A. Banasiak: „Cała moja rodzina kibicuje Widzewowi”
24 kwietnia 2019, 09:22 | Autor: KamilZimą zespół Radomiaka Radom wzmocnił Adam Banasiak. Był to dość zaskakujący transfer, bo jesienią piłkarz nieźle radził sobie w Ekstraklasie. 29-latek jest też dobrze znany kibicom Widzewa. W tym klubie występował przez pół roku i… zdecydowanie nie zyskał sympatii fanów. Co powiedział nam przed dzisiejszym meczem?
– Po ostatniej wygranej z Elaną wielu kibiców Radomiaka odtrąbiło już awans. Chyba jednak trochę za wcześnie?
– Według mnie zdecydowanie za wcześnie, żeby o tym mówić. Dopiero jak ten awans będzie potwierdzony, to będziemy mogli się cieszyć. Zostało pięć kolejek, musimy grać do końca i skupiać się na każdym następnym meczu, a nie wybiegać tak bardzo do przodu.
– Jesteście liderem, ale wiosną straciliście sporo punktów, zwłaszcza na wyjazdach.
– Spodziewaliśmy się, że zdobędziemy ich więcej. Sytuacja na szczęście układa się tak, że inne drużyny też tracą punkty. Nie możemy się jednak oglądać na rywali, musimy skupić się na sobie. Na pewno chcemy poprawić naszą formę na wyjazdach, zwłaszcza że po Widzewie zostały nam jeszcze dwa takie mecze.
– Sytuacja w tabeli wygląda tak, że wy możecie, a Widzew musi. Podchodzicie do tego meczu w ten sposób?
– Jedziemy do Łodzi po trzy punkty. Na pewno nie będziemy się bronić, remis też nas nie zadowoli. Oczywiście każdy mecz jest inny i wszystko okaże się dopiero na boisku, ale nasze nastawienie jest jasne.
– Z uwagi na przeszłość w Widzewie, to spotkanie będzie dla ciebie szczególne?
– Oczywiście. Spędziłem w Widzewie pół roku, może to nie był mój najlepszy okres, bo dostałem dwie czerwone kartki, grałem też na pozycji obrońcy, zupełnie innej niż obecnie. Na pewno cieszę się na spotkanie z trenerem Jackiem Paszulewiczem, z którym pracowałem w Grudziądzu i uważam, że to dobry fachowiec. Trochę wspomnień wróci.
– Podczas pobytu w Łodzi zabrakło trochę doświadczenia?
– Możliwe, że tak było, nie chcę się jednak tym tłumaczyć. Dostałem szansę od trenera Mroczkowskiego i jej nie wykorzystałem. Gdybym to zrobił, zostałbym dłużej w klubie, a byłem w nim tylko pół roku. Sam jestem sobie winny.
– Nie traktujesz chyba jednak Widzewa jako zamkniętego rozdziału. Zimą istniał temat powrotu na al. Piłsudskiego.
– Ja Widzewa nie skreślam, bo to dobry i poukładany klub, z fajnym stadionem, a także ze świetnymi kibicami. Życzę im jak najlepiej, żeby wspinali się jak najwyżej. Takie kluby zasługują na obecność w Ekstraklasie!
– Jesienią w Zagłębiu byłeś podstawowym zawodnikiem. Zimą zszedłeś jednak o dwa poziomy. Co było tego powodem?
– Byłem trochę zdziwiony, że w Sosnowcu mi podziękowano, zwłaszcza że po przyjściu nowego trenera wszystko u niego grałem. Podobno zadecydowały jednak sprawy pozasportowe. Trafiłem do Radomia, jestem blisko domu. Zimą najpierw zmarła moja mama, później urodziło mi się dziecko. Wiele rzeczy się skumulowało i chciałem być z rodziną. Życzę Zagłębiu, żeby się utrzymało, ale ma na to coraz mniejsze szanse, z kolei my jesteśmy coraz bliżej awansu. Może tak się stać, że spotkamy się w przyszłym sezonie w jednej lidze.
– Jeszcze podczas gry w Widzewie wiele osób zarzucało ci kibicowanie Legii. Podchodzisz jednak z widzewskiego Tomaszowa Mazowieckiego. Jak to ostatecznie jest z tymi sympatiami?
– Przede wszystkim to jest moja praca. Byłem w Legii, ale nie jestem jej kibicem. Cała moja rodzina kibicuje Widzewowi i jeździ na mecze, czy to u siebie, czy na wyjazdy. W Opocznie, gdzie obecnie przebywam, również Widzew jest numerem jeden. Byłem w obu klubach, teraz jestem w Radomiaku, a za pół roku mogę być gdzieś indziej. To jest nasza praca, kibicami możemy być dopiero wtedy, gdy skończymy grać w piłkę. Teraz skupiamy się na czymś innym.
– Miałeś już okazję odwiedzić nowy stadion Widzewa podczas imprezy „Pomagamy od Serca”. Zrobił wrażenie?
– No pewnie! Dostałem zaproszenie od Mariusza Stępińskiego, z którym się dobrze znamy. Co prawda nie było tylu kibiców, ilu będzie na meczu z Radomiakiem, ale sam obiekt, czy to na zewnątrz, czy w środku, zrobił duże wrażenie.
– Jutro zapowiada się komplet kibiców. Jesteście gotowi na to piłkarskie święto?
– Oczywiście! Ja lubię takie mecze, gdzie jest trochę presji i dużo kibiców. Na pewno będzie to dobre widowisko, i z naszej strony, i ze strony Widzewa. Kibice, którzy przyjdą na stadion, nie będą mieli czego żałować.
Rozmawiał Kamil
Jedziemy do Łodzi po trzy punkty ….. Kiedyś takie słowa nikomu przez gardło by nie przeszły. Powiedzenie – jedziemy walczyć o korzystny wynik było już słowną *konfrontacją
Ale oni wszędzie jadą po trzy punkty A z czym wracają każdy wie ich gra na wyjazdach pozostawia wiele do życzenia pojedziemy z nimi jeżeli zagramy z pazurem i nieustempliwoscia
Chodziło mi o to, że tak upadliśmy *nisko, że średniaki w Polsce mogą tutaj jechać i mówić o chęci wygrania.
Już nie przesadzajmy, ostatnio u siebie przegraliśmy z ŁKS Łomża i to raczej nie był sprawiedliwy wynik wtedy. I było to już dawno temu…
nasza gra za to powala na kolana… może więcej pokory?
Ciekawe jak to będzie w tym roku z Radomiakiem. Obserwacje z poprzednich lat mogłyby sugerować, że delikatnie mówiąc awansować za wszelką cenę to nie chcieli. Ciekawe, czy był to przypadek i słabsza forma w decydujących momentach, czy też coś było na rzeczy.
Jadą po 3 punkty? ja tylko przypomnę, że ostatnio u siebie przegraliśmy 4 listopada 2017 roku.
i co w związku z tym? wyciągniemy im kartkę z kalendarza i zabronimy strzelać? bawią mnie te durne statystyki i liczenie serii bez porażki gdy gramy padlinę