Majcher – Sochaczew
Długo zastanawiałem się dlaczego to Widzew i nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Po pewnym czasie zrozumiałem co to Widzew i dlaczego Widzew, w poniższym tekście znajdzie się odpowiedź, dlaczego zostałem Widzewiakiem. Mój ojciec jako mieszkaniec Skierniewic oraz junior Widoku i Unii, od dziecka wpajał mi miłość do piłki i Łodzi. Dlatego od dziecka sympatyzowałem z Widzewem, jako jedyny z bloku. Wszystkie dzieciaki były za Legią, a ja nie potrafiłem im wyjaśnić dlaczego jestem za Widzewem . Dopiero jak podrosłem, pojeździłem trochę zrozumiałem czym jest Widzew i dlaczego to Widzew, a nie Legia.
Na pierwszy mecz zabrał mnie wujek ze Skierniewic, notabene były piłkarz Widoku i Unii (kumaci ze Skierek go znają), kilka dni po 11 urodzinach. To był mecz Widzew – GKS Katowice w 1991 roku. Od tego czasu odliczałem, kiedy znów pojawię się na meczu Widzewa. Pamiętam, że jak jechaliśmy na mój pierwszy mecz, starałem się zapamiętać drogę ze stacji Łódź Niciarniana na stadion Widzewa, żeby móc przyjechać samemu i znów pojawić się na tym stadionie. Udało mi się to w 1994 roku na jesieni, pojawiłem się 24.09.1994 roku na meczu z Pogonią w Łodzi.
Na początku mało jeździłem, całe kieszonkowe jakie dostawałem szło na mecze, tak więc w roku kalendarzowym udawało mi się zaliczyć ok. 10 meczy. Z czasem, przy niewielkim udziale znajomych, zapragnąłem zasmakować wyjazdu. Pierwszy mecz na obcym stadionie, to derby w 1996 roku na ŁKSie, później przyszła ucieczka z domu na Legię 2:1 dla nas i tak już mi zostało. Z czasem wkręciłem kumpla z klasy, z którym byliśmy razem na kilkunastu meczach, świętowaliśmy razem 2 tytuły mistrza (mam w domu szczątki murawy z tamtych czasów ), Ligę Mistrzów. W bloku i na osiedlu, legijni sympatycy się posypali i zostało ich 3-4 (z czego na mecze jeździło 2, jeździ 1), reszta w połowie lat 90tych zmieniła sympatie na Widzew, co pozostało do dnia dzisiejszego.
Odkąd zacząłem pracować i uniezależniłem się finansowo od rodziców, zacząłem jeździć coraz więcej, poznałem coraz więcej osób, którzy mają podobne zainteresowania, później przyszedł czas na forum. Ciągle poznaję nowe osoby, zawieram nowe przyjaźnie. Tak rodzi się przywiązanie i fanatyzm Odkąd zacząłem jeździć coraz więcej, zacząłem przed sobą stawiać coraz ambitniejsze plany, na początek, aby zaliczyć całą rundę (u siebie i na wyjazdach), a kiedy to mi się udało, celem nr 1 jest zaliczenie wszystkich meczy w sezonie.
Na początku była fascynacja piłką, teraz w równym stopniu zależy mi na tym, byśmy my kibice byli najlepsi. Klimat kibicowski, to coś niepowtarzalnego oraz coś co ciężko zrozumieć postronnym.
W ten sposób Widzew stał się dla mnie sposobem na życie, stylem życia. To jest zjawisko nie do opisania. Widzew to piękne wspomnienia i piękne chwile. Chwile smutku, chwile radości. Wyjazdy, przygody, poznane miejsca, ludzie. Nocki na dworcach, szczególnie w Skierniewicach. Adrenalina wyjazdowa, emocje, niepewność czy się całemu wróci do domu, rozbita głowa po Nowym Dworze. Nowe doświadczenia, ukształtowanie charakteru, nabieranie pewności siebie, duma po zwycięstwie, wierność po porażkach. Malowanie ścian, rozklejanie vlepek, mazanie markerem. Miłość, nienawiść. Ludzie, którzy z czasem stają się niemal rodziną, z którymi spotyka się na meczach, jeździ się, żeby ich zobaczyć, pogadać. A oni nakręcają, na jeżdżenie na kolejne mecze. Wspólne imprezy, wyjazdy. To wszystko to Widzew.
Dziękuję Ci Widzewie, gdyby Ciebie nie było, to wszystko by mnie ominęło, a moje życie byłoby takie puste.
W pracy jak opowiadam, gdzie bywam, że co 2 tygodnie jadę w inną stronę Polski, że cały czas gdzieś się bywa, słyszę drobną zazdrość, że cały czas się gdzieś jeździ, uświadamiam sobie, że inni ludzie mają nudne życie, nie to co nasze kibicowskie. Jestem dumny z bycia kibicem, tym bardziej kibicem Widzewa.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że jestem kibicem najwspanialszego klubu na świecie. (Dzięki tato !)
Majcher – Sochaczew