K. Włodyka: „Mamy świadomość, że jesteśmy mocni”
16 sierpnia 2018, 19:31 | Autor: RyanAnalizując kadrę Gryfa Wejherowo w oczy rzuca się przede wszystkim nazwisko Kamila Włodyki. Pomocnik już w wieku 17 lat debiutował w barwach Ruchu Chorzów w Ekstraklasie i grywał w europejskich pucharach. Co się wydarzyło, że teraz kopie piłkę tak nisko i jakie nastroje towarzyszą jego obecnej drużynie przed meczem z Widzewem? Zapytaliśmy!
– Gdy przechodził pan do Trzebini, zaznaczał, że chce szybko wrócić do Ekstraklasy. Póki co ten powrót cały czas się przedłuża…
– Rzeczywiście. Po odejściu z Ruchu Chorzów miałem pewne problemy i trafiłem do MKS Trzebinia. Stało się to w zasadzie już na starcie sezonu, bo do końca czekałem na oferty z I ligi. Byłem w kontakcie z menedżerem, ale to nie wypaliło i wylądowałem na pół roku w III lidze.
– Bolesny zjazd. Z Ruchem grał pan przecież w europejskich pucharach.
– No nie potoczyło się to tak, jak chciałem. Przeskok był spory. W Ruchu trenowałem na co dzień z piłkarzami, którzy po dziś dzień grają w Ekstraklasie, a w III lidze było widać różnicę. Nie trafiłem jednak do Trzebini przypadkiem. Trochę się pogubiłem, nie wszystko z mojej strony było w porządku, jeśli chodzi o traktowanie piłki. Zapłaciłem za to bolesną karę, ale dzięki temu dowiedziałem się, co należy zmienić. Zaczynam już wchodzić na odpowiednie tory. Znalazłem w Wejherowie dobrą dyspozycję i postaram się jak najszybciej wrócić na wyższy poziom. Takie mam aspiracje.
– W młodym wieku grał pan w pucharach, zaliczył dwadzieścia sześć występów ligowych w barwach „Niebieskich”. Wdało się jakieś samozadowolenie?
– Można tak powiedzieć. To usypia czujność, co pokazuje mój przypadek. Było wielu zawodników, którzy dobrze zaczynali, a różnie się to kończyło. Młody człowiek ma przeświadczenie, że skoro znalazł się na tym poziomie, to nic mu już nie grozi. Potem przychodzi zaskoczenie, głowa przestaje sobie radzić. U mnie tak było – zabrakło może pomocy psychologa? Pojawiła się frustracja. Obudziłem się na czwartym poziomie i to był mocny cios.
– W międzyczasie szukano rozwiązania z wypożyczając pana do Niecieczy.
– Stało się to po rozmowie z trenerem Waldemarem Fornalikiem. Zgłosił się ówczesny lider I ligi, który chciał awansować do Ekstraklasy. Poszedłem tam na wypożyczenie, ale grania dalej było jak na lekarstwo i w zasadzie mogę powiedzieć, że to było stracone pół roku.
– Dla pana to już chyba ostatni dzwonek, by zwrócić na siebie uwagę klubów z Ekstraklasy cz I ligi?
– Dokładnie tak, to już ostatni dzwonek. Z każdym rokiem będzie coraz trudniej, bo w Ekstraklasie nie będą na mnie patrzeć jak na perspektywicznego zawodnika. Trzeba próbować się pokazać, by się stąd wydostać. Zrobić jakiś fajny wynik z Gryfem. Dlatego mocno pracuję, bo już wiem, że nie wszystko przychodzi łatwo. Dopiero teraz człowiek docenia to, co stracił.
– W Wejherowie czuć już większe ciśnienie przed meczem z Widzewem?
– Nie, na razie nie odczuwamy większego ciśnienia. Za nami bardzo fajny początek sezonu, dzięki temu mamy świadomość, że jesteśmy mocni. Drużyna jest zgrana, dobrze rozumiemy się na boisku. Gramy ciekawym stylem, który jest ciężki do rozszyfrowania dla przeciwników – tróją obrońców i dwójką zawodników wahadłowych. Dobrze się to zazębia i ciężko nam strzelić bramkę.
– Jednym słowem: będzie w sobotę groźni.
– Mamy osiem punktów po czterech meczach i na pewno wyjedziemy na Widzew bez żadnej bojaźni. Wiadomo, w Łodzi jest super stadion i świetna atmosfera, a do tego dobra drużyna z aspiracjami na awans. Takie mecze są najfajniejsze, gdy stadion wypełniony jest do ostatniego miejsca, jest dobrze przygotowana płyta i sztuczne oświetlenie. Nic, tylko grać!
– Panu nogi na pewno się nie zatrzęsą, ponieważ grywał pan już przy dużej publice.
– To prawda, grywałem w takich warunkach lub byłem rezerwowym, więc jakieś doświadczenie nabyłem. Dla mnie w sobotę będzie to okazja, by znów poczuć to, co już kiedyś na swojej skórze poczułem. Żeby jeszcze zrobić fajny wynik.
– Jest pan przesądny?
– Raczej nie.
– Będzie to pański trzeci mecz z Widzewem i dwukrotnie pan z nim wygrywał w barwach Ruchu. Nie ma obawy, że zadziała przysłowie „do trzech razy sztuka”? (śmiech)
– (śmiech) Trochę inne miejsce, inna liga i inne drużyny. Nie nastawiam się tak. I my, i Widzew, chcemy grać w piłkę, więc spodziewam się dobrego spotkania. Mamy swój pomysł na ten mecz i będziemy starać się go zrealizować. Przesądów się nie boję. Nie powiem, że jedziemy jak po swoje, ale postaramy się wysoko zawiesić poprzeczkę.
Rozmawiał Karpiu
A moze tak do Eks… z Widzewem ? Tak jakos przyszlo mi do glowy… Papiery na granie chlopak ma…
Ch… jestescie mocni Na Widzewie nawet Borusia czy Juventus nie są mocni, cipciusiu
W Trzebini jakoś się nie wyróżniał na tle 3 ligowców. Pozdrawiam z Trzebini