Zythum – Wołomin, Warszawa przy żonie :)
Wołomin – średnie miasteczko 20 km od Warszawy i mały chłopak Arek zabierany przez Ojca na mecze „naszego” Huraganu Wołomin, tak w ogóle zaczęła się moja fascynacja piłką nożną. Początek lat 80 rodzi się Wielki Widzew, wspaniałe mecze w pucharach, wspaniali zawodnicy tworzący trzon polskiej reprezentacji – tak rodzi się zainteresowanie i pierwsza fascynacja Widzewem – dzięki wspaniałej grze wspaniałych piłkarzy z charakterem jakich nie miała wtedy, nie ma dziś i chyba już nie będzie miała żadna drużyna. Pierwsza fascynacja jest więc czysto sportowa ale serce już bije dla Widzewa. Tata w szoku, zawsze kibicował Legii więc zaczynają się pierwsze kłótnie, dogryzanie sobie ale też wsparcie gdy gra reprezentacja albo polskie drużyny w pucharach. Szkoła podstawowa i w starszych klasach następny szok – okazuje się, że Wołomin opanowany jest przez legionistów więc przyznawanie się do kibicowania Widzewowi zaczyna wiązać się solówkami i mozolnym wywalczaniem szacunku. Udaje się, jest też nas już w Wołominie już kilku, kilku też kibiców Ruchu Chorzów (stąd moja wielka sympatia dla tego klubu). Zaczyna się okres stabilizacji – nas jest za mało, żeby odgrywać większą rolę na mieście ale zdobywamy akceptację i niechętne przyznanie legionistów, że też istniejemy w naszym mieście. Potem ogólniak który mieścił się razem ze szkołą zawodową – tu zaczyna być gorzej, chłopaki z zawodówki ledwo tolerują obecność Widzewa w Wołominie. Znowu bójki (choć honorowe jeden na jeden , dzisiaj nie wiem jakby to było) i znowu udaje się wytrwać. Przez wszystkie te lata pozostaje fascynacja sportowa ale okazuje się, że trzeba też mocno bronić swoich przekonań co tylko hartuje i daje pewność – WIDZEW NA ZAWSZE.Studia nic nie zmieniają co najwyżej budzą coraz większą nienawiść do Legii i coraz bardziej pewną i stabilną miłość do Widzewa. Zaczynam też szukać korzeni Widzewa, kibicowanie to już nie tylko sport i stadion. Okazuje się, że korzenie Widzewa to korzenie robotnicze, korzenie wolnościowego PPS-owego socjalizmu (wiem większość kibiców Widzewa jak wszystkich klubów to prawica i socjalizmu nienawidzi – cóż widzi go tylko przez rzeczywistość PRL), dla mnie to bardzo ważne i utwierdza mnie w przekonaniu, że WIDZEW to dobry wybór choć wybrany, na początku drogi, z zupełnie innych powodów.
Tak więc fascynacja i miłość do Widzewa zaczęła się sportowo, rozwinęła w przekorze, dorastała w bólach poobijanej twarzy, a dziś jest w pełni dojrzała bo zyskała też wymiar znacznie szerszy niż tylko osobisty.
Czuję wielką dumę z bycia Widzewiakiem i duma ta niejednokrotnie daje mi siłę do życia. Podam jeden przykład na dowód, że bycie kibicem Widzewa to coś innego niż bycie kibicem innego klubu. Baraże z Odrą oglądałem w warszawskim lokalu w samym centrum miasta. Na początku trochę rozglądania się ale po paru minutach okazuje się, że ? sali to WIDZEW – w SAMYM CENTRUM WARSZAWY, bez strachu ludzie demonstrują przywiązanie do barw, krzyki, radość, smutek i nikt nie ukrywa swoich sympatii choć siedzimy pojedynczo i na początku nie wiemy kto jest kim i komu kibicuje.
Jestem pewien, że nie ma kibiców innego klubu którzy w samym centrum miasta w którym rządzą kibice znienawidzonego klubu siedząc pojedynczo ,spontanicznie i demonstracyjnie przyznali by się do swoich sympatii. Po raz kolejny poczułem w sercu ten skurcz, oczy zaszły mgłą i wiem, że żadna siła NIGDY nie zatrzyma NAS – kibiców łódzkiego Widzewa. I dlatego zostałem i jestem Widzewiakiem – dla klubu i kibiców z CHARAKTEREM jakiego nie ma nikt.
Czuję się też niesamowicie szczęśliwy, że mam komu przekazać tą miłość bo wiem na jaki stadion zabiorę syna na jego pierwszy mecz.
Zythum – Wołomin, Warszawa przy żonie :)