Relacja z meczu Widzew Łódź – Ruch Chorzów 16.04.2011

17 kwietnia 2011, 17:57 | Autor:

W meczu przyjaźni ponownie remis. Gospodarze, choć przez większą część meczu grali z przewagą jednego, a w końcówce dwóch zawodników, nie zdołali zadać decydującego ciosu. Po raz drugi z rzędu stadion przy Piłsudskiego nie zobaczył bramek.

 

Choć spotkanie zaplanowano na godzinę 17:00 w sobotę, to część kibiców Ruchu przybyło do Łodzi już w piątek. Cel i powód był ten sam, co zwykle: zgodowa integracja oraz świętowanie 6-lecia sztamy, jakie przypadło równo co do dnia właśnie w sobotę. Niczego dziwnego nie było więc w widoku okolic stadionu. Dookoła trwała typowa przy meczach przyjaźni jedna, wielka impreza. Bawiące się przy „napojach energetycznych” towarzystwo straciło rachubę czasu i na bramach wejściowych, tuż przed pierwszym gwizdkiem, zrobił się straszny tłok. Niektórzy na trybuny wbili dopiero w przerwie. „Niebiescy” otrzymali od widzewskich działaczy całą pulę biletów „do klatki”, czyli 8 setek. Poza tym Chorzowianie dostali jeszcze  drugie tyle na bufory przy Niciarce. Stawili się łącznie w ok. 1500 osób. Główna grupa, autokarowa, dojechała pod stadion na godzinę przed meczem. Z początkiem meczu Ślązacy zajęli miejsca właśnie w sektorze gości oraz w strefie buforowej. W przerwie otwarto jednak bramy i fani obu zespołów wymieszali się, podobnie jak w Chorzowie, tworząc jeden, nabity i rozśpiewany młyn. W pierwszej połowie Zegar jechał z dopingiem sam lub w asyście młyna „Niebieskich” z naprzeciwka. Kibice Ruchu pomagali też „krytej” podczas „4 trybun”, gdyż wiadomo, że trybuna A ma najmniejszy odsetek śpiewających widzów. Na licznie oflagowanych płótnami obu klubów (debiutuje fana Śródmieścia) płotach znalazło się również miejsce dla transparentu o treści: „Niespełnione Rządu obietnice – temat zastępczy kibice”. Była to akcja ogólnopolska zainicjowana przez OZSK. Transy tej samej treści zawisły na stadionach w Ekstraklasie, I lidze i nierzadko także w niższych ligach. Był to kolejny dowód na to, że kibice w Polsce potrafią się zjednoczyć, by walczyć w obronie swojej niezależności. W drugiej połowie na Zegarze fruwał też  transparent ze słowami dla dwóch fanatyków: Artura i Więckosa.
Doping, za wyjątkiem ostatnich minut, nie zachwycał. Jest to jednak normą, że mecze zgodowe mają swoją specyfikę, a trunki skonsumowane przed zawodami na wokalną formę wpływają nie najlepiej. Także piłkarze nie bardzo potrafili poderwać widownię do śpiewów, dlatego szerszy komentarz o postawie zawodników lepiej sobie darować.
Kolejne spotkanie z Ruchem w przyjaznej atmosferze przeszło już do historii, jednak nie znajdzie w niej za dużo miejsca. Sobotni mecz zapamiętany będzie głównie ze względu na zabawę łódzko-chorzowską w ostatnim kwadransie gry (dzicz bez koszulek, ciuchcia itp) oraz już po meczu, czy to pod stadionem, gdzie balowano do 23, czy na łódzkich osiedlach i w „podmiejskich” ;) fan clubach. Kibicom obu klubów życzyć należy, aby ich pupile spięli się za tydzień i odpokutowali ostatnie niepowodzenia, bo spłaszczona tabela może im dać puchary lub zepchnąć w I-ligową otchłań. Za tydzień, w święta,  Ruch zagra w Kielcach z Koroną, a Widzew podejmie bytomską Polonię i oby była to dla sympatyków W&R iście „Wielka Sobota”!

PS. Na osobną wzmiankę zasługuje postawa fanatyków z Bałut, którzy na meczu stawili się w około 200 głów! Na Widzew dotarli pociągiem, a „pod herbem” wywiesili 2 transparenty i odpalili pirotechnikę. Wielkie gratulacje i życzenia dalszych postępów w kibicowskim rzemiośle!