M. Pieńkowski: „Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony”
15 sierpnia 2020, 11:17 | Autor: RedakcjaJuż dziś podopieczni Enkeleida Dobiego zmierzą się z Unią Skierniewice. W kadrze gospodarzy można znaleźć zawodników z przeszłością w Widzewie, a jednym z nich jest dobrze wspominany przez kibiców Marcin Pieńkowski. Porozmawialiśmy z nim o przygotowaniach do meczu, a także o celach na najbliższy sezon.
– Na pewno sporo kibiców Widzewa było zmartwionych widząc, że w ostatnim meczu ligowym opuściłeś murawę już w dwudziestej czwartej minucie i możesz nie zagrać w pucharowym meczu.
– To prawda, doznałem lekkiego urazu w ostatnim meczu ligowym, ale robię wszystko, aby być gotowym na mecz. Idzie to w dobrym kierunku i mam nadzieję, że w sobotę wystąpię. Oczywiście były wątpliwości, że mogę nie zagrać, ale wszystko powinno być w porządku.
– Jak przebiegają wasze przygotowania do tego meczu? Czy motywacja jest większa niż przed ligowym pojedynkiem?
– Gdy już było wiadomo, że zwycięzca Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim zagra z Widzewem, to ja już miałem w głowie myśl, że musimy zwyciężyć. To była dodatkowa motywacja, żeby wygrać ten finał i tak się stało. Co do przygotowań, to przebiegają one tak samo, jak do każdego innego meczu. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Wiadomo, że u nas w drużynie jest dużo młodych zawodników, którzy pierwszy raz będą mogli się mierzyć z drużyną z wyższej ligi. Zwłaszcza z taką drużyną, jaką jest Widzew. Oczywiście dla nich to będzie dodatkowy smaczek, ale tak jak powiedziałem: przygotowujemy się do każdego spotkania tak samo.
– W ostatnim meczu ligowym w barwach Unii wystąpiło aż sześciu młodzieżowców. Kadra zespołu została mocno przebudowana w porównaniu do poprzedniego sezonu. Jaki cel przyświeca wam w tym sezonie?
– Personalnie dużo się zmieniło w naszej drużynie, odeszło paru doświadczonych zawodników, choćby Michał Wrzesiński, Dawid Przezak czy Rafał Parobczyk. Ci bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy grali ze mną z przodu porozchodzili się po innych klubach. Klub sięgnął po młodych zawodników, chce ich rozwijać, a oni mają łapać doświadczenie od starszych, którzy zostali w Unii. Dlatego właśnie w ostatnim meczu ligowym było pięciu młodych zawodników w pierwszym składzie. Co do celów to, chcemy zapewnić sobie pierwszą ósemkę po rundzie jesiennej, a potem się zobaczy.
– Czy wśród młodych zawodników Unii są piłkarze, którymi w przyszłości może zainteresować się Widzew?
– Myślę, że bez wątpienia jest kilku ciekawych zawodników. Uważam, że na tle młodzieżowców Widzewa by nie odstawali, a może niektórzy wyglądaliby nawet lepiej. Ci młodzi chłopcy są bardzo ambitni, chcą dawać z siebie więcej każdego dnia. Zostają po treningach i to nie w krótkich wymiarach czasowych, a naprawdę długo. Gdy ja byłem w Widzewie, a do tego mieszkałem niedaleko, to zawsze lubiłem przyjść wcześniej na trening i zostać po nim dłużej. Na pewno nasi zawodnicy są godni, aby ktoś z Widzewa obserwował ich poczynania.
– Jakie cele towarzyszą ci na ten sezon, ale i na przyszłość? Ile bramek i asyst chciałbyś w tym roku zdobyć, aby powiedzieć sobie „Marcin, dobra robota”?
– Patrząc na najbliższą rundę, to chciałbym jak najwięcej minut spędzić na boisku, zdobyć jak najwięcej bramek i zanotować jak najwięcej asyst. Z racji tego, że gram na boku pomocy, to gdy co drugi mecz trafi się bramka i asysta, to na koniec rundy będę bardzo z siebie zadowolony. Co do celu długofalowego, to wiadomo, że przede wszystkim chcę się rozwijać i przeskakiwać na coraz wyższe poziomy rozgrywkowe. Oczywiście kończąc na tym najwyższym, czyli Ekstraklasie. Pozostało ciężko pracować, dawać z siebie jak najwięcej w meczach, a życie pokaże, co będzie mi dalej pisane.
– Śledzisz na bieżąco poczynania Widzewa? Pojawiałeś się na meczach przy al. Piłsudskiego w tamtym sezonie?
– Na meczach nie bywałem zbyt często, bo kolidowało mi to z moimi spotkaniami. Przeważnie a to jechałem na wyjazd, a to już byłem na tym spotkaniu. Jeśli byłem między treningami, to oglądałem. Ostatni mecz, na jakim byłem, to ten z Elaną. To był ten czas, kiedy trzecia liga nie ruszyła na nowo i mogłem pójść na stadion. Oczywiście, że śledzę poczynania Widzewa, jestem z Łodzi, mam ten klub w sercu.
– Na pewno wiesz, jak nerwowa była końcówka poprzedniego sezonu w wykonaniu piłkarzy Widzewa. Jak przypuszczasz, z perspektywy zawodnika, z czego to mogło wynikać?
– Z rozmów, które odbywałem z kibicami czy kolegami, wydaję mi się, że głównym powodem była wąska kadra. Nie było tych zmian, które można byłoby zrobić w trudnych momentach. Zmian, które mogłyby dać pozytywny sygnał. Większość składu się nie zmieniała, piłkarze mogli czuć zmęczenie.
– Jak już zapewne wiesz, pierwszy mecz Widzewa przed własną publicznością to będą derby Łodzi. Planujesz się pojawić na trybunach?
– Jeśli nie będzie kolidowało to z moim meczem, to oczywiście przyjdę i będę dopingować, aby nasi piłkarze wygrali ten mecz. Lepiej nie można zacząć sezonu niż od wygranej w derbach.
– Na koniec spytam tylko o twoje przewidywania na najbliższy sezon. Jak sobie poradzą podopieczni Enkeleida Dobiego?
– Ja życzę Widzewowi jak najlepiej, oczywiście awansu z pierwszego miejsca.
Rozmawiał Dawid