P. Grzelczak: „Fajnie, jakby w niedzielę przyszło dużo kibiców”

4 października 2013, 20:49 | Autor:

Piotr_Grzelczak2

Choć nie był wybitnym piłkarzem, to trybuny go szanowały, bo nigdy nie ukrywał, że widzewskość ma zapisaną w kodzie DNA. Na dwa dni przed meczem z Lechią ucięliśmy sobie krótką pogawędkę z wychowankiem Widzewa, Piotrem Grzelczakiem, obecnie napastnikiem gdańszczan.

– Zacznę banalnie: jak nastroje przed meczem z Widzewem?

– Z mojej strony na pewno bojowe. Wracam tam, skąd pochodzę i będę chciał się pokazać przed widzewską publicznością jak najlepiej.

– Dla Ciebie pojedynki na Piłsudskiego muszą być wyjątkowe.

– Wiadomo, że tak. Jestem wychowankiem tego klubu i dlatego będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Przypomnieć kibicom trochę swoją osobę.

– Ale nie ma zagrożenia, że pomylisz szatnie?

– Chyba raczej nie (śmiech).

– Widzew nie wygrał od ośmiu meczów, Wy od pięciu. Remis w niedzielę nikogo nie zadowoli.

– Z pewnością czeka nas mecz walki, bo oba zespoły od dłuższego czasu nie wygrały. Zarówno my, jak i Widzew, będziemy chcieli zagrać ofensywnie, więc zapowiada się dobre spotkanie. Mam nadzieję, że będzie sporo sytuacji strzeleckich, a co za tym idzie dużo bramek.

– Wyjątkowo dobrze spisujesz się pod okiem Michała Probierza. Stawiał na Ciebie w Łodzi, stawia i w Gdańsku.

– Trener Probierz wyciągnął mnie w Widzewie z juniorów i dał szansę zadebiutowania w ekstraklasie. Dobrze mnie zna i to procentuje. Umie mnie ustawić, wyciągnąć ze mnie to, co najlepsze.

– W Lechii wytworzyła się Wam mała widzewska kolonia. Oprócz Ciebie i trenera są też Bartek Kaniecki, Sebastian Madera i Jarosław Bieniuk.

– No tak się akurat złożyło, że mamy tę wspólną, widzewską przeszłość, a teraz gramy dla Lechii. Największą korzyść odnoszą z tego Sebastian i Jarek (Madera i Bieniuk – przyp. red.). Wiele lat ze sobą grali, najpierw w Łodzi, teraz tu w Gdańsku, i występując ze sobą na środku obrony doskonale się rozumieją.

– Lechia jest gotowa by bić się o puchary już w tym sezonie?

– Początek mieliśmy bardzo udany aż do meczu z Pogonią, w którym straciliśmy bramkę w ostatniej minucie. Zabrakło nam w tym meczu szczęścia. Stworzyliśmy sobie więcej okazji, mieliśmy rzut karny. Przyszła jednak ostatnia minuta, zabrakło nam gdzieś koncentracji i stało się.
Sezon jest jednak długi, przyjdzie druga runda, podział punktów i cała górna ósemka będzie się biła o mistrza, puchary.

– Jakie to uczucie strzelić bramkę Barcelonie?

– Występ w takim meczu, to wielkie przeżycie. Można się sprawdzić na tle gwiazd, poczuć tą wielką piłkę. Pamiętajmy, że kilka dni później Barcelona zagrała z Santosem i pokonała go aż 8:0, więc cieszy, że udało nam się postawić im twarde warunki, mimo że to tylko mecz towarzyski.

– Po tamtym remisie z Blaugraną widać, że nabrałeś dużo pewności siebie. Skoro oszukałeś katalońską obronę, to tym bardziej w polskiej lidze nie masz się kogo bać.

– Na pewno taki gol może zawodnika podbudować, do tego czuję, że trener na mnie stawia. To dodaje pewności i widać tego efekty na boisku.

