M. Pięta: „TMRF? Oby tak dalej!
12 września 2014, 19:45 | Autor: RyanInicjatywa związana z powstaniem zespołu TMRF Widzew dociera do coraz szerszego grona sympatyków łódzkiego klubu. Na meczu z Kolejarzem pojawiła się nawet delegacja ze strony Stowarzyszenia Byłych Piłkarzy, z Prezesem Markiem Piętą na czele. Poprzednie spotkanie sparingowe oglądał w towarzystwie dziewczyny też piłkarz Widzewa, Marcin Kozłowski.
– Informacja o powstaniu drużyny TMRF dotarła do Stowarzyszenia Byłych Piłkarzy. Co Pan sądzi o takiej idei.
– Co sądzę? Odpowiedzieć mogę w zasadzie w trzech słowach: oby tak dalej!
– Jak się Panom podobała inauguracja sezonu ligowego. Był Pan na meczu z Kolejarzem w towarzystwie Andrzeja Grębosza i Zdzisława Kostrzewińskiego.
– Tak, byliśmy na tym meczu i muszę Panu powiedzieć, że naprawdę bardzo pozytywnie odebraliśmy Waszą grę. Spodziewaliśmy się większego chaosu, a poziom nie był wcale taki zły. Oczywiście nie są to umiejętności mistrzów świata, ale ambicja, zaangażowanie, taktyka na piątkę. Jeżeli jeszcze trochę nad tym popracujecie – bo drużyna jest młoda, ledwo co powstała – i dojdzie stabilizacja, to wróżę tej inicjatywie duży sukces.
– Sama atmosfera spotkania, mówiąc wprost: kibolska, nie przeraziła Panów (śmiech).
– Absolutnie! Każdego gorąco zachęcamy do przychodzenia na mecze TMRF. Można na nich fajnie spędzić czas, w swojskim gronie. Jeżeli czas będzie nam pozwalał, to my również będziemy zaglądać. Jutro, niestety, może być ciężko zdążyć, bowiem wybieramy się – jako Stowarzyszenie Byłych Piłkarzy – na pogrzeb syna Mirka Myślińskiego, który zginął w wypadku motocyklowym…
Ale po piłkarsku życzymy Wam połamania nóg!
– Zmieniając temat, na ten związany stricte z Widzewem, jak Pan oceni start sezonu w I lidze?
– Najłatwiej jest krytykować, tak było i będzie zawsze. Gdzieś jest błąd w tym wszystkim, ale poczekajmy do meczu z Niecieczą. Takie mecze wbrew pozorom łatwiej się gra i może akurat coś w nim zaskoczy. Choć wydawało się, że zaskoczy po meczu z Arką…
– Przyniósł on w końcu nieco optymizmu, ale po nim nastąpiły dwa bezbramkowe remisy na swoim boisku.
– Gra jest niewidoczna, to jest takie pozorowanie gry. Zespół nie radzi sobie w ataku pozycyjnym, ale przecież są inne środki. Dużą rolę odgrywa tutaj strona psychologiczna, mentalna. Takie zadanie stoi przed trenerem, który powinien poukładać tych chłopaków. Oni mają umiejętności, potrzeba tylko to taktycznie scementować i odpowiedni ich zmotywować. Wtedy spokojnie stać Widzew na miejsce w czołówce ligi. O awansie, na dzień dzisiejszy, nie chcę się wypowiadać, ale słabo to wygląda.
– Sugeruje Pan, że najsłabszym ogniwem w tym łańcuchu jest osoba trenera?
– Tak najłatwiej powiedzieć, nawet jak nie ma zawodników. Nie chcę krytykować trenera Tylaka i mam nadzieję, że odbierze moją wypowiedź, jako rodzaj porady, podpowiedzi. Potrzeba w tej drużynie więcej stabilności, mobilizacji i zaangażowania. Jak patrzyłem na ostatni mecz, to jakoś mniej widoczna była walka i zaciętość. Nawet te żółte kartki były łapane nie ze sportowej złości.
– Czyli parafrazując cytat dotyczący innego szkoleniowca można rzecz: „Z Tylakiem do Ekstraklasy” (śmiech)?
– Krytykować nie ma co, kopanie leżącego, to pójście na skróty. Trzymamy kciuki, że chłopaki wreszcie zaskoczą i przyjdą te wyczekiwane sukcesy. A wtedy atmosfera się sama oczyści. Czekamy, jak wszyscy kibice, na możliwość przychodzenia na stadion w ekstraklasie. Oby jak najszybciej na nowym stadionie.
– Żal będzie żegnać ten stary?
– Na pewno. W tym roku nawet będziemy wspólnie z klubem organizować „Zlot widzewiaków” właśnie pod tym kątem. Na razie jednak więcej szczegółów w tym temacie nie mogę zdradzić, sprawa się dopiero tworzy. Jestem umówiony na spotkanie z Sylwestrem Cackiem i wtedy będziemy dopinać szczegóły. Chcielibyśmy dobrać termin imprezy tak, by mogło się na nim pojawić jak najwięcej byłych piłkarzy.
Rozmawiał Ryan