T. Lisowski: „Muszę to wszystko obejrzeć na powtórkach”
21 marca 2015, 17:55 | Autor: RyanDopóki na boisku w Byczynie znajdowało się 22 zawodników mecz z Widzewa z Arką być spotkaniem dość wyrównanym . W 58 minucie czerwoną kartkę obejrzał jednak Tomasz Lisowski i gra gospodarzy posypała się. Gdynianie próbowali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale mieli tego dnia źle nastawione celowniki.
Po meczu Lisowski, z którym rozmawiał WTM, nie chciał odpowiedzieć wprost, czy czuje się antybohaterem w swoim zespole. „Każdy mecz gramy z nastawieniem walki o trzy punkty i dlatego mimo, że był to początek drugiej połowy, spieszyłem się z wykonaniem autu. Może niepotrzebnie chciałem wyrwać rywalowi piłkę. Nie wiem nawet, czy go uderzyłem, muszę sobie to obejrzeć na powtórkach” – tłumaczył nam po spotkaniu.
Nawet jeśli kontakt z rywalem był, to zdaniem widzewiaka arbiter pospieszył się z reakcją. „Nie sądzę, żeby to było zagranie od razu na czerwoną kartkę. Nie chcę krytykować sędziego, podjął taką decyzję i stało się. Chwała chłopakom za to, że grając w dziesiątkę dowieźli ten remis do końca, a mogli nawet wygrać” – podsumował.
Na pytanie o to, czy nie czuł, że Arka powinna dziś wygrać liczbą kilku bramek, odpowiadał: „Zgadza się, Arka miała swoje sytuacje, ale wynikało to z tego, że miała jednego zawodnika więcej. My natomiast graliśmy w dziesięciu, a też mogliśmy pokusić się o trzy punkty, to dobrze świadczy o zawodnikach. Mieliśmy też ewidentny rzut karny, przyznali to nawet rezerwowi Arki. Cóż, robimy dalej swoje.”
Z jakimi nastrojami drużyna pojedzie do Ostródy na mecz ze Stomilem? Z walką, czy na ścięcie? „Szkoda, że nie będę mógł pomóc kolegom, bo pewnie będę zawieszony, ale wierzę w zespół. Po tym dzisiejszym meczu widać, że realizujemy założenia taktyczne, że jest w nas zapał. Może nie mamy wielkiej zdobyczy punktowej po tych trzech meczach, ale walczymy, prowadzimy za każdym razem grę. Na razie nie przynosi to efektu, ale wierzę, że w końcu cierpliwość popłaci i damy radę się utrzymać” – zapewnił Lisowski.