Podbeskidzie Bielsko-Biała – Widzew Łódź 4:0 (0:0)

Nie tak miał wyglądać ten wieczór. Piłkarze Widzewa Łódź pojechali do Bielska-Białej po to, aby zwycięstwem nad Podbeskidziem podsumować pierwszą część sezonu. O ile do przerwy utrzymywał się jeszcze bezbramkowy remis, to w drugiej połowie gospodarze kompletnie rozmontowali i rozgromili podopiecznych Janusza Niedźwiedzia, ostatecznie wygrywając 4:0. Hat-trickiem popisał się Kamil Biliński.

Widzewiacy wybrali się na południe kraju z dziewiętnastoosobową kadrą. W podstawowym składzie zaszły zaś trzy zmiany. Dwie były wymuszone, bo za nadmiar żółtych kartek zagrać nie mógł Daniel Tanżyna, a z powodu kontuzji Mattia Montini. Miejsce tego pierwszego zajął Michał Grudniewski, który linię obrony stworzył z Patrykiem Stępińskim oraz Tomaszem Dejewskim. Włocha w ataku zastąpił pełniący jednocześnie rolę młodzieżowca Bartosz Guzdek. W związku z tym, na ławkę powędrował Radosław Gołębiowski, za to w duecie skrzydłowych z Karolem Danielakiem zameldował się Mateusz Michalski. Pomimo powrotu do zajęć, w Łodzi został Krystian Nowak, podobnie jak choćby Przemysław Kita.

Czerwono-biało-czerwoni weszli nieźle w to spotkanie i od samego początku dużo częściej utrzymywali się przy piłce. Gospodarze tymczasem ratowali się głównie wybiciami na aut. Już w siódmej minucie z bardzo dobrej strony pokazał się Paweł Zieliński, który w łatwy sposób ograł Ezequiela Bonifacio i został przez niego sfaulowany tuż przed linią pola karnego. Niestety, dośrodkowanie Michalskiego było wyraźnie niecelne. Chwilę później na silny strzał zdecydował się sam Michalski, ale obił tylko plecy jednego z obrońców. Podbeskidzie odpowiadało rzadko, opierając się głównie na próbach ataków Bilińskiego i Joana Romana.

W kolejnych fragmentach inicjatywę na boisku przejęli bielszczanie. Najgroźniej było po akcji kombinacyjnej w siedemnastej minucie, w której jednak fatalnie dośrodkowywał dobrze znany przy al. Piłsudskiego Konrad Gutowski. Oprócz tego oraz jednego uderzenia z daleka Jakuba Bierońskiego, Wrąbel nie był na razie zbyt często zatrudniany. Łodzianie próbowali z kolei wrzutek, ale albo brakowało im celności, albo bez trudu radziła sobie defensywa. W efekcie, po pół godzinie meczu na tablicy wyników dalej utrzymywał się bezbramkowy rezultat.

W 35. minucie na prowadzenie powinno wyjść za to Podbeskidzie! Zza pola karnego uderzył Bonifacio, a piłka obiła tylko słupek widzewskiej bramki. Niefrasobliwe zachowanie w obronie spowodowało zaś, że do dobitki dopadł jeszcze Biliński. Całe szczęście, że po raz kolejny w tym sezonie kapitalną interwencją popisał się Wrąbel, chroniąc swoją drużynę od utraty gola. W odpowiedzi, szczęścia postanowił spróbować Zieliński, ale strzelając swoją gorszą nogą dość wyraźnie chybił. Gdy oba zespoły były myślami w szatni, w doliczonym czasie cios mógł zadać Widzew! Michalski dośrodkował z rzutu wolnego do Grudniewskiego, ten zgrał do Marka Hanouska, jednak wolej Czecha o włos minął poprzeczkę, więc do przerwy było 0:0.

Druga połowa tego meczu rozpoczęła się w najgorszy możliwy sposób dla podopiecznych trenera Niedźwiedzia! W 49. minucie piłkę stracił Nunes, a Roman dograł na wolne pole do Bilińskiego, który nie złamał linii spalonego i mocnym strzałem pokonał Wrąbla. Niestety, stracony gol zamiast natchnąć widzewiaków do lepszej gry, ewidentnie podciął im skrzydła. Najpierw, po akcji Bonifacio, interweniował jeszcze Stępiński, lecz zaledwie chwilę później zrobiło się już 0:2… Bez krycia zostawiony został Roman – uderzenie po ziemi Hiszpana sparował Wrąbel, ale na tyle słabo, że do futbolówki dopadł Biliński i podwoił swój dorobek.

W 62. minucie szkoleniowiec łodzian postanowił dokonać pierwszych dwóch zmian tego dnia. Przeciętnego Guzdka wymienił Kacper Karasek, zaś popełniającego błąd za błędem Grudniewskiego – Patryk Mucha. Do linii obrony został więc cofnięty Hanousek. Zwłaszcza Mucha wprowadził nieco ożywienia w poczynienia czerwono-biało-czerwonych. Najpierw został sfaulowany przy próbie zza pola karnego, również on podszedł do rzutu wolnego, ale obił tylko mur. W międzyczasie, kolejny raz ze znakomitej strony pokazał się Wrąbel, parując na róg groźny strzał Mathieu Scaleta. Jakby problemów było mało, w 73. minucie drugą żółtą kartką ukarany został Stępiński i musiał zejść z boiska, osłabiając zespół.

Nie mając nic do stracenia, trener Niedźwiedź nie zamierzał się cofać, tylko chciał powalczyć przynajmniej o jednego gola. Kilka razy przedzierać się starał Danielak, ale ewidentnie to nie był jego dzień. Na kilka minut przed końcem do gry weszli też Daniel Villanueva oraz Paweł Tomczyk, jednak żaden z nich niczego nie zdziałał. Na domiar złego, wynik udało się wyśrubować Podbeskidziu. W 86. minucie kolejne niefrasobliwe zachowanie w zupełnie rozmontowanej defensywie wykorzystał Dawid Polkowski. Na tym wcale się nie skończyło, ponieważ tuż przed upływem regulaminowego czasu gry hat-tricka po dokładnej wrzutce Gutowskiego skompletował Biliński. Widzewiacy zwłaszcza w drugiej połowie rozegrali dziś fatalne spotkanie i zasłużenie przegrali 0:4. To był bardzo zimny prysznic, ale może potrzebny?

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Widzew Łódź 4:0 (0:0)
49′, 53′, 90′ Biliński, 86′ Polkowski

Podbeskidzie:
Polacek – Wypych, Rodriguez, Mikołajewski (90+1′ Wełniak) – Gutowski, Scalet (71′ Frelek), Kowalski-Haberek, Bieroński (83′ Polkowski), Bonifacio (83′ Gach) – Biliński, Roman (71′ Merebaszwili)

Rezerwowi: Peskovic – Janota, Laskowski, Roginić

Widzew:
Wrąbel – Stępiński, Dejewski, Grudniewski (62′ Mucha) – Zieliński, Hanousek, Kun, Nunes (83′ Villanueva) – Danielak (83′ Tomczyk), Michalski (89′ Zawadzki) – Guzdek (62′ Karasek)

Rezerwowi: Reszka – Gołębiowski, Tetteh

Żółte kartki: Scalet – Stępiński, Grudniewski

Czerwona kartka: Stępiński (73. minuta, za drugą żółtą)

Sędzia: Łukasz Szczech (Kobyłka)

Widzów: 5030