W. Żytek: „Nie chcę wracać do ŁKS”
4 lipca 2014, 13:59 | Autor: RyanJednym z testowanych w Widzewie piłkarzy był pomocnik Wiktor Żytek, kibic RTS. O młodym zawodniku było głośno w zeszłym roku, kiedy to trafił do ŁKS, ale napotkał barierę w postaci kibiców, którzy nie akceptowali go w drużynie. Żytek mógł w końcu trafić na Piłsudskiego, ale nie trafi. Jego testy już się skończyły.
– Nie zdążyłeś jeszcze zadebiutować w pierwszej drużynie Widzewa, a już było o Tobie głośno w rozmowach kiców. Wiesz co mam na myśli?
– Pewnie sprawy kibicowskie. Rzeczywiście trochę rozdmuchano ten temat, gdy grałem w ŁKS i zrobiło się głośno.
– Jak to się stało, że tam w ogóle trafiłeś?
– Będąc piłkarzem SMS bardzo chciałem grać w Widzewie, ale trzeba było zapłacić za mnie jakieś pieniądze. Do akcji wkroczył mój tata i zaczął rozmawiać na ten temat. Okazało się, że nie uda mu się dogadać z Widzewem, ale łatwiej poszło z ŁKS i to tam wylądowałem. Nie było łatwo, bo jak wiesz kibice dowiedzieli się, że kibicuje innej łódzkiej drużynie i zaczęło się.
– Nie zostałeś ich ulubieńcem?
– Decyzja o grze tam była błędem. Na meczach u siebie czułem się tak, jakbym grał na wyjeździe. Chłopaki z zespołu starali się mnie wspierać, podnosić na duchu, ale niewiele to dało i w końcu odszedłem. Presja kibiców na klub była ogromna, ale to nie jest tak, że mnie wyrzucono za widzewskość. Ja sam też już miałem tego dość i chciałem stamtąd uciec.
– Trafiłeś ligę wyżej, do Lechii Tomaszów, i chyba wyszło Ci to na dobre.
– Zdecydowanie tak. W Lechii, mimo że to poziom wyżej, bez problemów wywalczyłem miejsce w pierwszym składzie. Zajęliśmy ósme miejsce w lidze, wygraliśmy wojewódzki Puchar Polski, niedługo gramy już w tym najważniejszym z Pelikanem Łowicz. W Tomaszowie są świetne warunki do gry, spokój, wzorowa organizacja.
– Gramy? Tzn., że wracasz do Tomaszowa?
– Tak, mój powrót jest bardzo prawdopodobny. Jestem po rozmowach z działaczami Lechii. Bardzo chcą żebym został w Tomaszowie, także wkrótce zaczynam treningi. Mi też pasuje taka opcja, skoro nie udało się w Widzewie. Do ŁKS nie chcę wracać.
– W Widzewie nie udało się ze względów sportowych?
– Ciężko powiedzieć. Uważam, że pokazałem się z niezłej strony, nie zawaliłem, choć muszę przyznać, że sparing z Rubinem mi akurat nie wyszedł. Moje testy zakończyły się więc raczej ze względów formalnych. Żebym mógł grać przy Piłsudskiego, klub musiałby zapłacić ŁKS-owi ekwiwalent za moje wyszkolenie. Nie wiem, jaka to konkretnie suma, bo raz docierała do mnie kwota rzędu 50, a raz 95 tysięcy. Cóż, w Widzewie musieli uznać, że nie ma sensu wydawać takich pieniędzy.
– I Lechia je wyłoży?
– Mam zapewnienie, że tak. W klubie powiedziano mi, że wszystko załatwią, a ja mam się skupić na graniu. Będziemy walczyć o awans do II ligi, więc trzeba się starać. Mimo wszystko szkoda, bo wolałem walczyć z Widzewem o ekstraklasę…