Relacja z trybun: Piast Gliwice – Widzew Łódź 20.09.2013
22 września 2013, 18:27 | Autor: RyanKibice Widzewa z wielkimi nadziejami wybierali się na mecz wyjazdowy w Gliwicach. Nadzieje te związane były oczywiście z faktem, że ostatnia ligowa wygrana łodzian miała miejsce właśnie na boisku Piasta. Wynik spotkania nie pozostawia złudzeń, na wyjazdowe przełamanie przyjdzie jeszcze poczekać. Działacze Piasta przekazali widzewiakom 980 biletów, z czego 300 powędrowało do fanów Ruchu. Właśnie „u nich”, czyli pod stadionem przy Cichej 6, zorganizowano zbiórkę zmotoryzowanych kibiców Widzewa. Stamtąd kolumna aut i kilku autokarów ruszyło do Gliwic. Niestety piątkowe godziny szczytu mocno dały się we znaki i łódzko-chorzowska kawalkada pojazdów dotarła pod bramy stadionu mocno spóźniona.
Wcześniej na sektor gości weszło około 200 przyjezdnych, którzy dotarli bezpośrednio pod gliwicki obiekt. Spore natężenie oczekujących na przekroczenie kołowrotków w jednym czasie musiało wywołać zator. Na skutek tego bardzo duża część kibiców wciąż znajdowało się przed bramą, mimo że mecz już trwał.
Z drugiej jednak strony procedura wpuszczania przez miejscową ochronę była wyjątkowo mozolna, zwłaszcza iż czynne były zaledwie dwa wejścia! Dopiero po wielokrotnych, słownych upomnieniach z sektora gości, jak i młyna miejscowych, zaczęto przyspieszać „odprawę” gości. Łącznie w Gliwicach stawiło się 950 kibiców, w tym 350 „Niebieskich”.
Ostatecznie sektor wypełnił się w całości okolicach 30 minuty meczu i wtedy ruszył doping dla piłkarzy grających tego wieczora w białych koszulkach. Śpiewy rozpoczęło jak zawsze głośne: „Jesteśmy zawsze tam..”. Następnie „klatka” rozpoczęła naprawdę solidny doping dla piłkarzy Radosława Mroczkowskiego. Podkreślić należy jednak, że w tym momencie na zegarze widniał już wynik 2:0 dla Piasta, co ma niebagatelny wpływ na formę wokalną.
Pierwsza połowa, pod względem kibicowskim, upłynęła więc bardzo szybko. Niestety druga rozpoczęła się nie lepiej. Gospodarze szybko podwyższyli na 3:0, a w dodatku łodzianie musieli grać w 10-tkę, po czerwonej kartce dla Macieja Mielcarza. Jasnym stało się więc, że z przełamania i pierwszej od 11 miesięcy wygranej nic nie będzie. Trzeba więc było przestać emocjonować się poziomem sportowym widzewiaków i skupić na tym, aby chociaż kibice zadbali o markę klubu.
W szeregach łódzko-chorzowskiej koalicji nakręciła się spora „korba” i sektor gości bawił się tak, jakby wynik meczu był odwrotny. W pewnym momencie wyjazdowicze bawili się nawet bez koszulek niejednokrotnie przekrzykując średnich rozmiarów młyn Piasta.
Dopiero po końcowym gwizdku piłkarze Widzewa usłyszeli pod swoim adresem pretensje o formę w piątkowy wieczór. Zawodnicy, oprócz tego, że będą wciąż wspierani przez swoich kibiców, muszą wiedzieć, iż ci wymagają od nich dużo więcej! Okazję do rehabilitacji będą mieć już w środę, kiedy zmierzą się z Ruchem Chorzów. Choć na trybunach będzie panowała przyjazna atmosfera, nikt nie wybaczy najmniejszego pobłażania na murawie.
Na koniec dziękujemy kibolom Piasta Gliwice za pomoc w ogarnięciu zgody w klubie na wniesienie naszego nagłośnienia wyjazdowego.