P. Stępiński: „Dostałem sygnał, że mam sobie szukać klubu”

2 października 2014, 21:06 | Autor:

Patryk_Stępiński

Przeprowadzka Patryka Stępińskiego do Wisły Płock była ruchem dość niespodziewanym. Młody obrońca znalazł się jednak w zespole „Nafciarzy”, a już za dwa dni przyjedzie z nim do Łodzi, by zagrać na stadionie Widzewa. O kulisach transferu, szansach na grę i o nowym sztabie łodzian opowiedział portalowi WTM.

– Twój transfer do Wisły był dość nieoczekiwany. Możesz zdradzić jego kulisy?

– Moje przenosiny do Płocka odbyły się – można powiedzieć – w ostatniej chwili, bo zostały wtedy chyba już tylko dwa dni do końca okienka transferowego. Nie było to planowane od dłuższego czasu, ja nawet nie chciałem odchodzić z Widzewa. Dostałem jednak sygnał od działaczy, że mam sobie szukać nowego klubu. W mojej sytuacji najważniejsze było to, żebym miał możliwość dalszego rozwoju, dlatego zdecydowałem się na przejście właśnie do Wisły.

– Sygnały te wyszły od kierownictwa klubu czy od sztabu szkoleniowego?

– Nie wiem. Mi przekazano jedynie tyle, że do grania przewidziani są inni zawodnicy, że na nich klub chce stawiać. Jestem ambitnym człowiekiem i dla mnie istotne było to, żebym mógł się rozwijać i pokazywać swoje umiejętności na boisku, a nie na treningach i w meczach sparingowych. Stąd decyzja, by pójść do zespołu, w którym na ten rozwój i na pójście dalej szansa jest.

– Latem wydawało się, że jeśli odejdziesz, to np. zagranicę. Były testy w Huddersfield.

– Pojechałem, zobaczyłem jak to wygląda – to troszeczkę inna bajka. Nie udało się jednak tam załapać, ale muszę się uderzyć w pierś, bo początek sezonu nie był w moim wykonaniu dobry. Wcześniej udowodniłem, że stać mnie na dużo lepszą grę. W Anglii uznano, że w tej chwili nie pomogę zespołowi i nie będę grał w pierwszej jedenastce, więc decyzję o wyjeździe zagranicznym postanowiłem odłożyć. Teraz jestem w zespole, w którym mam szansę na złapanie dużo większej ilości minut. Czas pokaże, czy była to dobra decyzja, czy nie.

– Byłeś tam kilka dni, zagrałeś w sparingu z jakąś amatorską drużyną. Myślisz, że ktoś wpisał do notesu Twoje nazwisko?

– Zaliczyłem testy, obejrzałem trochę innej piłki. Wiem, że ze strony Huddersfield było lekkie zainteresowanie, ale do niczego konkretnego nie doszło. Nie wnikałem w powody, dlaczego tak się stało. Wróciłem do Widzewa, potem poszedłem do Płocka i skupiam się nad tym, żeby iść do góry.

– Rzeczywiście pod względem organizacyjnym też jest przepaść pomiędzy tamtą ligą a naszą?

– Tak, poukładane jest tam wszystko. Począwszy od bazy treningowej przez system szkolenia po dietę. Zawodnik tam skupia się wyłącznie na graniu, a wszystkie inne sprawy załatwia za niego klub.

– Początek sezonu jest dla Ciebie średnio udany. Najpierw w Widzewie Twoją pozycję zajął Marcin Kozłowski, a po zmianie barw siedzisz na ławce w Płocku.

– Stać mnie na dużo lepszą grę, niż ta, którą prezentowałem na początku rozgrywek. Ale też uważam, że nie dostałem zbyt wielu szans w Widzewie. Do Wisły przeszedłem w trudnym momencie, pod koniec okienka, gdzie zawodnicy byli już po rozegraniu pięciu kolejek. Powiedziano mi, że będę potrzebował trochę czasu, by wejść w zespół, poznać kolegów i przede wszystkim dojść do siebie pod względem fizycznym. Bo nie będę ukrywał – zrobiono mi testy w Płocku i wypadły one słabo, co może świadczyć o tym, że źle w Łodzi przygotowano nas do sezonu.

– Gdy trener Kaczmarek wpuszcza Cię na boisko, to często na pozycję pomocnika. Jak się tam odnajdujesz?

– No tak, rzeczywiście wchodzę ostatnio na lewą pomoc za Kacprzyckiego. Mam zadanie pomóc w utrzymaniu wyniku, czy zrobić coś, by ten wynik poprawić. Ale tak jak mówię – dostałem trochę czasu na aklimatyzację. Począwszy od meczu z Widzewem mam nadzieję wywalczyć miejsce w podstawowym składzie na swojej nominalnej pozycji. Dostosuję się jednak do tego, czego będzie wymagał trener. Do tej pory korzystano ze mnie na prawej obronie i tam się czuję najlepiej, ale jestem jeszcze młodym zawodnikiem i spokojnie mogę nauczyć się gry na innych pozycjach.

– Liczysz na jakiś prezent i szansę występu od pierwszej minuty na tym właśnie stadionie?

– Nie, absolutnie nie liczę na żaden prezent. Jestem tu już od miesiąca i staram się na treningach pokazywać trenerowi, że jestem już gotowy do wyjścia w pierwszym składzie. Jeżeli nadarzy się taka szansa, że to właśnie mecz z Widzewem będzie dla mnie tym pierwszym, w którym wyjdę od początku, to nie będzie to jakiś prezent od trenera, a efekt ciężkiej pracy. Sam muszę sobie to wywalczyć.

