądałem spotkanie z Piastem Gliwice i choć cieszyłem się, że Michael strzelił gola, to dużo bardziej cieszyłem się z wygranej Widzewa. W domu często jego losy są tematem naszych rozmów, mój syn uwielbia oglądać filmiki z moimi występami, słuchać widzewskich pieśni, gra w piłkę w bluzie RTS.

– Ty także jesteś zaskoczony, jak znakomicie łodzianie radzą sobie w Ekstraklasie?

– Jestem pod dużym wrażeniem gry drużyny, trener Janusz Niedźwiedź świetnie ją poukładał i w tabeli widać tego efekty. Może niektórych zaskoczę tym, co powiem, ale nie do końca rozumiem tą wielką euforię, jaką przeżywają kibice. Ja odbieram to inaczej – według mnie Widzew po prostu jest teraz w miejscu, w jakim zawsze powinien być. Natomiast zgadzam się z tym, że trzeba w sporcie zachować pokorę. Przed widzewiakami jeszcze dużo meczów, ale trzymam kciuki, żeby wiosna nie była gorsza od jesieni.

– Może warto wziąć przykład z tamtej zimy, o której rozmawialiśmy, i nie dokonywać wielkich zmian w kadrze.

– Nie ma sensu rozmontowywać dobrze działającej maszyny. Jedynie zmienić to, co potrzeba i można poprawić.

– Nie korciło cię czasem wsiąść w samochód lub samolot i wpaść na „stare śmieci”?

– Od dwóch i pół roku nie byłem w Polsce i bardzo tego żałuję. Mam nadzieję, że wkrótce terminarz tak się poukłada, że uda mi się przyjechać do Łodzi i przyjść na mecz. Może dam radę wybrać się na stadion w styczniu, na spotkanie z Pogonią Szczecin lub na jakieś inne. Fajnie byłoby znów zobaczyć znajome twarze, choć w zespole już ich nie ma. Z wieloma piłkarzami, z którymi dzieliłem szatnię czy z prezesem Przemysławem Klementowskim mam jednak do dziś bardzo dobry kontakt. Korzystając z okazji wszystkich ich pozdrawiam. Tak, jak kibiców.

– Zapytam jeszcze o twoje plany. Niedługo będziesz – jak to się ładnie mówi – po drugiej stronie piłkarskiej rzeki.

– Nie stawiam sobie żadnej granicy. Dopóki są chęci i zdrowie, to chcę dalej grać w piłkę, ale jednocześnie myślę już o przyszłości. Chciałbym zająć się trenowaniem młodzieży i w tym kierunku będę chciał się rozwijać. Na razie trafiłem do HNK Posusje. Jesteśmy dopiero drugi sezon w bośniackiej ekstraklasie, ale jest fajna, rodzinna atmosfera, co sami widzieliście będąc na trybunach. Włodarze starają się budować klub na zdrowych zasadach, co w tej lidze nie jest łatwe. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

A jak wygląda prywatne życie Chorwata urodzonego w Bośni?

– Mieszkamy na co dzień w Splicie, a do Posusje przyjeżdżam na treningi i mecze. To godzina drogi w jedną stronę, ale mam tu dużo znajomych i rodzinę, więc czasami zatrzymuję się u nich. Okolica jest zdominowana przez Chorwatów, więc jest świetny klimat. Zresztą sam zobacz! [Kristo pokazuje na przejeżdżające właśnie ulicą głośno trąbiące samochody z wielkimi chorwackimi flagami w szachownicę].

– Co to było?

– Wesele, ktoś bierze ślub i to taka manifestacja przywiązania do chorwackich barw. Tutaj wszystko robi się na 120%, nawet wesela. W tym pewnie weźmie udział jakieś 300-400 osób, ale mamy tu niedaleko salę, w której można pomieścić i 1000 gości. Ja co prawda jestem już żonaty, ale jak będzie okazja, to was zaproszę i sami zobaczycie, co to są Bałkany (śmiech).

Rozmawiał Ryan

Foto: archiwum prywatne Dario Kristo; posusje.info

Subskrybuj
Powiadom o
14 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Mr1910
2 lat temu

Takich ludzi warto zatrudniać w Akademii. Widzewskie DNA.

2 lat temu

Super gościu . Nigdy mu nie można było odmówić zaangażowania. Dzięki Dario i wszystkiego dobrego !

Mar
Odpowiedź do  Westfalia
2 lat temu

Teee, rzadko ostatnio bywasz tu… dlatego, że nie padają bramki z winy Kuna,.lol?

AndrzeJ
2 lat temu

Dario, WIELKI SZACUNEK za Twoją grę w Widzewie.

OdZawszeWidzewiak
2 lat temu

Świetna rozmowa!

Guru
2 lat temu

Zawsze w uszach: Kristo! Dario Kristo! lala lala la, Kristo! Dario Kristo..

Widz
2 lat temu

Miło się go wspomina.

Vigo
2 lat temu

Panie Dario wielki szacunek za grę u nas!!!
Cieszę się że wspomina Pan tak pozytywnie WIDZEW, Kibiców i Pana Prezesa Klementowskiego!!! Pozdrawiam!!!
Ps. Do zobaczenia w Sercu Łodzi!!!!

AREK
2 lat temu

Pamiętam jak któregoś meczu usiadł z maleńkim wtedy synem na A9. W barwach razem z kibicami dopingowali i było bez problemu pogadać z fanami czy dać autograf. Świetny człowiek i profesjonalista. Widzę go u Nas jeszcze, np w akademii.

Kixon
2 lat temu

Pozdrowienia Dario, jeden z tych którzy mogli wtedy zostać.

Tomcio
2 lat temu

Bardzo fajnie go wspominam. Pozdro Dario. Wszystkiego naj !

RedMan
2 lat temu

Niezwykle żywiołowa grupa etniczna. Na Bałkanach wszystko robią na 120% jak to Dario powiedział, i takich ludzi my tutaj we Widzewie kochamy i cenimy :D

Artur
2 lat temu

Pamiętna przyśpiewka po pięknej bramce Dario. Dario Dario Kristo lalala La Dario Dario Kristo lalala La, pozdrawiam Dario

14
0
Would love your thoughts, please comment.x