Trwa wojna wśród łódzkich dziennikarzy!
19 stycznia 2014, 20:01 | Autor: RyanRedaktorzy Naczelni „Expressu Ilustrowanego”, „Dziennika Łódzkiego” i „Gazety Wyborczej” w Łodzi pobili się wczoraj o barwy klubowe. Czy to już regularna wojna w łódzkim światku pseudodziennikarzy?!
Do zdarzenia doszło późnym wieczorem na pasażu Schillera. Wracający z koncertu w filharmonii redaktorzy pokłócili się o to, które medium ma więcej odsłon w Internecie i który klub jest w Łodzi najważniejszy. Jeden z redaktorów wyciągnął z bagażnika kij bejsbolowy i zaczął ganiać kolegów dookoła pomnika Leona Schillera. Na miejscu od razu pojawił się tłum gapiów i policyjne radiowozy. Ci pierwsi dopingowali krewkich dziennikarzy, ci drudzy zaś bezradnie rozkładali ręce nie bardzo wiedząc jak uspokoić awanturników.
„To w mojej gazecie jest najwięcej wejść, to mój klub jest potęgą w Łodzi!” – krzyczał agresor z maczetą. Sytuację załagodził dopiero specjalny oddział z psem tropiącym. Na jego widok dziennikarze uspokoili się. Badanie alkomatem wykazało, że jeden z nich miał 2,1 , drugi 2,5, a trzeci 3,4 promila. Wszyscy solidarnie zapewniali, że wypili tylko po jednym piwie. Właściciel kija bejsbolowego tłumaczył policjantom, że wyjął go, bo chciał pograć z kolegami, ale ci woleli ganianego berka, stąd całe zamieszanie. Żaden z trójki zatrzymanych nie przyznawał się do maczety. Cała trójka została odwieziona do izby wytrzeźwień. O ich losie zdecydują czytelnicy gazet.
Oczywiście powyższa historia jest fikcyjna i przejaskrawiona, napisana w stylu, w jakim przedstawiane są w gazetach porachunki kibiców, po to, by zwrócić uwagę dziennikarzy z Łodzi na to, co publikują. W ostatnim czasie możemy bowiem zaobserwować jakiś dziwny trend u łódzkich redaktorów, dla których najwyraźniej liczy się nie treść artykułu, ale licznik odsłon. Dziennikarze ci są w stanie napisać największą nawet bzdurę, byleby zwrócić na siebie uwagę. Szczególnie upodobali sobie wątki dotyczące łódzkich klubów piłkarskich i ich kibiców. Fani, jak to fani, będą chcieli ze sobą rywalizować choćby w Internecie, pisać dziesiątki wrogich komentarzy, czym podbiją popularność artykułu. Większa liczba wejść, to pieniądze dla serwisu, a dla redaktora pochwała od przełożonego.
Największym hitem pozostaje niezapomniany artykuł w jednej z gazet po akcji kibiców Widzewa, którzy przy okazji jednego z meczów ligowych ściągnęli pod stadion autobus przystosowany do oddawania krwi i namawiali ludzi do tego szlachetnego gestu. Wspomniane medium podsumowało tą inicjatywę pogrubionym i powiększonym tytułem „Na Widzewie polała się krew!” Zabieg oczywiście celowy zważywszy na to, że jak pokazują badania 90% ludzi czyta jedynie tytuły lub nagłówki artykułów. Obraz sytuacji został więc ciekawie zmanipulowany.
Na osobny akapit zasłużyli w ostatnim czasie pseudodziennikarze (trzymajmy się tej nomenklatury) „Expressu Ilustrowanego”. Otóż wyrazili oni wielki żal po tym, jak grupka „kiboli” Widzewa z Łasku zakłóciła spokój mieszkańców tej miejscowości idąc przez miasto z transparentami i śpiewając „Widzew, FC Łask sialalalala…”! Faktycznie, bandytyzm tych podludzi jest wręcz niewyobrażalny! Do jeszcze ciekawszych wniosków można dojść, gdyby mocniej zagłębić się w treści innych „artykułów”. Otóż temu samemu medium bardzo spodobało się wydarzenie, do jakiego doszło na łódzkiej Retkini. Pseudodziennikarze „Expressu” rozpływali się w zachwytach nad inicjatywą jednego z kibiców ŁKS, który…złożył życzenia urodzinowe swojej dziewczynie! Wraz z kolegami przygotował specjalny transparent, który podświetlił racami o 5 nad ranem śpiewając jubilatce gromkie 100 lat. Zapytalibyśmy pseudodziennikarzy, czy nie widzą hipokryzji w tych dwóch „artykułach” popełnionych w odstępie paru dni, ale nie pytamy, szkoda czasu. Czekamy na kolejne mrożące krew w żyłach doniesienia o bandziorach z Widzewa i przy okazji ciekawe o pomysłowych fanach ŁKS. Może któremuś w końcu uda się zdać maturę i będzie materiał na pierwszą stronę!
Na koniec chcielibyśmy przyznać również wyróżnienie dla niezłomnego „Rycerza Wiosny”, Pana Pawła Hochstima, któremu tytuł ten należy się za całokształt twórczości. Za trudy pisania czegokolwiek o IV-ligowym klubie, za manipulowanie faktami, za czarny PR robiony Widzewowi dzień po dniu i artykuł po artykule, Hochstima czeka niechybnie pomnik obok planowanej trybuny dla amatorskiego klubu za 120 mln złotych. Kto wie, może znajdzie się miejsce na jakieś małe muzeum, w którym można by zamieścić w gablotach najciekawsze kłamliwe artykuły pseudodziennikarza „Dziennika Łódzkiego”? Byłoby w czym wybierać.
Prywatnie Panowie „redaktorzy” mogą sympatyzować z jakim klubem chcą, nic nam do tego. Mogą „lubić” na Facebooku ŁKS, jak Hochstim, mogą być salonowymi lwami na stadionie leżącym przy Dworcu Kaliskim, jak Kuczmera, czy ze wzruszeniem wspominać kupione mistrzostwo w 98′, jak Hofman. W pracy jednak powinni być obiektywni, a to słowo chyba nie mieści się w ich słownikach. Niech więc właściciele łódzkich gazet nie zdziwią się, jak sprzedaż zacznie spadać, a licznik wyświetleń w Internecie zwalniać. Coraz więcej kibiców Widzewa zapowiada, że zamierza odstawić lekturę ww. pism, mają dość kłamliwej papki. Może nadszedł też czas, by pomyśleć o ogólnym bojkocie „EI” oraz „DŁ”?
Ryan