Piotr_Grzelczak

– Jakie były kulisy Twojego odejścia z Widzewa? Z racji bycia wychowankiem byłeś wyjątkowo traktowany przez kibiców, a opuściłeś klub.

– To prawda, zawsze byłem ciepło przyjmowany przez kibiców spod Zegara. Ja w Widzewie byłem od siódmego roku życia, pięć lat grałem w pierwszej drużynie, chciałem więc spróbować czegoś nowego, rozwinąć się w innym otoczeniu. To nie jest tak, że w Łodzi bym nie mógł jeszcze pójść do przodu. Po prostu na tamten moment uznałem, że tak będzie dla mnie lepiej.

– Możesz zaprzeczyć plotkom, że delikatnie „wypychano” Cię z klubu, żeby zarobić parę złotych na transferze?

– W klubie, pod względem finansów, na pewno nie było kolorowo. Nie czułem się jednak wypychany, chciałem zwyczajnie spróbować czegoś nowego, innego. Nie ukrywam, że liczę, że kiedyś uda mi się wrócić do Widzewa.

– Powoli stajesz się specjalistą od pięknych goli. Ostatnio wbiłeś kapitalną bramkę w meczu z Koroną, a ja pamiętam też Twoje trafienie w Białymstoku.

– Wtedy, w Białymstoku udało mi się strzelić właśnie trenerowi Probierzowi, który wtedy prowadził Jagiellonię. Czy mierzyłem? Ciężko powiedzieć. Trener mówił nam, żeby próbować, oddawać strzały, no to spróbowałem i wpadło.
Teraz w meczu z Koroną miałem ciężką sytuację, bo piłka siadła na słabszej nodze, ale udało się wolejem to wykończyć. Pracujemy nad tym na treningach i jak widać przynosi to efekty.

– Jak oceniasz decyzję o zawieszeniu Radosława Mroczkowskiego? To słuszny ruch szefów Widzewa, czy według Ciebie zbyt nerwowy i wczesny?

– Ciężko mi się wypowiadać, bo nie znam tych prawdziwych powodów, dla których trenerowi podziękowano. Czasami na drużynę dobrze wpływa zmiana trenera, powoduje taki pozytywny impuls. Zobaczymy, czy to wpłynie pozytywnie na drużynę. Czasem tak właśnie bywa.

– Z Rafałem Pawlakiem pracowałeś w drużynach juniorskich. Jak ocenisz jego warsztat trenerski?

– Tak, pracowaliśmy kiedy opiekował się on drugą drużyną, a ja powoli wchodziłem do pierwszego zespołu. Jest to młody trener, ale z olbrzymim doświadczeniem boiskowym. Grał na wielu pozycjach i może to teraz przekazać swoim zawodnikom. Jako piłkarz był szybki, skuteczny, twardy. Tak więc myślę, że tak będzie grał Widzew.

– Odkąd opuściłeś Łódź sporo pozmieniało się kadrowo w Widzewie. Z tyłu pozostał tylko Maciej Mielcarz. Nie będziesz miał więc przewagi nad blokiem defensywnym.

– Dużo się pozmieniało, w Widzewie jest dużo obcokrajowców. Także nie mogę powiedzieć, że kogoś znam na wylot.

– Na niedzielę mocno mobilizują się kibice, którzy chcąc poprawić frekwencję na stadionie umówili się z klubem, że jeśli przyjdzie ich co najmniej 7 tysięcy, to zachowane zostaną promocyjne ceny biletów. Może Piotr Grzelczak chce zachęcić kibiców do przyjścia na Piłsudskiego?

– Jak najbardziej chciałbym ich zaprosić do przyjścia w niedzielę na stadion. Szykuje się ciekawy, atrakcyjny mecz, bo obie drużyny będą grać do przodu. Miło i fanie byłoby też, gdybym mógł się z murawy przywitać z jak największą liczbą kibiców!