Przeżyjmy to jeszcze raz! Juventus za silny dla Widzewa
6 kwietnia 2020, 10:14 | Autor: KamilTo już 37 lat! Dokładnie 6 kwietnia 1983 roku piłkarze Widzewa wyszli na murawę Stadio Comunale w Turynie, gdzie zmierzyli się ze słynnym Juventusem. Stawką był awans do finału Pucharu Europejskich Mistrzów Krajowych, czyli dzisiejszej Ligi Mistrzów. Niestety, pierwszy mecz nie poszedł do myśli łodzian.
Po wyeliminowaniu w świetnym stylu Liverpoolu, wszyscy w Łodzi z niecierpliwością oczekiwali, kogo przyniesie los w kolejnej rundzie. Marzono o Hamburgu lub Realu Sociedad, które uważano za drużyny w zasięgu Widzewa. Los nie okazał się jednak tak łaskawy i przydzielił podopiecznym Władysława Żmudy najtrudniejszego rywala – Juventus. Mecz miał dodatkowy smaczek – rok wcześniej do „Starej Damy” odszedł przecież Zbigniew Boniek.
Dla wielu był to najważniejszy aspekt tego półfinału. Uważano, że „Zibi” grać będzie nie tyle przeciwko Widzewowi, co przeciwko całemu krajowi. Dziennikarze notorycznie wypominali mu to w przedmeczowych rozmowach. Pytano, co zrobi, gdy w ostatniej minucie będzie musiał stanąć oko w oko z Józefem Młynarczykiem. Obecny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej starał się tonować nastroje. Odpowiadał, że zmienił jedynie pracodawcę z firmy o nazwie „Widzew” na firmę o nazwie „Juventus”. „Przecież nie gram przeciwko Polsce, lecz przeciwko Widzewowi” – mówił w wywiadach.
Dziennikarska nagonka odniosła jednak skutek. Boniek przyznał później, że przeciwko widzewiakom wystąpił z bardzo dużym obciążeniem psychicznym. Starał się grać tak, by nie zaszkodzić zbyt mocno swojemu byłemu klubowi. Niestety, jego włoscy koledzy nie zachowali się tak samo… Już w ósmej minucie Juventus wyszedł na prowadzenie. Na skraju pola karnego świetnie zastawił się Paolo Rossi, król strzelców hiszpańskiego mundialu, który wyłożył piłkę Marco Tardellemu. Ten uderzył, a futbolówka odbiła się od Andrzeja Grębosza, kompletnie myląc Młynarczyka.
Piłkarze „Starej Damy” nieco uspokoili grę. Wymieniali dużo podań, starali się też kontratakować. I właśnie jedna z takich kontr przyniosła drugiego gola, już po zmianie stron. Akcję jeszcze na własnej połowie rozpoczął Boniek, który po dobiegnięciu pod pole karne widzewiaków podał piłkę do Rossiego. Włoch po chwili mu ją oddał, a „Zibi” uderzył w stronę bramki łodzian. Strzał z trudem obronił Młynarczyk, jednak na tyle niefortunnie, że futbolówka wylądowała pod nogami Roberto Bettegi. Ten nie miał żadnych problemów z umieszczeniem jej w siatce. Wynik nie uległ już zmianie i podopieczni Władysława Żmudy musieli zaznać goryczy porażki.
Pomimo takiego obrotu spraw, zarówno 160 fanów Widzewa, którzy wybrali się do Turynu, jak i wszyscy ci, którzy nie mieli takiej możliwości, wciąż wierzyli w awans. Mistrzowie Polski niejednokrotnie udowadniali, że potrafią ograć każdego. Rewanż miał odbyć się dwa tygodnie później, na stadionie przy al. Unii…
Juventus FC – Widzew Łódź 2:0 (1:0)
8′ Tardelli, 59′ Bettega
Juventus:
Zoff – Scirea, Brio, Gentile, Cabrini – Bonini, Platini, Bettega, Boniek – Tardelli, Rossi (77′ Marocchino)
Rezerwowi: Bodini – Storgato, Prandelli, Furino
Widzew:
Młynarczyk – Świątek, Wójcicki, Grębosz, Kamiński – Romke, Rozborski, Wraga (77′ Myśliński), Surlit – Tłokiński, Smolarek
Rezerwowi: Bolesta – Woźniak, Mierzwiński, Matusiak
Żółte kartki: Platini – Wójcicki, Grębosz, Świątek, Smolarek
Sędzia: Alexis Ponnet (Belgia)
Widzów: 66 300
Bezdyskusyjnie Juve w Turynie było lepsze. W rewanżu trochę pograliśmy, ale i tak byliśmy bez szans w dwumeczu. Wtedy Włosi to sami mistrzowie świata plus Boniek z Platinim. Ja pamiętam tylko autografy, które zdobyłem w hotelu Centrum. Nigdy tak blisko nie byłem takich gwiazd jak wtedy. A podpisy Bońka, Platiniego, Zoffa, Gentille i Bettegi gdzieś mi się podziały i od wielu lat nie mogę ich odnaleźć. Zaginęły chyba bezpowrotnie. Trochę szkoda.