– Przed Tobą pierwszy w karierze mecz przeciwko byłym kolegom. Czujesz z tego powodu jakieś większe ciśnienie?

– Na pewno będzie to dla mnie wyjątkowe spotkanie, bo przecież pochodzę z Łodzi i od zawsze kibicowałem Widzewowi. Tak się złożyło, że trafiłem do tego klubu, spędziłem w nim trzy lata. Wiadomo, były momenty lepsze i gorsze, ale fakt, że teraz zagram na tym stadionie w barwach innego klubu musi wywołać specjalne emocje. Spotkam się z kolegami, z którymi jeszcze nie tak dawno tworzyłem drużynę. Ale jak wyjdę na boisko, będę musiał robić wszystko, by jak najlepiej grać dla Wisły, bo na tym polega moja praca. Po meczu będzie okazja, by spotkać się z chłopakami i porozmawiać, ale na boisku sentymentów być nie może. Nie miałem też okazji nigdy siedzieć w szatni gości na Piłsudskiego, ale myślę, że ich nie pomylę (śmiech).

– Trener Kaczmarek podpytywał Cię już o to, jak gra Widzew? Na kogo trzeba zwrócić uwagę?

– Spędziłem w Widzewie sporo czasu, wiec mogę udzielić trenerowi jakichś wskazówek. Ale to sztab jest od tego, żeby przeanalizować grę przeciwnika. W Widzewie jest ostatnio sporo zmian, więc ciężko przewidzieć, jakim składem wybiegnie i jak zagra. Tym bardziej, że na ławce usiądzie nowy – stary trener. Boisko zweryfikuje, czy moje podpowiedzi pomogły Wiśle osiągnąć korzystny wynik.

– Papierowym faworytem, patrząc na tabelę, zdaje się być Wisła. Z jakim nastawieniem będziecie jechać do Łodzi?

– Niezależnie od tego, gdzie jest teraz Widzew, każdy z nas do meczu z nim podchodzi z respektem. Nie ma mowy o jakimś lekceważeniu rywala ze względu na miejsce w tabeli, bo ona bywa złudna. Trzeba się kierować umiejętnościami zawodników, a ja akurat mogę najlepiej powiedzieć, że widzewiacy umiejętności mają spore. Pokazali to chociażby w meczach ekstraklasy, a to, że teraz są w takim momencie zmusza ich do tego, by się przełamali. Mam nadzieję, że zrobią to jednak po meczu z Wisłą i dopiero potem zaczną punktować i piąć się w górę tabeli.

– Postawiono przed Wami jakiś konkretny cel? Awans lub zajęcie danego miejsca?

Dla nas najważniejszy jest każdy następny mecz. Jeśli będziemy się dobrze prezentować i zdobywać punkty, to ambicja i apetyty będą rosły, ale na razie podchodzimy do tego ze spokojem. Na pewno nie ma tutaj takiej sytuacji, jaka była przed sezonem w Widzewie, że wszyscy głośno zapowiadają chęć powrotu do ekstraklasy. Myślę, że to było niepotrzebne, że to tylko dostarczyło niepotrzebnej presji młodemu zespołowi.

– W Widzewie właśnie zmienił się trener. Pracowałeś przed rokiem z Rafałem Pawlakiem, zaliczyłeś też trochę czasu z Włodzimierzem Tylakiem. Jak byś porównał obu trenerów?

– Nie chcę się wypowiadać na temat trenera Tylaka. Już go nie ma, więc to niepotrzebne. Jeszcze ktoś w klubie źle odbierze moje słowa – nie chciałbym tego. Z trenerem Pawlakiem pracowałem po odejściu Radosława Mroczkowskiego. Starał się on w szatni wprowadzić swoje zasady, próbował zaszczepić w zespole swój styl i myślę, że podobnie będzie przed meczem z nami. Wiadomo, że trener w takiej sytuacji, gdy przejmuje drużynę w środku tygodnia, nie jest w stanie za wiele zrobić, wprowadzić nowej taktyki czy podnieść umiejętności piłkarzy. Może jedynie zmotywować zespół przez jakieś cechy wolicjonalne. Myślę, że przez te kilka dni trener Pawlak właśnie na tym się skupi. Jak mu się to uda, przekonamy się w sobotę.

– Was na pewno też ma dobrze rozpracowanych, bo w klubie odpowiadał właśnie za analizę gry rywali.

– Tak, rzeczywiście przed każdym meczem Rafał Pawlak prowadził odprawę na temat gry przeciwnika, przedstawiał jego słabe i mocne strony. Tak też będzie z pewnością przed meczem z nami, ale my będziemy dobrze przygotowani do tego starcia. Jeśli zrealizujemy założenia taktyczne, to punkty przyjdą same.

– Z Piotrem Szarpakiem, który także dołączył do sztabu szkoleniowego, miałeś kontakt z czasów gry w SMS?

– Ja osobiście nie miałem z trenerem Szarpakiem kontaktu, nie był moim opiekunem. Ale znam sposób jego pracy, słyszałem pozytywne opinie na jego temat. Na pewno wprowadzi świeżość do zespołu, może przekazać chłopakom wiele cennych wskazówek. Sądzę, że jego dołączenie do sztabu może wyjść Widzewowi na plus. Tym bardziej, że jest to jedna z ikon klubu – każdy wie, ile dla niego zrobił.

Rozmawiał Ryan