Widzew w półfinale Pucharu Mistrzów!
16 marca 2018, 08:08 | Autor: KamilGdy 2 marca 1983 roku piłkarze Widzewa pokonali Liverpool, cała piłkarska Europa była w szoku. Podopieczni Władysława Żmudy niczym się jednak nie przejęli i dwa tygodnie później na słynnym Anfield dopełnili dzieła zniszczenia. Dziś mija 35 lat od tego meczu!
Widzewiacy lecieli do Liverpoolu w dość komfortowej sytuacji. Mieli dwie bramki zapasu, a do tego bardzo dużą przewagę psychologiczną nad wciąż będącymi w szoku Anglikami. Legendarny trener rywali, Bob Paisley, próbował robić wszystko, by tę sytuację odwrocić. W dniu meczu, na stołówkę, gdzie śniadanie jedli łodzianie, weszli gracze gospodarzy, którzy swoją wyniosłą postawą chcieli przestraszyć Polaków. Nie udało się to jednak, a za chwilę podobny manewr postanowił zastosować trener Żmuda. Piłkarze z Anfield uświadomili sobie, że mniej utytułowani przeciwnicy przed nimi nie pękną.
Tak jak dwa tygodnie wcześniej w Łodzi, tak i teraz w Widzewie nie obyło się bez problemów kadrowych. Za żółte kartki zawieszony był bowiem rewelacyjny w pierwszym spotkaniu Andrzej Grębosz. Szkoleniowiec łodzian zdecydował się na nietypowy ruch, bo w jego miejsce wstawił… napastnika, Mirosława Tłokińskiego. Jak się później okazało, trafił w dziesiątkę. Mecz nie rozpoczął się jednak po myśli widzewiaków. Już w 15. minucie ręką we własnym polu karnym zagrał Mirosław Filipczak, a „jedenastkę” pewnie wykorzystał Phil Neal. Anglicy uwierzyli, że mogą awansować do półfinału, jednak ich rywale szybko rozwiali te nadzieje.
Po dwóch kwadransach gry błąd w środku pola popełnił Graeme Souness. Piłkę przejął Zdzisław Rozborski, który podał prostopadle do Włodzimierza Smolarka. Ten wbiegł w pole karne przeciwników, gdzie został bezpardonowo wycięty przez bramkarza Liverpoolu, Bruce’a Grobbelaara. Arbiter nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr boiska. Do futbolówki podszedł nietypowy obrońca, Mirosław Tłokiński i pewnym strzałem umieścił ją w siatce. Gospodarze byli pod ścianą – do awansu potrzebowali strzelenia trzech bramek. Widzewiacy nie zamierzali jednak odpuszczać.
Pierwsza połowa skończyła się wynikiem remisowym. Po zmianie stron do ataku ruszył Widzew i szybko przyniosło to skutek. W 53. minucie na prawym skrzydle wyswobodził się Filipczak, który podał do Smolarka. Ten miał przed sobą tylko pustą bramkę i bez problemu zdobył gola. Liverpool był na kolanach i nie miał już prawie żadnych szans na awans. Pomimo to, wciąż szaleńczo atakował, jednak obrona łodzian dobrze radziła sobie z zagrożeniem. Dopiero na dziesięć minut przed końcem gospodarze wyrównali po trafieniu Iana Rusha. Chwilę przed ostatnim gwizdkiem zwycięskiego gola strzelił jeszcze David Hodgson, jednak to było zdecydowanie za mało, by wyeliminować widzewiaków. Publiczność na Anfield pożegnała schodzących z boiska gości owacją na stojąco. Widzew był w czwórce najlepszych drużyn Europy!
W całej Polsce z niecierpliwością oczekiwano na to, z kim podopiecznym Władysława Żmudy przyjdzie mierzyć się w półfinale. Chciano grać z Hamburgiem lub Realem Sociedad. Los nie okazał się jednak tak łaskawy i przydzielił widzewiakom legendarny Juventus. Juventus, ze Zbigniewem Bońkiem w składzie.
Liverpool FC – Widzew Łódź 3:2 (1:2)
15′ Neal (k), 80′ Rush, 90′ Hodgson – 33′ Tłokiński (k), 53′ Smolarek
Liverpool:
Grobbelaar – Neal, Hansen, Lawrenson, Kennedy (65′ Fairclough) – Whelan (39′ Thompson), Lee, Johnston – Hodgson, Souness, Rush
Widzew:
Młynarczyk – Świątek, Wójcicki, Tłokiński, Kamiński – Romke, Rozborski (70′ Woźniak), Wraga (82′ Myśliński), Surlit – Filipczak, Smolarek
Żółte kartki: Młynarczyk
Sędzia: Karl-Heinz Tritschler (RFN)
Widzów: 44 494
Foto: PAP
dla młodszych czytelników informacja, że Liverpool wówczas można przyrównać do dzisiejszej Barcelony, czy Realu Madryt.
Mam program z meczu rewanzowego na Anfield.
Piekna pamiatka i cudowne wspomnienia.
RTS WIDZEW LODZ
Widziałem ten mecz, to było cudowne przeżycie, a najlepsze było to, że wcale nie czułem iż „udało” nam się. My po prostu byliśmy wówczas WIELCY!