K. Tomczyk: „Nie możemy się doczekać tej atmosfery”
13 października 2018, 11:38 | Autor: KamilW kadrze Skry Częstochowa znajduje się piłkarz, którego kojarzyć powinni kibice Widzewa. Karol Tomczyk występował w Łodzi przez pół roku, ale zagrał tylko w jednym meczu, gdy widzewiacy wysoko przegrali w Warszawie z Legią. Porozmawialiśmy z nim przed dzisiejszym spotkaniem.
– Wciąż wspominasz ten mecz z Legią?
– Czasami wracam do tego meczu. Wiadomo, mogliśmy spisać się lepiej, ale to było dla mnie duże wydarzenie. Mogłem zagrać z mistrzem Polski przy takiej publiczności, w klubie, który grał w Lidze Mistrzów. To była dla mnie naprawdę wyjątkowa chwila!
– Przed przyjściem do Widzewa grałeś prawie tylko w III lidze. Była trema przed debiutem?
– Była! Jak wychodziliśmy na rozgrzewkę, na trybunach siedziało już kilkanaście tysięcy ludzi i na pewno lekką tremę to spowodowało. Później jednak, po pierwszym gwizdku, starałem się o tym nie myśleć i skupić się wyłącznie na grze.
– Nie miałeś wrażenia, że później zostałeś kozłem ofiarnym tego nieudanego meczu?
– Starałem się o tym nie myśleć, chciałem raczej poprawić te błędy, które popełniłem w tym meczu. Chciałem dążyć do samodoskonalenia, żeby w przyszłości te błędy się już nie pojawiały. Pamiętam taki sparing, który rozegraliśmy z Lechem Poznań już za trenera Rafała Pawlaka. Wypadłem wtedy całkiem dobrze, już tych złych zagrań było mniej.
– Będziesz miał okazję spotkać się z trenerem Mroczkowskim. Z perspektywy czasu, masz do niego żal, że później nie dawał ci grać, czy raczej jesteś wdzięczny, że w ogóle dostałeś swoją szansę?
– Cieszę się, że dostałem szansę występu, zwłaszcza z Legią. Tą decyzją trener potwierdził, że mogę walczyć z zawodnikami, którzy grają w tym klubie. Liczył, że nie będę od nich gorszy i pomogę drużynie. Nie mam do niego żadnego żalu, chciałem zagrać w kolejnych meczach i ciężko na to pracowałem, ale nie udało się.
– Jak w ogóle wspominasz te pół roku spędzone w Łodzi?
– Bardzo dobrze. Jeżeli chodzi o atmosferę, był to ciężki okres dla klubu, bo w tamtym sezonie spadliśmy z Ekstraklasy. Jeżeli zaś chodzi o chłopaków w klubie, atmosfera była bardzo fajna, trenerów też wspominam miło. Ten czas spędzony w Łodzi mogę zapisać na plus.
– Przyszedłeś do Widzewa ze Skry, odszedłeś też do tego klubu. Tam czujesz się najlepiej?
– Tak, dokładnie! To miejsce, które sprawia, że mogę się rozwijać na sto procent i pokazywać pełnię swoich możliwości. To jest też moje miasto, bo pochodzę z Częstochowy. Jestem na miejscu z przyjaciółmi, rodziną, kolegami z drużyny i może to również mnie napędza.
– Po bardzo słabym początku, chyba już przywykliście do tej ligi i spisujecie się coraz lepiej.
– Poukładaliśmy pewne rzeczy, które nie funkcjonowały w pierwszych meczach. Niestety w tych sześciu spotkaniach ponieśliśmy porażki przez to, że graliśmy na wyjazdach. My jesteśmy bardzo silną drużyną u siebie, a na wyjazdach nam nie idzie. W niektórych meczach było blisko, żeby zainkasować choćby punkt – czy to z Radomiakiem, czy z Górnikiem. To oczywiście zespoły, które aspirują do awansu do I ligi, ale mogliśmy coś ugrać z tak dobrym przeciwnikiem.
– Co sprawia, że u siebie jesteście silni? Sztuczna murawa daje tak dużą przewagę?
– Dzięki sztucznej murawie czujemy się silni u siebie. Praktycznie wszystkie drużyny grają na naturalnej trawie i gdy przyjeżdżają do nas, mają kłopoty z rozgrywaniem piłki, pojawiają się też problemy mięśniowe. My trenujemy na sztucznej i jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Zespoły, które nawet na tydzień przed meczem przenoszą się na sztuczną murawę, u nas nie wyglądają tak dobrze fizycznie, jak u siebie. To też nasze przyzwyczajenie, bo wiemy jak zachowuje się piłka, z jaką siłą trzeba ją zagrać.
– Z Widzewem gracie jednak na wyjeździe. Jakie macie założenia na ten mecz? Zaparkujecie autobus w bramce?
– Mamy założenia, które trener nam już przekazał. Oczywiście nie mogę ich zdradzić, a wszystko okaże się w sobotę o godzinie 19:10. My jesteśmy przygotowani na ten mecz i od strony fizycznej, i teoretycznej. Wiemy, jak gra Widzew, Widzew pewnie też wie, jak my gramy. Choć łodzianie są liderem, a my jesteśmy w strefie spadkowej myślę, że będzie to ciekawe spotkanie i już nie możemy się go doczekać.
– Ekscytacja przed występem przy tak dużej publiczności jest?
– Oj tak! Rozmawiamy o tym meczu od samego początku, gdy tylko awansowaliśmy do II ligi. Tam kibice żyją na każdym spotkaniu, zawsze na trybunach jest ponad 16 tysięcy osób. Nie możemy się już doczekać tej wspaniałej atmosfery. To sprawia też, że mecze na wyjazdach wyglądają niesamowicie, bo drużyny mają swoich oddanych kibiców, którzy ich wspierają. U nas też zbiera się coraz więcej ludzi i jesteśmy z tego zadowoleni.
– Będziesz chciał przypomnieć o sobie i kibicom, i trenerowi Mroczkowskiemu?
– Oczywiście, że będę chciał. Jak wychodzi się na boisko, każdy zawodnik musi zostawić wszystkie sentymenty w szatni i starać się grać jak najlepiej dla swojej aktualnej drużyny. Dla Widzewa nie będzie żadnych sentymentów, będę się starał zdobyć trzy punkty dla Skry i mam nadzieję, że tak się stanie.
Rozmawiał Kamil
pożyjemy zobaczymy.
.