R. Wolsztyński: „Zapamiętam Widzew do końca życia”
26 sierpnia 2020, 08:32 | Autor: RedakcjaJednym z piłkarzy, który rozstał się tego lata z Widzewem jest Rafał Wolsztyński. Wychowanek Concordii Knurów spędził w Łodzi półtora roku, zaliczając czterdzieści jeden ligowych meczów i strzelając trzynaście goli. Kilka dni temu napastnik był gościem audycji „Pilne!” na antenie RadioWidzew.pl. O czym mówił?
O przenosinach do Gdyni
„Wszystko było zaplanowane. Rozmowy toczyły się już wcześniej, bo miałem propozycje z wielu klubów. Kwestią było tylko to, co zaoferują i jaka będzie długość kontraktu. Jak wiadomo, mam rodzinę i oczekuję trochę stabilności. Dłuższy kontrakt oznacza to, że mogę poukładać sobie pewne sprawy życiowe. Cieszę się, że trafiłem do Gdyni. Klub był bardzo konkretny. Trener Mamrot naciskał na moje przyjście. Dzwonił do mnie, rozmawialiśmy i miało to także wpływ na moją decyzje.”
O odczuciach po odejściu
„Nie poczułem ulgi. Bardzo dobrze żyłem z chłopakami. Z trenerem Dobim też rozmawiałem na temat mojego rozstania. Na początku trener wziął mnie do siebie, rozmawialiśmy o tym, że widzi mnie w kadrze Widzewa. Ja chcę się jednak rozwijać i w Widzewie nie miałbym tylu minut, ilu bym oczekiwał. Do przodu został sprowadzony młodzieżowiec, a z Marcinem trudno rywalizować. Jest legendą klubu, a także bardzo dobrym zawodnikiem. Dlatego postanowiłem zmienić otoczenie, głównie dla mojego rozwoju.”
O domniemanym konflikcie z Marcinem Robakiem
„Z Marcinem dobrze się dogaduję. Jesteśmy bardzo charakternymi zawodnikami, którym bardzo zależy na tym, żeby zespół wygrywał. Jak coś nie idzie, to potrafimy się zdenerwować. Czasami padnie kilka męskich słów, ale w szatni takie słowa się zdarzają. Potem jednak przechodzimy do porządku dziennego, zabieramy się jednym autem i jedziemy na Olechów. Wszystko jest w porządku. Śmieję się z ludzi, którzy uważają, że mamy konflikt. Ktokolwiek zna mnie oraz Marcina wie, jak było w szatni. Potwierdzi, że żaden konflikt między nami nie miał miejsca.
O końcówce poprzedniego sezonu
„Trudno coś powiedzieć. Mieliśmy rozpiski jak każdy inny zespół. Myślę, że wszyscy przykładali się do ich realizacji. Początek nie był jednak taki, jak chcieliśmy, a później było jeszcze trudniej. Każda drużyna grała, chciała wygrywać. Ja myślę, że trzeba spojrzeć na efekt końcowy, a nie dzielić tego sezonu na dwie połówki. Sezon wygrywa się wszystkimi meczami, a nie pojedynczymi. Stal Stalowa Wola punktowała po wznowieniu rozgrywek, a w końcowym rezultacie spadła z ligi. Myślę, że kibice Widzewa woleliby, żebyśmy przegrywali mecze i awansowali, a nie wygrywali i na koniec spadli z ligi.”
O „haniebnym” awansie
„Awans robi się meczami, a nie meczem. To, że podwinęła nam się noga w ostatnim spotkaniu, nie zwalniało nas z prawa awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. W tym wszystkim musi być trochę szczęścia. Jak w piłce się go nie ma, to niektóre rzeczy jest trudno przeskoczyć. Rywal zza miedzy też to może powiedzieć, bo gdyby nie degradacja Drwęcy, to zostałby w lidze niżej i może nie udałoby mu się stamtąd wydostać. A tak w poprzednim sezonie był w Ekstraklasie.”
O pamiętnym wpisie w mediach społecznościowych
„Kibicom bardzo zależy na Widzewie, przejmują się tym wszystkim. Moja rozmowa z Adamem na Instagramie nie miała nic wspólnego z klubem, piłkarzami czy kibicami. Czasami o różnych rzeczach rozmawiamy w szatni, różne rzeczy się tam dzieją: głupie, niegłupie, mądre, niemądre. Tylko ja i moi najbliżsi wiedzą, czemu to napisałem. To, że ktoś to zinterpretował tak, że mam pretensje do kibiców, jest przykre. Nikt nie podszedł, nie zapytał: czemu to napisałem, do kogo to napisałem.”
O zdjęciu z piwem i chipsami
„Ludzie nakręcili się i pisali do mnie na różnych portalach. Każdy powielał wiadomości. Ktoś im powiedział, że mają mi pisać brzydkie słowa i oni to robili. Nie wiedzieli, że może przyjechała do mnie rodzina, może tata, brat czy kuzyn i może chciałbym kupić im piwo. Nikt nie zapytał, a od razu wszyscy stwierdzili, że źle podchodzę do zawodu. Niech każdy sobie odpowie, patrząc na moje zdjęcie z wakacji, czy byłem w złej formie. Dodatkowo to tysiąc dwieście minut i dziewięć bramek daje odpowiedź, w jakiej byłem dyspozycji.”
O podsumowaniu pobytu w Łodzi
„Jestem bardzo dumny, że reprezentowałem barwy Widzewa i mogłem zdobywać dla niego bramki, z których kibice się cieszyli. Najlepsze wspomnienie to gol strzelony Stali Stalowa Wola na wagę trzech punktów, bez których może nie byłoby awansu. Myślę, że ci mniej krótkowzroczni fani to doceniają i widzą, ile włożyłem serca w to, aby ten klub awansował do I ligi. Jestem dumny, że znalazłem się na liście piłkarzy, którzy wywalczyli awans. Nikt mi tego nie zabierze, dlatego pobyt w Łodzi będę wspominał miło. Sam fakt, że córka zna wszystkie przyśpiewki sprawi, że zapamiętam Widzew do końca życia, a może jeszcze kiedyś do niego wrócę.”
Całą rozmowę z Rafałem Wolsztyńskim w audycji „Pilne!” można odsłuchać na antenie RadioWidzew.pl TUTAJ.